Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-10-2008, 21:49   #11
 
Arslan's Avatar
 
Reputacja: 1 Arslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodze
Asus szedł pośród ruin. Błądząc pośród cieni przeszłości. Cieni tego co niegdyś było a teraz pozostała tylko po tym tylko zgliszcza. Tu i ówdzie czuł się jakby znajomo. Chińska dzielnica w której się znajdował była cieniem przeszłości, w sumie to chyba nawet jego przeszłości, ale nie zdawał sobie dokładnie z tego sprawy. Wskaźniki informowały o bardzo niskimi poziomie promieniowania. Stał na ulicy która za kilkanaście metrów rozwidlała się Krajobraz przypominał miasto po trzęsieniu ziemi. Stanął przed rozwidleniem. Spojrzał w prawo, spojrzał w lewo. Po czym ruszył wiedziony instynktem w lewą stronę. Minął samochód, lub jego resztki, zaglądnął w prawo za samochód, szukając sam nawet nie wiedział czego. Zadarł głowę spojrzał w niebo. Zmienił soczewkę, odziwo było tu jasne. Jedynie co zachmurzone, ale jasne. Idąc dalej dojrzał sklepik. Był pusty, to zastanowiło Asusa, choć sam nie widział czemu. W sumie kogo by miał tu zastać. Ducha. Nie na pewno nie. Ale ciągle miał przeczucie, przeczucie że w musi szukać, dalej szukać, czegoś, choć sam nie wiedział czego. Ten stan rzecz drażnił go, nie lubił niepewności, nie lubił niesprecyzowanych działań, a takie to właśnie było. Odwrócił się, ruszył dalej, szedł powoli warząc kroki. Uderzył pięścią w ścianę robiąc dziurę, rozbił ścianę odrywając kawałki płyty gipsowej. Po czym ruszył dalej. Był teraz w ciemny pomieszczeniu które było jakąś kafejką, czy czymś. Było w nim ciemno całkowicie ciemno. Z winy braku prądu, oraz gruzu który był za oknem, szyb nie było. Szedł dalej zdając się na przeczucie. Wszedł do innego pomieszczenia, chyba toalety. Tam też było ciemno i ponuro. Śmiertelnika napawało by to lękiem, odraza, przygnębieniem, ale nie jego. On już nie był zwykłym śmiertelnikiem. Nagle czujnik zwariował. Promieniowanie zniknęło. W głowie załączyło się coś nowego
-Wykryto aktywność w obszarze celu. Zakrawa klasyfikację o byt organiczny. Zalecane przeszukanie. Odwrócił się w stronę ściany przez którą przez wybite okna dostawały się promienie słońca. Popędził w kierunku który wskazywał mu sensor w czaszce. W powietrzu słychać było huk jego biegu. Metalowe stopy pędząc po betonie robiły niewielkie dziury jak po eksplozji małego ładunku wybuchowego. Wybiegł za róg ulicy odrzucając samochód który stał mu na drodze. Pognał w głąb uliczki obstawionej straganami. Nagle stanął jak wryty
-Co do …
 
__________________
Hakuna Matata, jak cudownie to brzmi ...
Arslan jest offline  
Stary 25-10-2008, 17:59   #12
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Przedziwny impuls targnął wszystkimi Wcielonymi. Green uznawał emocje jako jedynie wspomnienie po poprzednim życiu. Jednak teraz ogarnęło go dziwne przeczucie, niemiłe, ale zarazem przyciągające. Popatrzył porozumiewawczo na Richard'a i dostrzegł w jego szkilstym obliczu, że ten także poczuł wibracje. Kontynuowali jednak wędrówkę nie odzywając się słowem.
Ekipa poczęła mijać budowle, które z każdą rogatką ulicy zmieniały się i przybierały coraz dziwiniejsze kształty. Wsytające rusztowania i żelazne sztaby pomiędzy murami przypominały rozwarte szczęki monstrualnych paszcz potworów. Wytężając percepcję tu i ówdzie można było dostrzec delikatny ruch żelaza i pomruk. Kiedyś mówiło się, że ściany mają uszy. Dziś można by spokojnie dodać do tego głos i oczy.
W pewnej chwili do wszystkich dotarł nadal wyrazisty pogłos kakofonii-mieszanki wrzasku, wyzwisk, potoku niezrozumiałych słów, okrzyków i innych odgłosów. Tym razem nie można było zbyć incydentu, udając że nic się nie dzieje. Richard był zaniepokojny. Podszedł do Joseph'a, pytając o postój.
-Już jesteś zmęczony? A może się boisz? Nie mamy czasu, aby się zatrzymywać. Promieniowanie słabnie, a to dla nas niebezpieczne. Odpoczniemy w jednostce, teraz musimy jak najszybciej zająć się zadaniem.
Do celu pozostał już mały odcinek. Joseph czuł to gdyż, jak sam powiedział poziom radiacji stale obniżał się. Beta 12 znajdowała się dwie ulice stąd. Jako, że dalsze przejście było zablokowane przez gruz Joseph wskazał kierunek dalszej wędrówki przez małą uliczkę pomiędzy blokami. Cyborgom, które nie mieściły się w przejściu nakazł iść okrężną drogą. Przodem przepuścił kilku Wcielonych rozglądając się jednocześnie i próbując wychwycić każdy ruch wokół. Wyraźnie wychwytywało się tutaj jeszcze jedną obecność.
 
