Wątek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2008, 20:50   #121
Mijikai
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Kimmuriel spojrzał na siebie tylko po to, by zorientować się, że jest w mocno za szerokiej, brzydkiej, matowej piżamie. Zacisnął zęby ze złości i usiadł na łóżku, po czym rozejrzał się po klaustrofobicznym pokoju bez większych nadziei, że ujrzy swój dobytek. Oczywiście - nigdzie go nie było, zgiął się w pół i ukrył twarz w dłoniach, gdy nagle ujrzał przez palce rąbek swego kapelusza...! Cóż za zaskoczenie, całe jego ubranie leżało właśnie tam. W myślach zganił się za nieuwagę, ale w duchu czuł się szczęśliwy, że krasnoludy nie przywłaszczyły sobie jego skromnego majątku. Przebrał się szybko upychając szare szmaty, które przed chwilą stanowiły jego ubranie, w miejscu, z którego zabrał własne odzienie. Nie było tylko pasa oraz tego co było przy nim. "Ostrożni...!" - pomyślał i podszedł do drzwi, aby wydostać się z komnatki.

Dopiero teraz zauważył jak dziwnie była skonstruowana ta furtka na wolność. Klamka znajdowała się w ścianie obok, a same drzwi opatrzone były uchwytem z podobizną jakiegoś czarnoskórego mężczyzny, który bardzo zaciekawił Kimmuriela. Na szyi ów mężczyzny wisiała obręcz, która, najprawdopodobniej miała robić za kołatkę. Jak zwykle, namacalnie, wysoki elf postanowił zbadać znalezisko. Przylgnął do odrzwi i najpierw delikatnie pstryknął, a potem już z większą pewnością przejechał ręką po "głowie" czarnoskórego. Okazało się, że była wykonana z metalu, co nie zdziwiło Kimmuriela, wiedzącego o ich umiłowaniu do metalurgii. "Dość oględzin !" - zedecydował i nacisnął klamkę, po czym odbił się od drzwi , które ani drgnęły. Nie zrażony podszedł znowu i tym naciskając klamkę, pociągnął również za obręcz. Znowu nic ! Sfrustrowany odwrócił się, zatoczył kółko po pokoju i powrócił do zmagań z drzwiami. Nacisnął klamkę i pociągnął uchwyt do siebie - to znaczy, w dół. Uchwyt chyba drgnął, lecz elf nie miał wystarczająco dużo siły...! Nie myśląc wiele, złapał się za uchwyt i poderwał nogi do góry, by ten ustąpił - i tak też się stało. Zaraz po pociągnięciu go w dół drzwi pojechały w przód, po czym schowały się w ziemi. Przeszedł nad nimi kiwając powoli głową z uznaniem. Nie lubił chwalić innych ras, ale krasnolud zrobiły na nim duże wrażenie tym mechanizmem. Z drugiej strony znajdował się dokładnie taki sam uchwyt, spoczywający dokładnie w takim samym zagłębieniu - elegancko i z uśmiechem Impraezl zamknął za sobą drzwi.

Znalazł się w korytarzu. Było w nim naprawdę wiele drzwi. "Mhm...! Zobaczmy, czy byłem ich jedynym pacjentem... - na myśl przyszedł mu sposób leczenia i zachichotał - a może reszta "wyzdrowiała" po samym ujrzeniu lekarstwa ?" Zajrzał do sali po lewej stronie - okazało się, że była tam dokładnie taka sama komnatka z jakiej właśnie wyszedł. Pusta. Zamknął za sobą drzwiczki i ruszył korytarzem, kiedy z niego wyszedł, rozejrzał się i odgadł, że musi znajdować się w centrum kompleksu, z którego odchodziło kilka korytarzy - a dokładniej, osiem. Najpierw Kimmuriel pomyślał, że na koniec, któregoś z nich musi być wyjście, ale pogubił się, gdyż wszystkie wyglądały tak samo. Znowu zaczynał osiągać stan frustracji. W centrum tego wszystkiego, na posadzce był wyryty okrąg, otoczony runami, a on stał dokładnie w jego środku, na głównej runie, która świeciła bladoniebieskawym światłem. Od niej prowadził "szlak" do innej, mniejszej runy, przypominającej głowę mężczyzny, również jarzącą się blaskiem. " Aha...! " - uśmiechnął się elf i sięgnął do niej to prostu przejście.

Gdyby to się nie udało - Kimmuriel poszedłby do końca korytarza, który wskazuje paląca się runa i skorzystałby z tamtejszych, ostatnich, drzwi, wierząc iż jest to właśnie przejście.
 
__________________
Młot na czarownice.
Mijikai jest offline