Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-10-2008, 19:44   #491
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Anzelm, zagłębiłeś się w las, mijając po drodze Maureen, niosącą naręczne prostych gałęzi. Ponieważ mieliście tutaj przenocować rozsądne wydawało się zbadanie wreszcie terenu wokoło jeziora, a zwłaszcza kierunku, z którego zjawiły się szkielety.


Copyrights by: mister-kovacs

Ciepły, popołudniowy wiatr pieści Twoją twarz, gdy zataczasz szeroki łuk wokół jeziora. Chyba po raz pierwszy od wejścia w domenę tei'ner spoglądasz na las nie jak na kolejną przeszkodę, wrogą twierdzę czy na potencjalne legowisko potworów, ale jak na piękne, spokojne miejsce, które daje zarówno schronienie, jak i poczucie wolności. Przypomina Ci się dzień, gdy wydostałeś się z kopalni. Wtedy, po wyjściu z ciemnych korytarzy cuchnących dymem, potem i śmiercią, pierwszym zapachem znamionującym wolność był zapach leśnego poszycia. Wtedy powiedzenie "wolny jak wiatr" nabrało dla Ciebie realnego znaczenia. Podobnie teraz, po wyjściu poza obręb polany, spacer pomiędzy drzewami jest dla Ciebie synonimem wolności. Pomimo że nie możesz zupełnie się rozluźnić - w końcu poszedłeś się rozejrzeć - czujesz, że opada z Ciebie napięcie uwięzionego w klatce zwierzęcia. Znów jesteś dumnym wojownikiem, który ma władzę nad swoim życiem. Nieco niemiłym zgrzytem w tym wszystkim jest fakt "zachowania" bariery ale cóż... jak sam powiedziałeś "Interpretacja pochodzi od człowieka...". Jaki bóg przyjąłby innowiercę bez wielu dowodów oddania? Jaki zbrodniarz dowodzi swojej dobroci jednym czy dwoma szlachetnymi uczynkami? Ciężko Ci przyznać samemu przed sobą, że droga dobra jest o wiele trudniejsza i wymagajaca większej liczby wyrzeczeń niż jesteś skłonny dokonać. To nie to samo, co wbicie sztyletu między żebra pierwszemu lepszemu przechodniowi. Zło jest łatwe. Zwłaszcza, gdy już raz się go zakosztuje. Czyż wtedy, w nocy, nie wybrałeś łatwiejszej drogi? Jedna prosta modlitwa, mała blaszka między palcami i po problemie. Uratowałeś życie sobie i innym przy okazji. Życie było ważniejsze od duszy. Czy masz więc prawo zżymać się teraz, że inna modlitwa zagrodziła Ci drogę? Taka Fosth'ka na przykład: choć chwilami sprawia wrażenie, jakby miała podpalić świat, lub też rozkroić kogoś z czystej tylko ciekawości, ma jednak zasady. Próbowała powstrzymać drowkę przed zranieniem tei'ner nawet za cenę niewiedzy, która w tych okolicznościach mogła kosztować Was życie. A Ty? Ponoć bogowie umieją czytać w ludzkich sercach. Lecz w takim razie skąd te dziwne sny? W jakim celu zostały zesłane? Czy jakikolwiek bóg może wiedzieć co kryje się na dnie Twego serca, skoro Ty sam tego nie wiesz?

Pogrążony w rozmyślaniach podążasz przez las, zbierając przy okazji co lepsze drwa do ogniska - w końcu przed Wami długa noc. Póki co nie widzisz niczego interesującego - ot, ślady zwierząt, stare i nowe, nic nietypowego. Sytuacja zmienia się jednak, gdy docierasz do północnej ścieżki. Widać na niej wyraźne ślady podkutych butów szkieletów, ciągnące się przez połamane krzaki wgłąb lasu. Gdy przyglądasz się bliżej widzisz na liściach i poszyciu wzdłuż trasy ich przemarszu brązowe plamy. Zapuszczasz się ich tropem coraz głębiej i głębiej, ale nawet po przebyciu niewielkiego dystansu nie masz już wątpliwości: oddział przybył nad jezioro tropem kobiety. I to nie jeden; jakieś pół godziny marszu od obozowiska znajdujesz kolejne resztki szkieletów, a połamane gałęzie i kilka wyrwanych z korzeniami krzaków sugerują, że i tutaj magia była w użyciu. Dalsze tropy wskazują jednak, że już w tym czasie kobieta była ciężko ranna. Jeśli miała jakąś broń czy bagaż, zostawiła je pewnie daleko w tyle, by nie spowalniać ucieczki.


Copyrights by: mayhapsimgod

Bojąc się zapuszczać samotnie jeszcze dalej, wróciłeś do obozu. Wilki zniknęły z pola widzenia; jedynymi żywymi istotami na polanie prócz Was są konie i stadko łabędzi, spokojnie pożywiające się w jeziorze. Jednego z nich Łowczyni najwyraźniej zaplanowała Wam na kolację, gdyż właśnie składa się do strzału.


Copyrights by: darthenjoy

Maureen, z irytacją zauważyłaś, że "drużyna" znów się rozłazi, nie konsultując ani nie planując działań. Ciekawe co by zrobili, gdybyś nie poszła na polowanie? Jedli trawę? Choć z niechęcią przyznajesz, że sama zachowujesz się podobnie. Jednak teraz ważniejsze niż dogadzanie wszystkim jest dla Ciebie przeżycie. Ruszasz więc na obchód jeziora w poszukiwaniu broni. Nie jest to łatwe z powodu dużego rozrzutu szczątków, po jakimś czasie znajdujesz jednak kuszę w całkiem niezłym stanie oraz dwa niemal pełne bełtów kołczany. Niestety broń sieczna jest dla Ciebie zbyt ciężka, a jedyny sztylet zardzewiały. Zadowolona wracasz na swoje miejsce i skupiasz się na wyrobie strzał. Wyważenie drzewca to pracochłonny proces, dlatego do wieczora udaje Ci się zrobić jedynie 10 sztuk. Stare ostrza wreszcie się przydały. Teraz pozostaje tylko zrobić lotki - a przy okazji zyskać niezłe pieczyste. Uważnie składasz się do strzału i voila! Teraz trzeba tylko wyłowić kolację z jeziora.

Nathiel, siedziałeś z kolanem podciągniętym pod brodę, pogrążony w rozmyślaniach. Miałeś naturę wojownika. Nie w Twoim stylu były dywagacje filozoficznej czy religijnej natury. Nie oceniałeś innych, nie oceniałeś też siebie. W Twoim życiu do tej pory najważniejsza była dualistyczna klasyfikacja: przyjaciel-wróg. Cała reszta była zbędnym dodatkiem, nie wpływającym na jakość Twego życia czy przeżycia. Pomimo, że wielu nazwało by Cię złym - ostatecznie byłeś korsarzem - do tej pory sam o sobie nie myślałeś w ten sposób. Dla Ciebie był to zawód jak każdy inny. Jednak dziś Twoja przeszłość okazała się mieć znaczenie. A może nie ona? Może chodzi o coś innego? Czy ta rzeźbiona blaszka, którą nosisz na szyi mogła mieć jakieś znaczenie? Nie modlisz się przecież, tak na prawdę to tylko pusty symbol dalekiego boga. Nosisz go, bo inni tak robili. I mimo, że 'inni' dawno już zninkęli z Twojego życia, Ty dalej trzymasz się dawnych zwyczajów, jak marnej namiastki domu, przynależności do czegokolwiek. A to poczucie potrzebne Ci jest zwłaszcza teraz, gdy zamiast zgranej załogi otoczony jesteś bandą rozbitków. I choć to na statku mogłeś w każdej chwili znaleźć nóż między żebrami, tutaj własnie czujesz się o wiele mniej bezpiecznie. Klasyfikowany. Oceniany. Z kobietami, którzy zamiast być samowystarczalne potrzebują obrony. Z drowką, która - czujesz to podświadomie, to instynkt wbudowany w Ciebie jak w każdego męskiego drowa - tylko czeka na okazję, by zatopić ostrze swego bicza w Twoim ciele. Z kapłanem, który choć jest dobrym wojownikiem, zaczyna wzbudzać u Ciebie coraz większe podejrzenia; nadal jednak nie nadarzyła się sposobność porozmawiania z nim na osobności - Anzelm zniknął w lesie zanim zdąrzyłeś zareagować. Dobrze, że przynajmniej ten tchórz, Bast, uciekł; o jeden problem mniej.

Sięgnąłeś po kolejną porcję mięsa, popijając je wodą. Teraz, gdy minęła poranna słabość, poczułeś prawdziwie wilczy głód. Warto nabrać sił, skoro jest ku temu okazja. Obolałym po wczorajszym wysiłku mięśnią przyda się też trochę ćwiczeń.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 25-10-2008 o 21:44.
Sayane jest offline  
Stary 26-10-2008, 20:41   #492
 
Aurora Borealis's Avatar
 
Reputacja: 1 Aurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwu
Fosht'ka

Siedziała przy ogniu, pogryzając mięsko i częstując Kruka, nie odzywając się do innych - właściwie nie miała co powiedzieć. Sytuacja się przyjemnie ustabilizowała: bariera znikła, Nathiel siedział spokojnie, Anzelm i Maureen zaczęli wędrować, Phaere znów coś robiła przy leżącej. Czarownica zerknęła na nią ciekawie raz i drugi, nie ruszając się z miejsca; ostatecznie machnęła na to ręką, uznawszy, że i tak nic nie poradzi, a Drowka chyba już napatrzyła się na poranione ciało kobiety i teraz bada raczej jej ubranie i rzeczy.
- A jeśli znajdzie coś ciekawego? Może zatrzymać dla siebie i nie pokaże nam - Calcifer podżegał, mając nadzieję na drakę. - Coś świecącego, być może, albo magicznego, może coś do czytania.
- Jeśli zabierze dla siebie, to ta mała zauważy to gdy się zbudzi - szeptała Fosht'ka, głaszcząc go po dziobie. - Jeśli nie zabierze, pewnie powie o tym. A jeśli nie powie i nie zabierze, sama znajdę później - wyliczała. - Jeśli zabierze, nie powie i mała się nie zbudzi, trudno. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal..
- Prawda. Co zjadłem to moje - odparł, spoglądając jednym okiem na kawałek pieczystego w jej palcach. Uśmiechnęła się i wsadziła mu cały kawałek w dziób, zyskując chwilę ciszy. Podrzuciła parę badyli do ognia i wciągnęła rękę po częściowo rozżarzony węgielek. Zgrabnym ruchem podrzuciła go i zaczęła bawić się w przerzucanie go oszczędnymi, szybkimi ruchami z jednej ręki do drugiej tak, żeby się nie oparzyć.
Nathiel stwierdził, że noc będzie długa. Co miał na myśli? - pomyślała, gdy węgielek w końcu oparzył ją w nadgarstek i wylądował w trawie obok. Drow był taki cichy i zamyślony. Według jej wyobrażeń o wojownikach powinien ostrzyć lub czyścić broń, szukać pod kamieniami piwa lub trenować ciosy na pniach drzew, wykrzykując słowa świńskich piosenek. Po prawdzie to zdążyła w swoim krótkim życiu poznać kilkanaście wyjątków, ale miały imiona i nie nazywała ich wojownikami.
A to jest Nathiel. Ciekawe, o czym myśli? Kim był i jest? Co ma wspólnego z innymi, złymi Elfami? Jaki jest w środku? Też czarny, czy jakiś inny?
Postanowiła, że posiedzi jeszcze trochę przy ogniu i pomyśli o różnych sprawach, także o nim. Był nie mniej zagadkowy niż reszta drużyny, ale był też jedynym przy ognisku. A jak skończy rozmyślać, poszuka kija, bo znów gdzieś się podział, uporządkuje rzeczy w torbie, bo ostatnio trochę sobie tam namieszała, i poprosi kogoś o pomoc w przeniesieniu rannej bliżej ognia. Najlepiej Nathiela, w końcu nic nie robi. Poprosi, gdy tylko Phaere przestanie się przy niej kręcić. Niech nasyci ciekawość raz, a dobrze.
 
__________________
- Dlaczego nie wolno mi kłamać? (..) Dlaczego tylko ja mam być prawdomówna? Wujek nie myśli, że to jest wystawianie się na cel? Jasne jest chyba, że jeśli ktoś tu oberwie, to nie ci, którzy kłamią, tylko ja.
- (..) Tu nie o to chodzi, kto oberwie. Tu chodzi o to, żebyś nie dołączyła do ich stada.
Aurora Borealis jest offline  
Stary 27-10-2008, 17:39   #493
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
Maureen

Zbierając patyki na strzały łowczyni zastanawiała się nad słowami kapłana. Były mądre, ale nie rozwiązywały ich problemu: co zrobić z tą dziwną kobietą, i co w ogóle robić dalej. Interpretacja drowki, że mają uratować ranną, wydawała jej się naciągana. Bo niby czemu akurat oni? Dziewczyna na pewno miała rodzinę czy przyjaciół o wiele silniejszych od nich. To raczej ci powinni byli mieć taką wizję. O opcji, że mieli a zawiedli, łowczyni starała się nie myśleć. W każdym razie trzeba będzie przycisnąć Phaere odnośnie jej wizji. Nie możemy tak gnać na ślepo. - postanowiła, po czym skupiła się na bieżących czynnościach. Wracając do obozowiska zauważyła, że bariera zniknęła, a Anzelm podąrza w stronę lasu. Z jednej strony ucieszyło ją, że kapłan w końcu nie będzie więźniem polany. Łowczyni czuła, że fakt ten bardzo mu ciążył. Z drugiej strony jednak fakt zniknięcia osłony napełnił ją niepokojem. Zbliżał się zmierzch - pora, gdy poprzednio zjawili się nieumarli. Bariera przestała działać w najbardziej niefortunnym dla nich momencie. Oby znów nie przyszło im walczyć w nocy. Walczyć w ogóle zresztą. Zostawiła gałęzie na swoim posłaniu i pobiegła w las nazbierać tyle drew na opał, by starczyło na całą noc. Wy też się ruszcie! - krzyknęła do pozostałych - Wiem, że drowom nie przeszkadzają ciemności, ale chyba lepiej siedzieć w cieple, które dodatkowo odstraszy zwierzęta, niż w ciemnościach? Zresztą gdyby nas zaatakowano, my, ludzie, będziemy również przydatni w walce. No już, ruchy, ruchy! - pokrzykiwała na nich stanowczo. Siedzą tylko i się opierniczają, zamiast zadbać o własne interesy. Przecież nie karze im zbierać opału dla siebie samej. Nawet Phaere powinna to rozumieć.

Gdy od obróbki drzewców rozbolały ją dłonie, ptaszysko piekło się nad ogniem (znów patroszenie, błueee), a cała drużyna spowrotem zgromadziła się wokoło ogniska, łowczyni odwróciła się w stronę drowki. Słuchaj, Phaere! - miała nadzieję, że jej głos brzmi pewnie i stanowczo - Opowiedz nam jeszcze raz dokładnie, ze wszystkimi szczegółami, co widziałaś w tej wizji w świątyni. Nie sugeruję, że przemilczałaś coś przed nami. - zastrzegła się - Po prostu wtedy, w świątyni, było straszne zamieszanie, więc mogło nam coś umknąć. A zważywszy na to w jakiej jesteśmy teraz sytuacji, myślę że każdy szczegół jest ważny, prawda? Skoro wizja spełnia się tak dokładnie. - łowczyni popatrzyła w stronę pozostałych, szukając u nich wsparcia, które zneutralizuje stuprocentowo pewny wybuch złości drowki.
 

Ostatnio edytowane przez Ribesium : 27-10-2008 o 17:42.
Ribesium jest offline  
Stary 27-10-2008, 22:05   #494
 
Lyssea's Avatar
 
Reputacja: 1 Lyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skał
Phaere

Syknęła ciche przekleństwo, wyładowując tym samym swój zawód brakiem jakichkolwiek rzeczy przy rannej. Jak na razie znalezienie jej w niczym jej nie pomogło. Może miała zginąć w walce z nieumarłymi. Cóż, może podróżowała bez rzeczy ponieważ w pośpiechu zapomniała ich zabrać... Na przykład z plaży. Chociaż nie mogła się dopatrzyć celu w ucieczce, a później ratowaniu przybyszów. Może to nie do niej należały rzeczy znalezione na plaży.
Nie mniej jednak Phaere uważała, że należy jej się nagroda za uratowanie tei'ner. Tymczasem wszystko wydawało się nie mieć najmniejszego sensu. Dziwoląg z wizji uratowany? Uratowany! I co z tego ? Nie wiadomo nawet czy się wybudzi, a póki co drowka nie władała nekromancją.
Jak na razie z ocalenia kobiety nie było żadnego pożytku, a wręcz przeciwnie. Ich pobyt na tej okropnej wyspie jeszcze bardziej się wydłużał.
"Dość tego zrzędzenia" - pomyślała, po chwili czując na sobie wzrok Fosht'ki. "Przecież jej nie zjem.- westchnęła wracając do ogniska, przy którym pozostały tylko dwie osoby.

-Nie musisz się martwić Fosht'ko. Drowy nie jedzą człekokształtnych.- zwróciła się do kobiety nie ukrywając sarkastycznego uśmiechu - Możesz sobie gdzieś odnotować. Może kiedyś napiszesz książkę- dodała z przekąsem.

- Twoja profesja nie usprawiedliwia braku manier,młoda damo- zwróciła się do łowczyni, próbującej wydawać rozkazy. Nie tędy droga, jeśli chce się prosić o pomoc mrocznego elfa. "Prosić" i "mrocznego elfa" w jednym zdaniu ,co prawda wygląda absurdalnie, jednak nie mniej niż "Wydawanie rozkazów drowiej czarodziejce, będąc przy tym człowiekiem".
Nie mniej jednak Phaere zajęła się zbieraniem drewna, po drodze zbierając wszytsko, to co wypadło z jej torby podczas walki lub tuż po niej.
Przyniosła kilka kawałków tłumacząc się, że będąc magiem bazuje głównie na sile intelektu, a nie mięśni.

-Wieczorne opowieści przy ognisku? - roześmiała się na prośbę Maureen. -Tak to jest, jak się nie słucha innych. - dodała już bez uśmiechu. - Czy ja wyglądam na pierwszego lepszego barda ? Może jeszcze mam zagrać na banjo? Ech... Mówić już się ledwie nauczyliście, a jeśli o słuchanie chodzi to długa droga przed wami. - powiedziała z wyższością, jednak łagodnym głosem, jak mówi matka do niesfornych dzieci.
Wbrew wszystkiemu drowka postanowiła jeszcze raz powtórzyć swoim towarzyszom swoją wizję. Być może przy okazji sama wpadnie na jakąś wskazówkę.
- Cóż, oszczędzę wam wskazówek jak korzystać z wróżebnej misy. To nie zabawa. Sama słyszałam o przypadkach, kiedy doświadczeni magowie nie wracali żywi,a co dopiero osoby nie zajmujące się magią. Każdy taki zabieg wiąże się z ryzykiem. Za zobaczenie paru obrazków można zapłacić najwyższą cenę. Moja wizja zaczęła się całkiem zwyczajnie. Doliny, lasy miasta rzeki. Nic szczególnego. -zaczęła lekko, jak gdyby opowiadała bajkę - Lecz chwilę potem, oczom moim ukazał się jeździec wracający z bitwy do swojej małej ojczyzny. Wyglądał jak wpółmartwy, lecz ciągle trzymał się na koniu, w nadziei na zobaczenie raz jeszcze twarzy swojej rodziny. - - teraz drowka zmieniła sposób mówienia na bardziej wyniosły. Jak gdyby była artystą opisującym dopiero, co skończone dzieło. - Chyba nie muszę wam tłumaczyć kim był ów jeździec ? - dodała całkiem zwyczajnie, jak gdyby był to tekst poboczny.
- Następnie znalazłam się jakby w wiosce. Chociaż wioski to teraz nie przypomniało, a tylko zgliszcza. Domki wyglądające jakby zrobione z cienkich gałązek, rozdeptane przez nieuwagę przez podróżnika. Lecz podróżnikiem tym nie był kto inny, jak sama śmierć. Mimo wszechobecnej krwi, nie widziałam, ani jednego ciała. Nawet najmniejszego fragmentu. Po zwłokach nie było śladu. Gdyby nie krzepnąca posoka na ruinach można by pomyśleć że wioska nie była zamieszkana... Zapach śmierci nie ściągnął nawet robactwa, jak gdyby obawiały się, że również poniosą los mieszkańców. - drowka potarła palcami swoje skronie, jak gdyby bolała ją głowa, a może próbowała sobie przypomnieć coś jeszcze... - Samo wspomnienie tego budzi lęk nawet we mnie.- mruknęła. Czy oddziały nieumarłych mogły być jeszcze jakiś czas temu zwykłymi wieśniakami?
- Na czym to ja skończyłam...? A tak... Więc w tym momencie zobaczyłam takie stworzenie - Tu skinęła głową na nieprzytomną kobietę - Walczącą z armią ożywionych trupów. Jednakże, była uzbrojona po żeby. Wcale nie zdziwiłabym się gdyby jej broń była magiczna. Natomiast nasze znalezisko nie ma przy sobie ni sakwy z drobniakami. - Phaere zamyśliła się spoglądając na tei'ner. Czy czasem błędnie pomyliła tą kobietę z wojowniczką, którą wtedy widziała...
- Jestem zmęczona. Kończmy już ten wieczorek grozy...- powiedziała z rezygnacją w glosie. -Jestem czarodziejką, muszę wypocząć nim znowu zabiorę się za magię. W końcu tutaj nigdy nie wiadomo co wyskoczy zza rogu. - powiedziała podpierając swoją głowę na ręce.
- Chciałam ją ostrzec przed ciosem nieumarłego, lecz nie mogłam zostać tam ani chwili dłużej, bo przeniesiona zostałam w inne miejsce.... Była tam budowla, ciągle jeszcze nie skończona, ale wydawało się jakby z każdą minutą wzrastała coraz bardziej... Zostałam zaskoczona... To chyba był buzdygan.... Ech. Mam już tego dosyć.-powiedziała odwracając się plecami i pogrążając w swoich własnych myślach. -Dajcie mi już spokój- drowka wyraźnie była rozdrażniona. Zamknęła oczy jak gdyby chciała dać im odpocząć od światła ogniska i masowała swoje skroni jak gdyby chciała uśmierzyć ból głowy.
 
__________________
Żeby ujrzeć coś wyraźnie, wystarczy często zmiana punktu widzenia.
Lyssea jest offline  
Stary 27-10-2008, 23:49   #495
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Nathiel wydobył spod swej skórzanej kamizelki talizman i wpatrywał się w niego przez kilka minut pogrążony w zadumie. Czy ten przedmiot był dla niego czymś więcej niż kawałkiem rzeźbionej blachy? Czy wyobrażona na nim głowa dzikiej bestii jest tak naprawdę symbolem jego boga? Erythnul był - delikatnie rzecz biorąc - okrutnym, rządnym krwi sukinsynem. Uosabiał chaos i zło. Tak samo z resztą jak mroczne elfy. I chociaż w tej konkretnej chwili, gdy siedział spokojnie przy ognisku, można by nawet uznać, że ten wojownik nie przypomina w niczym ani tego bóstwa ani swych pobratymców, to jednak on sam gdzieś tam w środku widział podobieństwo. Teraz był kimś innym. Sobą stawał się w pełni dopiero wtedy, gdy przychodziło do walki. A gdy jego sejmitar rozpoczynał swój zabójczy taniec Nathiel stawał się dokładnie takim, jakim chciał go widzieć Erythnul - bezlitosnym, szalonym zabójcą. Nigdy nie okazał przeciwnikowi łaski i nie uważał, by którykolwiek z jego przeciwników okazał łaskę jemu, gdyby ich losy się odwróciły. Wiedział, że nie czyni to go ani lepszym ani gorszym. Może był po prostu równie zły jak oni.

Przez chwilę zastanawiał się czy nie powinien wyrzucić amuletu, jednak koniec końców nie widział ku temu powodów i schował go na miejsce. W ciągu następnych chwil jadł w spokoju kolejny kawałek mięsa wyciszając swój umysł i pozwalając mu się nieco odprężyć. Po skończonym posiłku zaś postanowił nieco się rozruszać. Mięśnie i stawy wciąż przypominały mu o wczorajszej potyczce, jednak wiedział, że dzięki ćwiczeniom ich stan ulegnie poprawie.

Odszedł kilkadziesiąt kroków od ogniska by nikt mu nie przeszkadzał oraz by on nie uczynił komuś nie umyślnie krzywdy gdy przejdzie do treningu z użyciem broni. Najpierw jednak postanowił wykonać kilka ćwiczeń rozluźniających. Dopiero gdy poczuł, że jego ciało jest gotowe by przejść do sedna postanowił dobyć broni. Sejmitar wyłonił się z pochwy z właściwym temu dźwiękiem, który dla czułych uszu drowa był najzacniejszą melodią. Nathiel trzymał przez chwilę miecz przed sobą, wznosząc ostrze w górę i wodząc po nim palcami wolnej dłoni niczym po delikatnej strunie. Uśmiechnął się mimo woli widząc, że ostrze jest prawie idealnie czyste. Walka z nieumarłymi niewątpliwie miała pewne atuty.

Przez krótką chwilę trzymał miecz w tej samej pozycji po czym gwałtownie opuścił ostrze i przeszedł do właściwych ćwiczeń. Sejmitar poruszał się z wdziękiem i gracją. Jego ruchy były przemyślane i precyzyjne. Z czasem ta wspaniała sekwencja śmiercionośnych manewrów zaczęła nabierać tempa i aż trudno było uwierzyć, że przeciwnikiem mrocznego elfa nie jest jakiś niewidoczny dla pozostałych potwór, lecz jego własna wyobraźnia. Zanim jednak ćwiczenia na dobre się rozpoczęły dobiegły go pokrzykiwania łowczyni. Nathiel był już na tyle pochłonięty swoim zajęciem, że zamierzał po prostu zignorować jej zalecenia. Prychnął na wzmiankę o rzekomej "przydatności ludzi w walce" i kontynuował to co zaczął. Gdy jednak wykonując kolejną serię szaleńczych ataków i piruetów poczuł spoczywający wciąż na sobie wzrok kobiety postanowił odpowiedzieć jej spojrzeniem na spojrzenie. Jak każdy męski drow był przyzwyczajony do tego, że kobiety traktowały go z wyższością i jak każdy drow szczerze nienawidził takiego stanu rzeczy. Co prawda Maureen nie była drowką i jej pojmowanie świata było pewnie zupełnie inne, jednak mimo wszystko wywoływało negatywne odczucia. Trzeźwo myślący wojownik dostrzegł jednak inne aspekty tej sytuacji. To dzięki łowczyni mogli sporzyć tak potrzebny im porządny posiłek. No i... koniec końców ognisko nie było chyba takim złym pomysłem.

Przez kilka sekund patrzyli na siebie z pewnej odległości. Nathiel trzymał swój sejmitar przed sobą, czubkiem ostrza skierowany ku ziemi. W końcu uznał ćwiczenia za zakończone, skinął głową po czym popisując się wywinął mieczem w powietrzu skomplikowaną figurę i umieścił go z powrotem na miejscu przy swym pasie i odszedł. Dopiero po dłuższej chwili wrócił do pozostałych przynosząc ze sobą tyle drewna ile udało mu się zabrać za jednym zamachem.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 28-10-2008, 00:05   #496
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Anzlem powrócił z lasu, gdy słońce prawie zniknęło za horyzontem. Gdyby zapędził się dalej w poszukiwaniu śladów, mógłby zgubić się w gąszczu kniei. Na szczęście bogowie nad nim czuwali i w porę zawrócił. W rękach trzymał dużą stertę gałęzi, a widząc pokaźny stos obok ogniska, domyślił się, że wszyscy wpadli na ten sam pomysł. Ranę na ręce znów musiał rozdrapać, męcząc się z jakimś konarem, bowiem bandaż ubrudzony był na wpół zielenią mchu, na wpół krwawymi palmami.

Swój udział w kolacji wyznaczył pomagając łowczyni ściągnąć z tafli jeziora upolowaną zwierzynę.
Tym razem bez pośpiechu, nauczony doświadczeniem zdjął szatę pozostając jedynie w przepasce i odsłaniając kościste ciało. W innych okolicznościach można byłoby go przyrównać do szkieletu, gdyby tylko takie porównanie było na miejscu. Zanurkował w odświeżającej wodzie, a po kilku chwilach suszył się przy ognisku, obok oskubanego ptaka.

Nie był skory do rozmów. Wpatrywał się zamyślony w ognisko, a do jego uszu docierało co drugie zdanie z dyskusji.
-Dziewczyna uciekała. W głębi lasu są ślady jeszcze jednej, o wiele większej bitwy-wtrącił gdy drowka wspomniała o dziewczynie-szukając jej rzeczy przemierzyłbym właśnie tą trasę.

Gdy noc na stałe zagościła na niebie, pozostała ostatnia sprawa do ustalenia. Znikła bariera, znikło tak więzienie, jak ochrona. Kapłan zaproponował Nathielowi, by na zmianę objęli warty, dając odpocząć kobietom.
 
Glyph jest offline  
Stary 28-10-2008, 18:31   #497
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
Maureen

Widzę, że dla Ciebie szczytem manier jest pomiatanie innymi, "o Pani" -
odparowała z sarkazmem łowczyni. Przypominam Ci, że nie wyświadczasz nam łaski robiąc czy mówiąc cokolwiek. Tkwisz w tym tak samo jak my i jeśli nie będziesz współpracować, będziesz chodzić głodna, zziębnięta i mokra!! - "Albo martwa", dodała w myślach. Dobrze, że przynajmniej Nathiel nie dyskutował, choć na zadowolonego też nie wyglądał. No ale w końcu namachał się mieczem wczoraj, może być zmęczony, lub doskwierały mu rany...
Oczywiście bez wykładu się nie obeszło, ech... Nie rozumiała, dlaczego drowka traktuje innych z taką złością. To znaczy rozumiała niechęć do siebie, zwłaszcza po wczorajszym niefortunnym zdarzeniu z księgą. Ale w ogóle humory drowki były dla Maureen zagadką. Chciałaby stwierdzić, że to nie jej zmartwienie i odciąć się jakoś od złośliwości drowki, zobojętnieć czy coś, ale nie mogła. Byli drużyną, jakkolwiek by to nie brzmiało, i musieli przebywać ze sobą jeszcze niewiadomo jak długo. Od tego zależało życie ich wszystkich.
Ale Phaere wczuła się w opowieść, trzeba jej to oddać. Szkoda tylko, że nie była to bajka a realne wydarzenia.

