Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2008, 10:20   #90
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kit westchnął cicho.
Porucznik zachowywał się tak, jakby we wskazówkach zegarka chciał odnaleźć sens wszechświata. Python popędził za Simone, uzbrojony, jakby spodziewał się wewnątrz chaty znaleźć słonia. Patrick obchodził chatę dokoła, najwyraźniej chcąc znaleźć tylne wejście, albo zajść ewentualnego wroga od tyłu. Narinda, wyglądająca jakby nagle opadła z sił, oparła się o pień drzewa i zdawała się odpoczywać, albo marzyć o niebieskich migdałach, a Imani nie bardzo wiedziała, czy trzymać się z dala od chaty, czy też popędzić za swoim panem.

Gdyby teraz zjawili się jacyś Simba - pomyślał - to byłoby wesoło...

Nie musieliby to być nawet Simba. Wystarczyłby zabłąkany bawół... Na szczęście nie słyszał, by w tych rejonach przebywały lwy. Chociaż, przy ich szczęściu, pewnie znalazłby się jakiś, który uciekł z ZOO. Albo z cyrku...

Obrzucił okiem okolicę.
Wszędzie panowała cisza i spokój. Wysokie trawy poruszał tylko łagodny wietrzyk. Gałęzie drzew pozostawały nieruchome. Żadne stada ptaków nie zrywały się w powietrze z wrzaskiem przerażenia.
Wyglądało na to, że nikt się nie wybierał w ich stronę. Przynajmniej ie otwarcie...

Uspokojony nieco ruszył w stronę gęstych zarośli, porastających okolicę. Pamiętając o niemiłej niespodziance, jaka spotkała Africię rozchylił je kolbą karabinu. A potem obszedł je dokoła i przyklęknął, by dokładniej przyjrzeć się swemu znalezisku.

W końcu podniósł się i ruszył w stronę porucznika.

- Chyba wiem, panie poruczniku - powiedział - dlaczego to miejsce nazywają Doliną Słoni. Tam - wskazał kierunek, z którego przyszedł - jest taki uroczy, gliniany teren. Jest tam dość dużo śladów słoni. Odciśnięte w mokrej glinie zastygły na mur. Najwyraźniej nawet deszcze nie zdołały ich zmyć...
- Ciekawe jest to - kontynuował - że są to zawsze ślady pojedynczych osobników. I chociaż myśliwym nie jestem, to sądząc po wielkości śmiało mogę powiedzieć, że były to osobniki dorosłe. Jeszcze ciekawsze jest to, że wszystkie ślady prowadzą tylko w jedną stronę, w głąb doliny. Żaden z tych słoni nigdy nie wrócił, przynajmniej tą samą drogą.
- Słyszałaś kiedyś o czymś takim, Narindo? - zwrócił się do Africii. Miał nadzieję, że kobieta, która tyle lat spędziła w Afryce, zdoła rzucić światło na tą zagadkę.

Rozważanie na temat tego, co mogło czekać na końcu tych śladów było rzecz jasna bezsensowne, ale zawsze mogło dostarczyć nieco rozrywki... Jak na cmentarzysko słoni było tu za mało śladów, ale może z głębi doliny jakiś magik przywoływał co jakiś czas słonia...

Spojrzał w stronę chaty.

- Czy oni nie powinni już wyjść? - spytał. - Możemy wędrować po nocy, ślad jest wyraźny, ale zachowanie Imani sugeruje, że powinniśmy się pospieszyć...
 
Kerm jest offline