Bycie w niebycie. Coś się zatrząsł w duszy Uwe, stal niczym kamienna rzeźba. Nawet nie mrugał, miarowy oddech i bicie serca nie wydawały się być podyktowane rytmem organizmu lecz nieznana symfonią myśli, serce biło wraz z nowymi koncepcjami, oddechy pojawiały się wtedy, kiedy pomruki świateł jaźni trafiały do niby-oczy metafizycznego zmysłu.
Inni ludzie z darem, tego przecież szukał. Znalazł przypadkiem i bał się. Bał co oni mogą mu zrobić i tego co on może im zrobić.
Ręka uczonego zacisnęła się w pięść, kości lekko zazgrzytały. To co pokazywało ciało, było zaledwie lekkim przeciekiem z fortyfikacji jaźni. Zabrał swą wolę,, aby powiedzieć. Tak jak nieraz czynią inni ludzie, myśląc i mówiąc w duchu. Lecz miał świadomość, że teraz ktoś to będzie słyszał.
- Uwe Schmit. Przedstawcie się kimkolwiek jesteście. I nie lękajcie się.
Był to straszny wysiłek. Człowiek był tak związany ze swą cielesnością, tak połączony, że nawet w głowie instynktownie niemalże układał myśli w słowa. Uwe postąpił inaczej, jego słowa w głowie nie były w rzeczywistości słowami. Czysta myśl, nie okryta niczym. Naga w swych emocjach i zamiarach, lecz przez to dosadniejsza.
Cisza i światło. Myśli obdarowanego galopowały dokoła w oczekiwaniu na odpowiedź, niczym na sygnał który każe przyjąć szyk, niczym szyk wojska. Sformować się na odpowiedź.
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |