Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2008, 20:21   #40
Aveane
 
Aveane's Avatar
 
Reputacja: 1 Aveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumny
- Nie, dziękuję, Mateuszu. Poradzę sobie bez fałszywych wspomnień – wysłał kolejną telepatyczną wiadomość do swojego nader miłego gościa. Zadzwonił do swojego znajomego, po czym ruszył do komputera. Dawka endorfiny uspokoiła go. Czuł taką błogość jak kiedyś, gdy jedyny raz w życiu się upił. Jego świadomość zeszła na dalszy plan. Żadna wyszukiwarka nie pomogła mu. A mówią, że Google wiedzą wszystko. Pic na wodę. Kurde, ściema jak nic. No co za szmira! Hormon, który dostarczyła mu ważka wprawił go w taki stan, że zaczął śmiać się z braku wyników. Użył też kilku słów, które często wypowiada młodzież, a których starszym osobom nie wypada wymawiać. Zadowolony z siebie powiedział owadowi:
- Dzięki za to, ale następnym razem, jak się spytasz, czy tego chcę, to poczekaj na odpowiedź – chciał poklepać ważkę po ramieniu, ale raz – ona ramienia chyba nie miała, dwa – ciężko klepać coś, co siedzi we wnętrzu Slima. Po jakimś czasie bezsensownego szperania po Internecie zadzwonił Garry. Informacje od niego – w samą porę – pomogły Slimowi. Kilka telefonów i udało mu się przebukować bilet.
- No i super – szepnął do swojego kota. – Za dwa dni lecę do Londynu, a stamtąd do Limy. Że też wyrzucają mnie na takie wygnajewo. Za co? Nie mogła sobie znaleźć znajomych z bardziej cywilizowanego miejsca? Będę tam odludkiem. Przecież ja nie mam dzidy…

Po jakimś czasie endorfina przestała działać. Slim wyciągnął spod łóżka walizkę i zaczął pakować swoje rzeczy. Spędzi miesiąc poza domem, jak się zdawało. Przynajmniej miesiąc. Musiał się przygotować.

***

Dwa dni później wsiadł do samolotu. Kierunek Londyn. Wylot do Limy dnia jutrzejszego. Sam lot był dość nudny. Nie licząc dzieciaka, który podczas turbulencji wyrżnął się na kolana jakiejś kobiety. Dzieciak podniósł alarm swoim wyciem, ludzie się rzucili, by popatrzeć.

Na lotnisku okazało się, że kobieta pozbyła się, zupełnie przypadkowo, portfela. McKenzie odpalił jej 50 euro, tak w ramach pomocy bliźniemu, po czym skierował się po swój bagaż. Spędzi noc w jakimś tanim hotelu, jutro pozwiedza miasto i wieczorem wróci na lotnisko. Jak postanowił, tak zrobił – dręczony przez pewną upierdliwą ważkę.

***

Szedł ulicami peruwiańskiej stolicy, w kierunku wskazanego mu domu. Wykazał się zboczeniem zawodowym, odwiedzając po drodze szesnastowieczną katedrę, jednak wydarzenia ostatnich dni nie pozwoliły mu się skupić na oglądaniu.

Wchodził po schodkach do kamienicy, w której miał podobno mieszkać ktoś, kto może mu pomóc. Zaczepiła go starsza kobieta. Nie da się ukryć, pomogła. Trzy minuty później staruszek siedział już w taksówce. Prawda jest taka, że słono za to zapłacił, jednakże i tak się opłacało. Wydał niewiele ponad 500 funtów w kantorze, wymieniając to na 3000 nuevo sol, mógł więc sobie pozwolić na taki luksus. Godzinę później otworzył drzwi szpitala. Pozwolił się kierować instynktowi. Nie zawiódł go: po chwili zobaczył dziwną scenę. Jeden mężczyzna trzymał drugiego za gardło i coś krzyczał, a po chwili kobieta, która stała na korytarzu powiedziała coś i ten pierwszy puścił swoją ofiarę.
- Jasny piernik, co tu się dzieje? – szepnął pod nosem po szkocku. Przygładził włosy i ruszył w ich kierunku.
- Przepraszam bardzo – zagadał po angielsku, ukłonił się lekko, jak gdyby nigdy nic. W końcu największa szansa, że angielski ktoś zna, a miłym zawsze warto być. Prawie. – Eee… Boullosa… Carmen… Szukam. Ja szukam – wskazał na siebie. Nie miał najmniejszego pojęcia, czy ktokolwiek zna tu ten język, więc wolał mówić jak do idiotów niż zostać zbytym przez ich niedouczenie.
 

Ostatnio edytowane przez Aveane : 25-10-2008 o 21:29.
Aveane jest offline