-Co do...
Jedyne słowa które dało się wykrztusić widząc złotą postać. Nie był to Zbierający, chociaż lśniący, zakuty w pancerz nie prześwitujący niż w wnętrza.
Złoty korpus i zbroja, srebrzyste stawy. Do tego czarny wizjer. Istota organiczna?
Chyba tak, dyszała i wpatrywała się w Wcielonego.
Jej kroki wzbijające radioaktywny kurz zaczęły prowadzić dalej od Wcielonego, poza jego.
Bluzgi biegły potężnym echem, z każdą chwilą kiedy Legioniści Dusz, gówna grupa, zagłębiała się w korytarz. Coraz bardziej artykułowane słowa, wyczuwalny gniew i szaleństwo. Gniew i szaleństwo.
Odgłos jakby waliło się całe miasto. Budynki za nimi zaczęły się topić, betonowe morze poczęło gonić Wcielonych. Gniew oceanu z odbitymi twarzami. Szaleństwo i potok bluzgów mieszał się z potokiem. -Dalej będzie za małe promieniowanie tak dla nas, jak i jego. Walczymy czy uciekamy tam?
Zakrzyczała kryształowa postać widząc , że potok i topienia z każdą chwilą ogarniało nowe gruzy z prawej i lewej. -Pachole, pobliże bazy Legionu nie jest dobrym pomysłem.
Stwierdziła ciemność swym głosem. Zdawała się obserwować, wyzuwać wszystko. Ten gęsty mrok jakoś jednoczył się z nocą i... przemijaniem? -Jestem służącym. Za atak dostaniesz wszystkie rzeczy z Bazy, o ile będziesz je w stanie unieść. Ja wybiorę tylko jedną.
Postać przybrała jeszcze trwalszą form. Czy raczej widoczną. Nastąpiło to chwile po tym jak rozpłynęła się w ciemności, otaczając Wcielonego. I chociaż nie było jej nigdzie, to zarazem była wszędzie dokoła w każdym kawałku nocy.
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |