Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2008, 22:05   #494
Lyssea
 
Lyssea's Avatar
 
Reputacja: 1 Lyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skał
Phaere

Syknęła ciche przekleństwo, wyładowując tym samym swój zawód brakiem jakichkolwiek rzeczy przy rannej. Jak na razie znalezienie jej w niczym jej nie pomogło. Może miała zginąć w walce z nieumarłymi. Cóż, może podróżowała bez rzeczy ponieważ w pośpiechu zapomniała ich zabrać... Na przykład z plaży. Chociaż nie mogła się dopatrzyć celu w ucieczce, a później ratowaniu przybyszów. Może to nie do niej należały rzeczy znalezione na plaży.
Nie mniej jednak Phaere uważała, że należy jej się nagroda za uratowanie tei'ner. Tymczasem wszystko wydawało się nie mieć najmniejszego sensu. Dziwoląg z wizji uratowany? Uratowany! I co z tego ? Nie wiadomo nawet czy się wybudzi, a póki co drowka nie władała nekromancją.
Jak na razie z ocalenia kobiety nie było żadnego pożytku, a wręcz przeciwnie. Ich pobyt na tej okropnej wyspie jeszcze bardziej się wydłużał.
"Dość tego zrzędzenia" - pomyślała, po chwili czując na sobie wzrok Fosht'ki. "Przecież jej nie zjem.- westchnęła wracając do ogniska, przy którym pozostały tylko dwie osoby.

-Nie musisz się martwić Fosht'ko. Drowy nie jedzą człekokształtnych.- zwróciła się do kobiety nie ukrywając sarkastycznego uśmiechu - Możesz sobie gdzieś odnotować. Może kiedyś napiszesz książkę- dodała z przekąsem.

- Twoja profesja nie usprawiedliwia braku manier,młoda damo- zwróciła się do łowczyni, próbującej wydawać rozkazy. Nie tędy droga, jeśli chce się prosić o pomoc mrocznego elfa. "Prosić" i "mrocznego elfa" w jednym zdaniu ,co prawda wygląda absurdalnie, jednak nie mniej niż "Wydawanie rozkazów drowiej czarodziejce, będąc przy tym człowiekiem".
Nie mniej jednak Phaere zajęła się zbieraniem drewna, po drodze zbierając wszytsko, to co wypadło z jej torby podczas walki lub tuż po niej.
Przyniosła kilka kawałków tłumacząc się, że będąc magiem bazuje głównie na sile intelektu, a nie mięśni.

-Wieczorne opowieści przy ognisku? - roześmiała się na prośbę Maureen. -Tak to jest, jak się nie słucha innych. - dodała już bez uśmiechu. - Czy ja wyglądam na pierwszego lepszego barda ? Może jeszcze mam zagrać na banjo? Ech... Mówić już się ledwie nauczyliście, a jeśli o słuchanie chodzi to długa droga przed wami. - powiedziała z wyższością, jednak łagodnym głosem, jak mówi matka do niesfornych dzieci.
Wbrew wszystkiemu drowka postanowiła jeszcze raz powtórzyć swoim towarzyszom swoją wizję. Być może przy okazji sama wpadnie na jakąś wskazówkę.
- Cóż, oszczędzę wam wskazówek jak korzystać z wróżebnej misy. To nie zabawa. Sama słyszałam o przypadkach, kiedy doświadczeni magowie nie wracali żywi,a co dopiero osoby nie zajmujące się magią. Każdy taki zabieg wiąże się z ryzykiem. Za zobaczenie paru obrazków można zapłacić najwyższą cenę. Moja wizja zaczęła się całkiem zwyczajnie. Doliny, lasy miasta rzeki. Nic szczególnego. -zaczęła lekko, jak gdyby opowiadała bajkę - Lecz chwilę potem, oczom moim ukazał się jeździec wracający z bitwy do swojej małej ojczyzny. Wyglądał jak wpółmartwy, lecz ciągle trzymał się na koniu, w nadziei na zobaczenie raz jeszcze twarzy swojej rodziny. - - teraz drowka zmieniła sposób mówienia na bardziej wyniosły. Jak gdyby była artystą opisującym dopiero, co skończone dzieło. - Chyba nie muszę wam tłumaczyć kim był ów jeździec ? - dodała całkiem zwyczajnie, jak gdyby był to tekst poboczny.
- Następnie znalazłam się jakby w wiosce. Chociaż wioski to teraz nie przypomniało, a tylko zgliszcza. Domki wyglądające jakby zrobione z cienkich gałązek, rozdeptane przez nieuwagę przez podróżnika. Lecz podróżnikiem tym nie był kto inny, jak sama śmierć. Mimo wszechobecnej krwi, nie widziałam, ani jednego ciała. Nawet najmniejszego fragmentu. Po zwłokach nie było śladu. Gdyby nie krzepnąca posoka na ruinach można by pomyśleć że wioska nie była zamieszkana... Zapach śmierci nie ściągnął nawet robactwa, jak gdyby obawiały się, że również poniosą los mieszkańców. - drowka potarła palcami swoje skronie, jak gdyby bolała ją głowa, a może próbowała sobie przypomnieć coś jeszcze... - Samo wspomnienie tego budzi lęk nawet we mnie.- mruknęła. Czy oddziały nieumarłych mogły być jeszcze jakiś czas temu zwykłymi wieśniakami?
- Na czym to ja skończyłam...? A tak... Więc w tym momencie zobaczyłam takie stworzenie - Tu skinęła głową na nieprzytomną kobietę - Walczącą z armią ożywionych trupów. Jednakże, była uzbrojona po żeby. Wcale nie zdziwiłabym się gdyby jej broń była magiczna. Natomiast nasze znalezisko nie ma przy sobie ni sakwy z drobniakami. - Phaere zamyśliła się spoglądając na tei'ner. Czy czasem błędnie pomyliła tą kobietę z wojowniczką, którą wtedy widziała...
- Jestem zmęczona. Kończmy już ten wieczorek grozy...- powiedziała z rezygnacją w glosie. -Jestem czarodziejką, muszę wypocząć nim znowu zabiorę się za magię. W końcu tutaj nigdy nie wiadomo co wyskoczy zza rogu. - powiedziała podpierając swoją głowę na ręce.
- Chciałam ją ostrzec przed ciosem nieumarłego, lecz nie mogłam zostać tam ani chwili dłużej, bo przeniesiona zostałam w inne miejsce.... Była tam budowla, ciągle jeszcze nie skończona, ale wydawało się jakby z każdą minutą wzrastała coraz bardziej... Zostałam zaskoczona... To chyba był buzdygan.... Ech. Mam już tego dosyć.-powiedziała odwracając się plecami i pogrążając w swoich własnych myślach. -Dajcie mi już spokój- drowka wyraźnie była rozdrażniona. Zamknęła oczy jak gdyby chciała dać im odpocząć od światła ogniska i masowała swoje skroni jak gdyby chciała uśmierzyć ból głowy.
 
__________________
Żeby ujrzeć coś wyraźnie, wystarczy często zmiana punktu widzenia.
Lyssea jest offline