Caleb jest offline  
Stary 26-10-2008, 20:27   #13
 
Greg's Avatar
 
Reputacja: 1 Greg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemu
Łot de fak? Przemknęło mu przez myśl.
Grzegorz czuł że istota ma nad nim przewagę. Nie dość że potrafiła go znaleźć w kilku tonach piachu, żwiru i gruzu to wręcz przejęła nad nim kontrolę zmieniając jego własną postać. Ale jego zadziorny charakter dał o sobie znać.

- A tobie co? – mruknął głosem przypominającym przesypujący się piasek – rączki w naprawie czy trwale urwało, że sam nie możesz?

Bał się, musiał to przyznać. Ale po pierwsze zawędrował pieszo przez pół zrujnowanej Europy, więc z faktem że może zostać unicestwiony pogodził się dawno. Po drugie… jeśli umrzeć to nie na kolanach, zaś jeśli przeżyć to wynieść z tego jak najwięcej

- A mogę zaatakować. Tylko co z tego będę miał poza ryzykiem? Tylko mi nie wyskakuj z tekstem z przedwojennych nagrań, że moje życie. Wymyśl coś bardziej konstruktywnego.

Wziął podawane mu ubranie i „przesypał” się do niego. Jego ręka zaczęła płynąć piaskiem do rękawa, jego sylwetka zaczęła znikać, aby pojawić się dopiero w płaszczu. Utwardził swoją strukturę tak, że biegnąc mógłby przebić się przez betonową ścianę i specjalnie tego nie poczuć.
Ryzykował. Ale który to już raz? Gotowy był zarówno zaatakować intruza, Legion, jak i zniknąć przy pierwszym podmuchu wiatru.
 
Greg jest offline  
Stary 27-10-2008, 15:23   #14
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
-Co do...

Jedyne słowa które dało się wykrztusić widząc złotą postać. Nie był to Zbierający, chociaż lśniący, zakuty w pancerz nie prześwitujący niż w wnętrza.
Złoty korpus i zbroja, srebrzyste stawy. Do tego czarny wizjer. Istota organiczna?
Chyba tak, dyszała i wpatrywała się w Wcielonego.
Jej kroki wzbijające radioaktywny kurz zaczęły prowadzić dalej od Wcielonego, poza jego.


Bluzgi biegły potężnym echem, z każdą chwilą kiedy Legioniści Dusz, gówna grupa, zagłębiała się w korytarz. Coraz bardziej artykułowane słowa, wyczuwalny gniew i szaleństwo. Gniew i szaleństwo.
Odgłos jakby waliło się całe miasto. Budynki za nimi zaczęły się topić, betonowe morze poczęło gonić Wcielonych. Gniew oceanu z odbitymi twarzami. Szaleństwo i potok bluzgów mieszał się z potokiem.

-Dalej będzie za małe promieniowanie tak dla nas, jak i jego. Walczymy czy uciekamy tam?

Zakrzyczała kryształowa postać widząc , że potok i topienia z każdą chwilą ogarniało nowe gruzy z prawej i lewej.


-Pachole, pobliże bazy Legionu nie jest dobrym pomysłem.

Stwierdziła ciemność swym głosem. Zdawała się obserwować, wyzuwać wszystko. Ten gęsty mrok jakoś jednoczył się z nocą i... przemijaniem?

-Jestem służącym. Za atak dostaniesz wszystkie rzeczy z Bazy, o ile będziesz je w stanie unieść. Ja wybiorę tylko jedną.

Postać przybrała jeszcze trwalszą form. Czy raczej widoczną. Nastąpiło to chwile po tym jak rozpłynęła się w ciemności, otaczając Wcielonego. I chociaż nie było jej nigdzie, to zarazem była wszędzie dokoła w każdym kawałku nocy.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 01-11-2008, 18:55   #15
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Twarze, początkowo będące jedynie dziwną formacją rys i pęknięć na ścianach zaczęły nabierać kształtów i zwiększać się. Towarzyszyło temu narastające buczenie. Green nie tracił spokoju, rozglądał się raz po raz na boki. Gestem pospieszył ekipę przed sobą, jednocześnie zwalniając i pozwalając przejść przed sobą reszcie.
Napięcie narastające od momentu wejścia do uliczki ostatecznie eksplodowało serią nieopisanych wrzasków. Ściany wokół zlały się i wyrzuciły swe kształty w kierunku żołnierzy. Richard wskazał na ten obraz Joseph'owi, a zaraz zapytał się:
-Dalej będzie za małe promieniowanie tak dla nas, jak i jego. Walczymy czy uciekamy tam?
-To niechybnie nas pożre, mamy zbyt małe pole do działania całą grupą. Skieruj żołnierzy do przodu, niech uciekają.
Następnie odwrócił się do dwóch chorążych obok, z małymi karabinkami w rękach. Obdywaj byli zbierającymi. Ich ciała złożone były z płynnego metalu. Po ciałach przeskakiwały wyładowania elektryczne i wirujące śrubki.
-Ty i ty! Zostajecie ze mną. Liczę, że macie jakieś materiały wybuchowe, zwykła amunicja tego nie powstrzyma-powiedział wskazując na paszczę potwornej energii, jaka była już bardzo blisko.
Podczas gdy reszta uciekała z uliczki, trójka odwróciła się w kierunku agresora. Joseph wyciągnął przed siebie rękę i przez chwilę wyraz jego metalowej twarzy wygięła się lekko w skupieniu. Z pod ręki wysunęła się gruba lufa, poczuł jak przez jego ciało przepływa ładunek wybuchowy wprost do otworu. Na chwilę wszystko rozbłysło jaskrawym światłem, a czerwony pocisk wystrzelił w kierunku betonowych twarzy.
 
Caleb jest offline  
Stary 03-11-2008, 18:38   #16
 
Greg's Avatar
 
Reputacja: 1 Greg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemu
[MEDIA]http://www.metacafe.com/fplayer/yt-fp3TAwOVRw0/iron_maiden_prowler_1980.swf[/MEDIA]

-Pachole, pobliże bazy Legionu nie jest dobrym pomysłem.

Stwierdziła ciemność swym głosem. Zdawała się obserwować, wyczuwać wszystko. Ten gęsty mrok jakoś jednoczył się z nocą i... przemijaniem?

-Jestem służącym. Za atak dostaniesz wszystkie rzeczy z Bazy, o ile będziesz je w stanie unieść. Ja wybiorę tylko jedną.

- Tjaaaa…. Dla Ciebie pobliże bazy jest niebezpieczne, co? A dla mnie niby nie? Mądrala… – pomyślał Kotecki. – A co mi tam. Niech licznik Geigera ma mnie w opiece. A Ty panie mroczny – niewidoczny lepiej ubezpieczaj mi moją piaskową dupę bo jak wykorkuję po raz drugi to nawet Skłodowska – Curie cię nie wskrzesi gdy cię dorwę. – Dodał z kolei na głos.

I nagle znikł. Płaszcz i kapelusz upadły na ziemię. Było tylko słyszeć cichutkie skrzypienie, tak, jakby ktoś szedł po piasku. I czuć narastające ciśnienie. Jak przed burzą. Ciśnienie wzrastało. Atmosfera w pewnym momencie osiągnęła taki stopień że można było siekierę w powietrzu powiesić. Cisza. Powiał lekki wietrzyk. Ze szczytu pobliskiego muru odłamał się niewielki kamyk i zaczął spadać. Wyglądało to tak jakby czas biegł w spowolnionym tempie. Kamyk powoli spadał… spadał…. Spadł.
W pobliskiej ścianie wyrwało dziurę o wyglądzie zbliżonym do ludzkiej sylwetki. Następnie w kolejnej znajdującej się za nią. I kolejnej. I kilku następnych…

Baza Legionu Dusz
- Co do jasnej cholery tam się dzieję!?- Krzyknął humanoidalny kształt przypominający skrzyżowanie robocopa z dźwigiem i cysterną samochodową. Obrócił swoje czujniki w kierunku śluzy prowadzącej na zewnątrz bazy. Na 15 centymetrowej grubości wrota prowadzące do środka. Budynkiem zatrzęsło a wrota zauważalnie drgnęły i to na tyle silnie że posypał się pył ze ściany. I nagle wszystko ucichło

Główne wejście do Bazy Legionu Dusz
Grzegorz siłą rozpędu przebił kilka (naście?) kamiennych ścian i rozpłaszczył się na śluzie prowadzącej do środka bazy.

- Auuuuuuuu……… - mruknął zsypując się z powierzchni stalowych wrót. – No dobra, blaszanki. Jak nie kijem go to pałą…. - W postaci samego pyłu wzniósł się ponad bazę i osiadł na jej dachu szukając jakiejkolwiek szczeliny, wentylacji czy czegokolwiek przez co mógłby wniknąć do środka.
 

Ostatnio edytowane przez Greg : 03-11-2008 o 20:50. Powód: kosmetyka i próba wrzucenia dźwięku
Greg jest offline  
Stary 05-11-2008, 16:56   #17
 
Arslan's Avatar
 
Reputacja: 1 Arslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodze
-Ja chyba śnię. Co to jest, to, to nie możliwe Istota wyglądała niesamowicie. Była, była na swój sposób piękna. Cała koloru złota, wspaniała, dostojna. Asus nigdy nie widział czegoś podobnego. Patrzyła jakby na niego, i jakby nie na niego. Była nie z tego świata. Tego był pewien. Przyglądał się jej, nie było ta istota podobna do niczego co widział, co widział od, od tamtego dnia. Gdy obracała się, rozglądając wokoło, złote refleksy odbijały się na jej pancerzu. Asus czuł się dziwnie. Nie potrafił powiedzieć, określić co to. I choć był w większości maszyną, skrywającą ludzką duszę, to jednak czuł się dziwnie. Jakby właśnie ta dusza, ta cząstka człowieczeństwa dochodziła do głosu, właśnie tu właśnie teraz. Dlaczego, dlaczego ja się tak dziwnie czuję, nie rozumiem tego, nie pojmuję Co tu się dzieje, kim, czym to jest. Podszedł bliżej i krok w stronę tej istoty. Stop wzbiły tuman kurzu. to uczucie, spowodowane brakiem promieniowania, czy, czy to cos to wywołuje Wtem istota ruszyła, ruszyła do przodu, powoli, bez pospiechu. Asus słyszał jak działają jej zawiasy, układy hydrauliczne, takie jak jego, ale i jednocześnie inne. Istota ruszyła przed siebie mijając go. Nagle Asus doznał wewnętrznego wstrząsu, chciał wiedzieć. Postąpił 2 kroki do przodu i odezwał się.
-Witaj, k..k… – zająknął się – .. kim ty jesteś, co tu robisz, czego chcesz.
 
__________________
Hakuna Matata, jak cudownie to brzmi ...
Arslan jest offline  
Stary 06-11-2008, 14:57   #18
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Joseph Green
Fala rozpierzchła się na miliardy kawałków, krople płynnej konstrukcji zrosiły wszystko deszczem by zaraz porem, pozbawione duchowej spoistości, nabrać stałej formy. Huk eksplozji jeszcze długo rozchodził się w berlińskich ruinach jakby dmąc na potęgę nowinę o trwaniu Wcielonych i wygraniu wali o ten marny byt. Zażenowany tym przekazem świat, nie odpowiedział. Echo ustało.
Nie minęło wiele wód rzek czasu i nie chciało minąć, kiedy połączona już grupa Legionistów Dusz dotarła na obrzeża promieniowania. Radioaktywny wiatr przeplatał się między budynkami niczym nitka z igłą wiedziona ręka szalonego krawca. Nie mniejszy obłęd stanowiło wschodzące słońce, złoty zarys tarczy ponad czarnymi chmurami, tacza Heliosa nie mogąca przebić się płaszcze mroku. W takich oto okolicznościach oddział stał mając za sobą ruiny i alejki, a przed sobą zapadnięcie terenu i brak promieniowania. Czegoś czego bali się niegdyś ludzie, mocy atomu, Wcieleni przeklinali godzinę wyzwolenia atomowej iskry mimo to nazywając ja błogosławionym trwaniem.

