Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2008, 22:21   #217
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Celestin przewrócił oczami.
- Czy to lustro cię zmienia, czy też zdążyłem zapomnieć jak potrafiłeś denerwować matkę?
- Podejrzewam, że starałem się to robić, aby dzieci o tym nie wiedziały.
- uśmiechnął się czarująco. - To był też jeden z powodów dla których twoja matka za mnie wyszła.
- Nawet tak nie mów.
- Celestin wypił łyk herbaty.
- Ale niechcący usłyszałem, że macie problemy ze zrozumieniem problemu.
- Przepraszam cię za niego.
- srebrnowłosy zwrócił się do ciebie.
- Podejrzewam, że to żaden sen...
- Dokładnie jak długo podsłuchiwałeś?
- ... tylko wszyscy znajdujemy się wewnątrz lustra.
- Słyszysz co do ciebie mówię? Nie ignoruj mnie!
- Dlatego słowa Celestina działają na środowisko, a twoje już nie tak bardzo.
- Niby skąd to wiesz?
- srebrnowłosy zdawał się coraz bardziej poirytowany.
- Bo ja tu jestem, a żadne z was tego nie chce. Zakochani nie lubią jak się im przerywa.
- Uduszę cię.
- rzucił Celestin przez zęby i załamany zakrył dłonią oczy w geście rozpaczy.


Prawie wyplułam herbatę. Zakochani!? Przypomniałam sobie o moich ostatnich poczynaniach i kolor czerwony znowu zagościł na mojej twarzy. Starszy mężczyzna na pewno to widział i teraz wysnuł TAKIE wnioski. Biedy Celestin się załamał.
- ależ nie - zaczęłam nerwowo machać rekami - to nie to na co wyglądało, to moja wina, bo ja się tak strasznie zdenerwowałam i nerwy mi puściły i zmęczona jestem a on nie miał wyboru i to on jest tutaj ofiarą - wyrzucałam z siebie kolejne zdania z prędkością światła, na jednym oddechu - bo mógł mnie co prawda odepchnąć ale starał się być miły a ja byłam nie do końca przytomna i jakoś zatarły mi się granice i w ogóle to proszę mu tak źle nie życzyć ... - wreszcie sekwencja zwolniła i zatrzymała się - przepraszam - powiedziałam w końcu. Nie do końca wiedziałam za co. Może za to, że przez moje samolubne zachowanie narobiłam Celestinowi kłopotów, a może za dziwny i żenujący słowotok? W każdym razie należało się. A teraz szybka zamiana tematu..
- mówił pan coś o lustrze?

- Doprawdy patrząc na was...
- zaczął ojciec Celestina, ale nagle poczułaś mocne pociągnięcie w okolicy brzucha i ból.

- Długo masz jeszcze zamiar spać?! - wściekły głos Margot nie pozwolił ci zbyt długo trzymać oczu zamkniętych.
Wyrwała ci z ręki fragment lustra i prychnęła. Możliwe też, że w okolicy nerek miałaś odcisk podeszwy jej buta. Pewnie dlatego to miejsce tak piekło bólem. No cóż.
- Wstawaj! Idziemy! - odwróciła się na pięcie i ruszyła wzdłuż granicy wody. Piasek zdawał się rozgrzany do granic możliwości.

-wcale nie spałam
– odpowiedziałam odruchowo przecząc, chociaż oczywiście skłamałam. A może nie? Ciekawe czy to był tylko sen? Gdyby się nad tym porządnie zastanowić to prawdopodobnie tak. Chociaż Celestin wydawał się taki realistyczny. Poczułam ciepło na policzkach. Tylko do, Theusa dlaczego?
Wstałam jak najszybciej i nie do końca jeszcze przytomna pobielam za Marot. Ziewnęłam, przeciągnęłam się i przeczesałam palami włosy (doprawdy zaczynało to zakrawać na tik nerwowy). Otwartymi dłońmi przetarłam oczy. Białowłosa pędziła przed siebie. Czyżby chciała się mnie pozbyć? Właściwie nie byłaby to żadna nowość, ale tym razem nie miałam nawet zielonego pojęcia gdzie się znajdowałyśmy. Postanowiłam jednak nie zgubić jej z oczu i przyspieszyłam. Po chwili intensywnego, prawie truchtu, dorównałam jej kroku.
- Rozmawiaj z Celestinem – przypomniałam powoli dochodząc do siebie. Zupełnie nie czułam tego odpoczynku, jakbym w ogóle nie przymykała oczu. – i tak właściwie.. gdzie my jesteśmy?

- Tam, gdzie powinniśmy być. - Zagadkowo odpowiedziała Margot.
Szłyście dobrą chwilę brzegiem, po czym pojawiła się mała chatka w lesie, który rósł po prawej stronie.



Margot nawet nie zwolniła. Kiedy dotarła do drzwi, bezceremonialnie otworzyła je.
- Caspian wróciłam!
Wewnątrz panował półmrok, ale od razu w oczy rzucało się jak został umeblowany pokój. Z gustem. Dobre, niespotykane meble. Kominek z gustem. I uroczy obrazek zaraz nad nim, przedstawiający jakąś zakochaną parę.
- Margot? - zza drzwi po lewej wynurzył się młody mężczyzna

Podszedł do niej i ucałował w czoło.
- Zaczynałem się martwić, że nie wpadasz na herbatkę... - dopiero wtedy ujrzał ciebie. - Miło mi jestem Caspian. - dygnął przed tobą, kiedy podałaś mu swoje imię.
- Ale, ale widzę, że przychodzicie tutaj z interesem. To może ja najpierw zrobię herbaty. - i ponownie zniknął za drzwiami.

Margot opadła na największe krzesło w pokoju.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline