Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2008, 18:03   #44
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację

- Smok, jakby jakiś mały, albo jaszczurka? Ech, to chyba gryzoń.

Przypatrywał się chwilę i postać zwierzaka była coraz mniej gadowata, a coraz więcej podobna do małego ssaka. Wiewiórki? Popielicy?
- Nie! To łasica – domyślał się. Rzeczywiście. To była łasica. Widział je nie raz, ale nie był nigdy dobry w odcyfrowywaniu rysunków. To, co inni natychmiast chwytali, Ernest łapał nieco później. Niewątpliwie, inteligencja estetyczna nie była jego najmocniejszą stroną.
- Tan pajac przesłał mi łasicę. Chyba – rzucił lewą ręką obrazek na stół. - Totalnie bez sensu. Jak nie ma co robić i zabawia się głupimi malunkami, to ma albo za dużo wolnego czasu, albo po prostu chce straszyć mnie. Czy to ma być zachęta odpowiednia dla osoby, którą się wysyła na wyprawę? Bez sensu – mówiąc to przypomniał sobie, ze udając się do namiotu Założyciela, jakiś dzieciak, chyba dzieciak, bo wtedy średnio kontaktował, nazwał Azę Łasicą. Ciekawy zbieg okoliczności, bowiem przecież wyłącznie za taki przypadek to uważał, ewentualnie za jakiś zabieg wysłannika listu, który miał go skłócić z Cyganami, szczególnie zaś z piękną Azą .Chyba upadł na głowę. Miał zamiar zrobić dokładnie odwrotnie.

Kiedy Aza ujrzała pergamin Ernesta usta jej zacisnęły się w linijkę, a z oczu posłała gromy w kierunku papierów. Ktoś sobie z niej żarty stroił? Strzeż się łasicy? To przytyk do niej?!? Jak śmiał ten...

Pergamin dziewczyny również powędrował na stół. Była zniesmaczona. Na papierze na środku kartki wyrysowano równiutką czarną kropkę. Tyle, nic więcej. Aura gniewu znacznie się zwiększyła.
- To dowcip jakiś? – Jej mina wyraźnie wskazywała na to, że jest niemile zaskoczona.
- Jakaś durnota! – Ocenił głośno Ernest. - Być może. ten osobnik cała inwencję zużył na łasicę.

Jednak został jeszcze list do nich wszystkich.
- Można? – Zapytał Założyciela dość słabym głosem.
Skinienie głowy. Sept Tours wziął wiec list, otwarł i odczytał:

Cytat:
Witam Wszystkich Członków Drużyny!


Jak już zapewne poinformował Was Caspian, Waszym celem jest wyspa Thetra. Znajduje się ona gdzieś na zachodnich woda Castille. Obecnie otoczona została kordonem międzynacjowym czeka na śmiałków, którzy pomimo zakazu penetracji zejdą na jej brzegi i opiszą ją oraz przywiozą artefakty.

Do Castille dostaniecie się taborem cygańskim. Tam, w Barcino czekać was będzie Don Emilio, który przysłuży się sprawie bardzo. Od niego otrzymacie niezbędne informacje. Wsadzi Was też na statek. A później już radzić sobie musicie sami.

Będę Wam dozgonnie wdzięczny za pomoc.
Powodzenia
Starzec

PS. Na Waszym miejscu, jednak nie chwaliłbym się, po cóż też zmierzacie na morze
.
- Taaak - skomentował nieco wolno, bowiem mroczki chodziły mu przed oczyma. Był chyba zmęczony i organizm, który chronił swojego właściciela, żądał natychmiastowego odpoczynku. – Wdzięczność, cóż za piękne słowa w ustach osoby, która bawi się gierkami jednocześnie udając dobrego wujaszka. Nie lubię takich drani, bowiem właśnie tacy obłudnicy starali się mnie kiwać podczas służby. Jednak jego słowa na mym rysunku nabrały teraz dla mnie rzeczywiście nowego znaczenia. Ostrożność! Powiada. Zgoda, zacznijmy jednak od tego, żeby uważać na niego właśnie i dociekać, jakież to interesy miał człowiek przysyłający nam takie pokręcone słowa połączone z niby życzliwym listem. Cóż, chyba od ciebie, Założycielu, zależy, czy tam dotrzemy. Natomiast ja mam tylko nadzieję, że wyzdrowieję do tego czasu.

Założyciel pogłaskał Azę po dłoni, co skłoniło ją do spojrzenia mu w oczy. Widać było, że stara się ją lekko udobruchać. Dziewczyna w końcu westchnęła i poprawiła włosy.
- Co do Cyrku, nie składamy veta - widząc zdziwione spojrzenia Założyciel kontynuował. - Zawieziemy was do Castille. Choć to może być trochę problematyczne, gdyż trzeba się będzie przedrzeć przez front wojenny. A co do pańskiego zdrowia - uśmiechnęła się w końcu do Ernesta - z pomocą Cyganek z pewnością zdąży Pan wydobrzeć do tego czasu.

- To dobrze, dziękuję. Wierzę w opiekę pana có ... znaczy pana Cyganek
– poprawił się szybko, specjalnie odwracając wzrok od Azy, żeby Założyciel nie zauważył, że nawet jak patrzy gdzieś indziej, to wzrok ciągle mu ucieka w kierunku dziewczyny. Jednak żywił nadzieję, że to właśnie Aza zostanie mu przydzielona do opieki. Próbował się uśmiechnąć i z taką dosyć zadowoloną padł na swój fotelik pogrążając się w ciężkim śnie.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 26-10-2008 o 18:27.
Kelly jest offline