-Pozamiatane chłopaki.

Wodna istota zwróciła się do milczących cyborgów swym melodyjnym głosem, trochę rozbawionym. Lecz śmiech nie był najlepszym rozwiązaniem. Dosłownie wymiecione, pustka jak po wybuchu w strefie zero, ani śladu danej placówki, ani śladu budynków czy Wcielonych, ani śladu duchowej aktywności, ani śladu radiacji. Pośród tej okrągłej pustki rozpierała się wieża niczym cedr zielony. Wąska od dołu, szeroka u góry, połyskująca złowieszczo swą gładką powierzchnią. Niczym tafla wody, odporna na każde zaburzenie, niczym lodowa baszta. Żołnierze komentowali między sobą.

-Kult Maszyny? Różane Ostrze... To bajka... Cóż to...

Grzegorz Kotecki:

Trzask, zamieszanie, gwar reorganizujących się Legionistów Dusz. Cała placówka była zwitkiem wielu budowli, lecz te najważniejsze sprawiały wrażenie nader potężnych. Tysiące pocisków z karabinów Zbierających powędrowały w stronę Grzegorza, trojka Poszukujących, dwie istoty ułożone z niezręcznie poskładanych gruzów oraz zwinna postura ziemnego golema. Wszyscy trzej zmierzali w Twoją stronę. Potężny cios jakiegoś z Legionistów wrzucił Koteckiego na sam środek placu musztry. W momencie uderzenia odzyskał stałą formę. Było to uczucie podobne do ogłuszenia, kiedy zwartość ciała pozostała zachowana tylko obcą siła uderzenia nie zaś wysiłkiem woli.
Reflektor Zbierających biegały po placu i pobliskich pokracznych konstrukcjach nie zważając na nikle wschodzące słońce. Na samym placu obroną dowodził nie kto inny, jak komendant placówki. Humanoid z płynnego metalu pokrytego pancerzem nieśmiertelników kazał podejść komuś do Grzegorza. Pył wzbił się w górę pod krokami maszyny. W całych zamieszaniu obrony zdawało się być cicho. Niepokojąco cicho.
Mrok dotarł i tu, teraz w słabym świetle natury i potężnym reflektorów było widać czarną sylwetkę. Wchłaniała w siebie światło, pożerała każdy promień. Nieskończenie i doskonale w swym mroku samym aktem złej woli odrzuciła Wcielonego mającego pozostać na placu. Z tańcujących po ścianach cieni wyłoniły się złowieszcze sylwetki, bezkształtne łapy i ptaki których nie miało prawa być przed zagładą. Lecz promieniowanie zmieniało reguły. Bezkształtna masa cienistego zwierzyńca oderwała się od ścian atakując pobliskich Legionistów. Na placu pozostał Grzegorz odzyskawszy pełną sprawność, dowódca placowki oraz mroczna istota.

Metal z mrokiem zaczął się siłować lecz był to bardziej pojedynek woli niż fizyczny, pojedynek woli i pamięci o dawnych ciałach. Gniecenie nieśmiertelników i szarzenie czerni, moc i moc, uderzenie i uderzenie. Ta walka mogła by trwać eony, do wypalenia się słońca czy ostatecznego spadku radiacji. Oczywiście później dołączyliby się Legioniści. Tymczasem teraz stal Grzegorz.
Pomoc mroku czy Legioniście Dusz, może uciec? Trzask i metalowe krople padające spod powłoki dowódcy świadczyły o jego podupadającym stanie. Tak samo jak prześwitując miejscami sylwetka cienistego Wcielonego.

Asus:
Dyszenie niczym oddech który Wcieleni utracili wraz ze swą śmiercią, poczucie cielesności. Zza szkła zdawało się coś patrzeć na niego, obserwować, wyczuwać i starać się zrozumieć. Nie wiadomo skąd, czy raczej szok upośledziła percepcję, stworzenie podało Asusowi małą skrzyneczkę na modłę dawnych dysków twardych.
Odeszło bez słowa i szmeru, tak szybko, że gonitwa stała się bezskutecznie. Radiacja wróciła do dawnego poziomu. Bóg Maszyna liczył na wykonanie zadania.
Przez chwile wydawało się Zbierającemu, że w jego martwym, metalowym ciele bije serce. Po chwili uświadomił sobie o fakcie terkotania śruby.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 11-11-2008, 18:06   #19
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Krater ział głębią i ciszą. Zamiast typowego buczenia, pracy maszyn tutaj nie było słychać nic. Ledwie przebrzmiało echo eksploazji, a oddział został spowity przedziwnym spokojem. Ale nikt nie dał się zwieść-dzieło architektury na środku krateru nie mogło oznaczać nic dobrego. Kompania zaczęła szpetać między sobą, zniecierpliowiona. Green przeszedł parę kroków do przodu. Poczuł, że jego metalowe płyty wyginają się i zgrzytają o siebie. Stanął, jakby trafił na niewidzialną ścianę. Wyprostował jeszcze swój wysięgnik i dostrzegł, jak tworzą się na nim cienkie żyłki korozji. Tutaj kończy się promienowanie, dalej już nie pójdzie. Choć sam stanowił solidnie złożoną konstrukcję, poniósłby jednak ogromne ryzyko, gdyby odważyłby się zejść w głąb ogromnego leju. Zawrócił do grupy i odwrócił się do wielkich cyborgów. Zapytał żołnierza obok, który miał także tytuł inżyniera:
-Niezła budowa. Jak długo mogą wytrzymać bez promieniowania? Zamierzam użyć ich do rekonesansu tego terenu.
 
Caleb jest offline  
Stary 14-11-2008, 13:41   #20
 
Greg's Avatar
 
Reputacja: 1 Greg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemu
Grzegorz wzniósł się ponad zabudowania Legionu. Pomiędzy budynkami zaczęło pojawiać się coraz więcej żołnierzy, ich czujniki i radary skierowały się w jego stronę. Zaterkotały karabiny maszynowe, tysiące pocisków poleciało w jego kierunku. Wszystkie przeleciały przez niego, nie czyniąc mu większej szkody. Jednak jednoczesne uzupełnianie odrzuconych siłą pocisków struktury jego ciała, szybowanie na lekkim wietrze i robienie uników było zbyt trudne do wykonania jednocześnie. Zaczął opadać na ziemię. W jego kierunku pobiegła trójka Legionistów. Dwie istoty ułożone z niezręcznie poskładanych gruzów oraz zwinna postura ziemnego golema. Wcielony w postaci niewielkiej chmury opadł na tą dwójkę nieporadnie złożoną z gruzy. Wypełnił sobą każdą szczelinę między kamieniami… a potem zwiększył swoją objętość. Dookoła poleciały odłamki skał i kamieni. Pozostał jedynie Grzegorz. Jednak w chwili, gdy koncentrował się na powrocie do swojej postaci, potężny cios pozostałego golema rzucił nim kilkanaście metrów, wprost na środek placu musztry. Pomogło mu to zmienić postać ale nie w ten sposób w jaki to sobie wyobrażał.
Na placu pojawił się dowódca bazy. Postać z płynnego metalu zaczęła wydawać polecenia i zaprowadziła jako taki ład. Kotecki został otoczony przez Zbierających. Byłby to jego koniec, gdyby nie to, że spotkany „cień” przyszedł mu z pomocą. I najwidoczniej przyprowadził kolegów. Rozgorzała bitwa, „cień” z dowódcą bazy, jego sprzymierzeńcy z pozostałymi Legionistami. Kolejnym ciosem Grzegorz poleciał i upadł wprost pod nogi walczącego dowódcy. Ten zajęty walką woli z „cieniem”, nie zwrócił na niego większej uwagi. Dotychczasowy sprzymierzeniec Koteckiego zaczął blednąć, jednak postać dowódcy wyglądała jakby się topiła, płynny metal zaczął kroplami spływać na poziom ziemi i zastygać. Kto wygra?

- Blaszanki jak coś to chociaż widać. I wiadomo co się po nich spodziewać – mruknął pod nosem Kotecki. Jego postać zaczęła transformować. Zaczęła twardnieć aż w rezultacie… zaczęła wyglądać jak gigantyczny dwumetrowej długości młot. Młot oparty trzonkiem o ziemię, wziął zamach, zatrzymał się widocznie na sekundę lub dwie… i z potężną siłą uderzył w dowódcę bazy. Rozległ się wielki, ogłuszający huk. Postronny obserwator mógłby przysiąc, iż od młota dobiega nucona piosenka:

„Młotkiem, młotkiem, młotkiem przez łeb…
Tak dziś Przymierze zarabia na chleb…”
 

Ostatnio edytowane przez Greg : 14-11-2008 o 13:42. Powód: kosmetyka i makijaż ;P
Greg jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172