Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2008, 13:02   #188
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Mniemał Pan Jaksa, iż Pan Leszczyński niełatwą sprawę mieć będzie, co widać było już od chwil pierwszych walki. I problem nie w tem tkwił, iż Kozak lepiej szablą władał, jeno w tem, że chłop był jako dąb wielki i samą siłą kłopotów mnogo swemu przeciwnikowi robił. Na szczęście swoje zwinny był Pan Mariusz, a i szablę chytrze nadstawiał, dzięki czemu ciosy kieby cepem zadawane do celu nie dochodziły. I nie dziwił się już Pan Jaksa Żydowi, któren na walkę w karczmie nosem kręcił, bo i wióry ze stołu poleciały, gdy Kozak nie tam gdzie chciał trafił.

Przeniósł wzrok Pan Jaksa na drugą parę, chcąc zobaczyć, jak Fortuna Panu Mateuszowi sprzyja. A nielekką miał on robotę, jako że Pan Pogorzelski po równi w pysku jak i w szabli był mocen. Widno nieraz samojeden alibo samowtór walczył i doświadczenie wielgie posiadał. Jako i sztuczki różne takoż znane mu były, jako że znał je każden warchoł, a na takiego Pan Pogorzelski patrzał.

Kiepsko na pozór Panu Mateuszowi szło. Pan Pogorzelski w ataku był ciągłym, zaś Pan Mateusz bronił się i cofał jeno, co radość wielką wśród kompanów Pana Pogorzelskiego powodowało. I nie zoczył z nich żaden, co łacno postrzec mógł każden, kto niejeden koncept na walki wygranie posiada. Tak i Pan Pogorzelski, choć raz za razem ciosy zadawał, a trafienia nijak osiągnąć nie mógł, przez co skonfundowanym zaczął się zdawać. I walki sposób zmienił, przez co dla odmiany Pan Mateusz następować zaczął.

Krzyki bólu dwa słysząc wzrok swój skierował Pan Jaksa na Pana Mariusza. I on, i Kozak krwią własną splamieni już byli, choć zdawać się mogło, że Pan Mariusz bardziej fortunne cięcie zadał, w przegub wroga trafiając, przez co gorzej się Kozakowi walczyło. Górować Pan Leszczyński nad wrogiem swym zaczął i w końcu cięcie piękne, krzyżowe zadał.

Krwią ubroczon Kozak na kolana padł i o litość prosić zaczął. A że, jako i sądził wcześniej Pan Jaksa, zbójem zwykłym Kozak ów był, gdy Pan Mariusz, żywot mu darowawszy, plecami się do niego obrócił, Kozak pistoletu dobywać począł.

- Uważaj! - krzyknął Pan Jaksa. A ostrzeżenie i złość w głosie tym brzmiały, bowiem niecnota Kozaka nie jedyny to był ambaras, jaki Panów Mateusza, Mariusza i Jaksę czekał. Przegraną Kozaka i kłopotami Pana Pogorzelskiego skonfundowana, ale i nienawiści pełna reszta kompaniji jego z ławy się porwała, za broń chwytając, jako to szable i pistolety do rąk biorąc.

Postępek podły widząc i pistoletu sam dobywając krzyknął zatem Pan Jaksa. Nie wypalił jednak, jako że Pan Mariusz nader szybkim się okazał. Strzelił więc Pan Jaksa miast do Kozaka-zdrajcy do jednego z kompanionów jego. I fortunny nad wyraz był to strzał, który widać Panienka Najświętsza pobłogosławiła, bo chociaż niezbyt mierzon, w człeka z pistoletem trafił, na podłogę go we krwi całego zwalając.

Dwaj pozostali, od Pana Mariusza oczy oderwawszy, ku Panu Jaksie wzrok nienawiści pełen skierowali. Wylot pistoletu w swą stronę skierowany ujrzawszy rzucił się Pan Jaksa za szynkwas, co by kula nie w niego trafiła. Huk wystrzału usłyszał i trzask kuli w ścianę się wbijającej, po czym na czymś miękkim wylądował, co wić się pod nim zaczęło.
Żyd to był, któren garłacz szykował, co niezbyt Panu Jaksie do gustu przypadło. Nie widziało mu się, co by karczmarz ich przyjacielem był. Raczej Panu Pogorzelskiemu sprzyjał...

Walnął więc Pan Jaksa Żyda niecnego w łeb pistoletu kolbą i bez przytomności na podłogę posłał. A sam garłacz do ręki chwycił, za bandoletem tęskniąc, któren przy siodle się ostał.
Bo nie wiedział Pan Jaksa, czy Żyd, któren pospiesznie broń swoją ładował, robotę skończył, zali też nie. I czy z garłacza strzelać można, czy też w kąt go rzucić i z szablą na wroga ruszyć.
Podniósł się zatem Pan Jaksa i zza szynkwasu wyjrzał, garłacz w dłoni dzierżąc i w sytuacji chcąc się rozeznać.
 
Kerm jest offline