Łot de fak? Przemknęło mu przez myśl.
Grzegorz czuł że istota ma nad nim przewagę. Nie dość że potrafiła go znaleźć w kilku tonach piachu, żwiru i gruzu to wręcz przejęła nad nim kontrolę zmieniając jego własną postać. Ale jego zadziorny charakter dał o sobie znać. - A tobie co? – mruknął głosem przypominającym przesypujący się piasek – rączki w naprawie czy trwale urwało, że sam nie możesz?
Bał się, musiał to przyznać. Ale po pierwsze zawędrował pieszo przez pół zrujnowanej Europy, więc z faktem że może zostać unicestwiony pogodził się dawno. Po drugie… jeśli umrzeć to nie na kolanach, zaś jeśli przeżyć to wynieść z tego jak najwięcej - A mogę zaatakować. Tylko co z tego będę miał poza ryzykiem? Tylko mi nie wyskakuj z tekstem z przedwojennych nagrań, że moje życie. Wymyśl coś bardziej konstruktywnego.
Wziął podawane mu ubranie i „przesypał” się do niego. Jego ręka zaczęła płynąć piaskiem do rękawa, jego sylwetka zaczęła znikać, aby pojawić się dopiero w płaszczu. Utwardził swoją strukturę tak, że biegnąc mógłby przebić się przez betonową ścianę i specjalnie tego nie poczuć.
Ryzykował. Ale który to już raz? Gotowy był zarówno zaatakować intruza, Legion, jak i zniknąć przy pierwszym podmuchu wiatru. |