Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2008, 21:52   #30
Nadiana
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
Lillę obudziły promienie wschodzącego słońca prześwitujące przez liście nad jej głową. Kontemplowała przez chwilę ten cud natury, dopóki nie poczuła z całą mocą, iż spanie na gołej ziemi nie jest zdrowe. Już nawet jej twarde wyrko w świątyni nie powodowało takiego bólu pleców. Potężny skurcz, który chwycił ją jak tylko próbowała wstać wydobył głośny jęk z jej ust. Jak była młodsza mogła spędzać w kryjówce dowolne ilości czasu nie ryzykując obolałym ciałem. Pewnie dlatego, że była też sporo mniejsza i nie musiała leżeć w pozycji płodowej. Jak tylko rozmasowała nogę na gałęzi wiszącej nisko powiesiła medalion Lathandera, uklękła w porannej rosie i odwracając głowę w kierunku słońca rozpoczęła modlitwę. Jej usta poruszały się bezgłośnie. Mimo potarganych włosów, jej twarzyczka wyglądała prześlicznie w religijnym uniesieniu. W pieszczotach promieni słońca znikły gdzieś toporne chłopskie rysy, została sama delikatność siedemnastoletniej dziewczyny. Gdyby dostrzegł ją osoba znająca modlitewnik, szybko zdałaby sobie sprawę, że Lilla nie powtarza bezmyślnie formułki ustalonej wieki temu. Wplątywała w nią swe własne słowa płynące prosto z serca, nadając modlitwie osobisty ton, tak właściwy dla paladyna.

Jak skończyła opuściła kryjówkę i ruszyła w kierunku chałup. Wieś po zabawie sprawiała wymarłej. Jedynym śladem ludzkiej obecności były resztki pożywienia porozrzucane tu i ówdzie oraz puste gliniane dzbany po alkoholu. Kelvarówna podeszła do swojego sioła od tyłu, w beczce z deszczułka obmyła twarz, nie śpiesząc się splotła długie jasne włosy w mocny, gruby warkocz. Nie budząc rodziny ruszyła w kierunku karczmy.

***

Dotarła tam jako pierwsza, miła mama Neli poczęstowała ją śniadaniem, które wchłonęła z iście młodzieńczym apetytem. Gdy zebrali się pozostali, Lilla zastanowiła się co poza chęcią przygody pchało ich na szlak. Nie trudno było odpowiedzieć sobie na to pytanie w przypadku Silli. Zawsze była i będzie obca w wiosce, poza tym inteligencja i magiczna smykałka pretendowały ją do rzeczy ważniejszych niż praca w polu. Dziewczyna przypomniała sobie wszystkie opowieści o zdegenerowanych magach, miała nadzieję , że cokolwiek miało się dziać w przyszłości półelfka uniknie ich losu.
Przyjrzała się Aldymowi, nie wyglądał najlepiej i Lilla miała nadzieję, że zdąży się wykurować nim wyruszą. Ze wszystkich sojuszników Pana Poranka, Sune nie była jej ulubionym. Nie rozumiała nauk tej bogini. Ale wiedziała , że zawsze dobrze jest mieć kapłana po swojej stronie. Gdy do karczmy wszedł Jens zarumieniła się lekko, ale z zakłopotania wkrótce wybawił ją Leonrado.

Zdziwiła się doborem uczestników wyprawy przez niego dokonanych, ona sama nie wzięła by takiej na przykład Elizabeth, ale de Singwa był doświadczonym poszukiwaczem przygód i z pewnością wiedział co robi.


-A co do was, kochani! Zbierzcie rzeczy, które chcielibyście zabrać ze sobą, pożegnajcie z rodzinami i ruszamy za pół dzwonu! Nie zapomnijcie o ładnym prowiancie i przemiłym napitku!


Słysząc te słowa Lilla na powrót ruszyła do rodzinnego domu. Jej matka już nie spała. Starsza kobieta, przygarbiona od ciężkiej roboty i noszenia pod sercem dziewiątki dzieci, z czego przeżyło siedmioro, pierwsza krzątała się w obejściu. Uśmiech pojawił się na jej ustach gdy zobaczyła jasną sylwetkę córki. Nie rozumiała już swojego dziecka, ale była z niej dumna. Gdy Hilda siedem lat temu wytłumaczyła im na czym polega powołanie paladyna przestraszyła się co prawda, ale teraz już wiedziała, że każąc zostać dziewczynie na gospodarce skrzywdziłaby ją niezmiernie i samego boga by obraziła.

-Witaj matulu -
Lilla złożyła pocałunek na jej pooranej zmarszczkami twarzy- Ja już wyruszam, wezmę tylko swoje rzeczy.
-W sieni stoją, przygotowałam Ci także jadło na kilka dni, zamek co prawda blisko, ale lepiej mieć za dużo niż za mało - Anna Kelvar pogłaskała córkę czule po policzku.
-Dziękuje, pożegnaj wszystkich ode mnie, nie będę ich budzić. Niedługo się zobaczymy, po wyprawie nim wrócę do świątyni zawitam do wioski.

Starając się zachować ciszę Lilla wzięła podróżny worek, do którego wpierw wsadziła przygotowaną żywność, starą wyszczerbioną tarczę z symbolem wschodzącego słońca i długi miecz. Kolczugę założyła dopiero na zewnątrz i tak wyekwipowana ruszyła w kierunku karczmy. Dotarła tam znów pierwsza, mając jeszcze chwilę czasu ukucnęła przed wejściem i wystawiła twarz w kierunku, tak lubianych, promieni słonecznych...
 
Nadiana jest offline