Gdzieś głęboko w środku czuła jeszcze ślad tej bezlitosnej siły, która próbowała wepchnąć i przytrzymać ją w beznadziejnym strachu. Pamięć, w której zagnieździł się fałszywy obraz skulonej między ciałami klonów, trzęsącej się z przerażenia figurki, jeszcze podtrzymywała swój złościlwy kaprys. Przez chwilę.
Ay've otrząsnęła się jak po lodowatej kąpieli, a w twardej rzeczywistości zameldowała się myślą trzeźwą choć delikatną niczym przegrywający w dejarik wookiee - że teraz już wiedzą, który się w tym mieczu okazał lepszy.
Kiedy Darnok zamilkł, ostrożnie dotkęła jego barku i cicho choć zdecydowanie powiedziała: - On już nie potrzebuje naszej pomocy. Chodź. |