Czyli możemy przypuszczać, że naszym następnym przystankiem będzie ta wioska? - spytała pozostałych - Myślicie, że stamtąd własnie uciekała ta dziewczyna? Boję się tylko, że ruszając jej śladami wpadniemy na kolejną grupę pościgową. Choć z drugiej strony, skoro dziś cały dzień był spokój, to może dali sobie siana? Zresztą i tak nasza ranna nie wygląda na zdolną do podróży przez najbliższe kilka dni. Będziemy tu koczować czekając aż wyzdrowieje? - odwróciła się do Fosth'ki - Jaka jest Twoja opinia? Da radę podróżować? Zabawne, wszyscy jakoś naturalnie przyjęli, że ognista czarownica zna się na leczeniu. A przecież była magiem, nie kapłanem! Pewnie to przez jej szczere, otwarte podejście do innych, naturalna chęć niesienia pomocy. Maureen przez chwilę pozazdrościła jej tego, ale potem przypomnała sobie, że jednak wtedy inni pokładają w człowieku duże nadzieje - a co za tym idzie składają na jego barki wielką odpowiedzialność. Łowczyni stanowczo wystarczała odpowiedzialność, jaką miała na sobie teraz - za siebie samą. I... za Anzelma...

Z wdzięcznością przyjęła pomoc kapłana w wyciąganiu z jeziora łabędzia, a potem propozycję zwolnienia z warty. Chociaż z nerwów pewnie i tak nie będzie mogła zasnąć. Mimo to położyła się na posłaniu, pakując wszytskie swoje rzeczy do torby na wypadek, gdyby musieli w nocy uciekać, zostawiając przy posłaniu tylko kołczan i łuk, kuszę z bełtami oraz swój stary nóż. Leżąc na kocu i wpatrując się w gwiazdy Maureen przypomniała sobie ociekającego wodą kapłana. Musiała przyznać, że nawet naznaczony długą podróżą, skąpymi racjami i ranami prezentował się wcale okazale. "Jak na wojownika oczywiście!" - zreflektowała się, a potem zachichotała do siebie.
 
Ribesium jest offline  
Stary 29-10-2008, 00:57   #498
 
Aurora Borealis's Avatar
 
Reputacja: 1 Aurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwu
Fosht'ka

Na uwagę Phaere odpowiedziała cichym prychnięciem, nie unosząc nawet wzroku. Wymianę zdań jej i Maureen skwitowała ziewnięciem, a gdy Drowka poszła po drewno, puściła do Łowczyni oczko i pokazała jej ukradkiem uniesiony w górę kciuk. Dobra robota, to stworzenie trzeba zacząć wychowywać na coś milszego niż jest, zaśmiała się w duchu.
- Dzięki. Na dobrą sprawę pierwszy raz usłyszałam to od początku do końca - uśmiechnęła się, gdy Phaere skończyła. Faktycznie, jak dotąd wnioskowała całość po rozmowach i dociekaniach reszty grupy, nie słyszała bowiem "oryginału". - Nieźle opowiadasz, nawet bez banjo - dodała. - To miał być mój tekst - marudził Calcifer.

- Dziewczyna na pewno nie zerwie się na śniadanie rano, jeśli jest zrobiona z tych samych rzeczy co my - westchnęła po pytaniu Maureen. Poczuła się zmęczona. - Pewnie nie przeżyje, jeśli będziemy targać ją na noszach, choć nie wiadomo, można ryzykować. Możecie też kopnąć się na zwiad po śladach wskazanych przez Anzelma, a ja z nią sobie poczekam. Co do reszty truposzy, to albo wysłanych zostanie więcej, bo ta grupa zaniknęła, albo nie zostanie, bo tei'nerka i tak była umierająca, a grupa i tak miałyby iść sobie dalej patroszyć. Zauważcie, że dziś nic złego się nie stałooaaa.. - ziewnęła rozdzierająco, zasłaniając usta obiema dłońmi. Zaczęła wstawać. - Przepraszam. Wiecie, co do tego wszystkiego, pogadajcie rano, bo będzie więcej wiadomo. Nathiel, pomożesz mi przenieść dziewczynę bliżej ognia? Ciepło ogniska dobrze jej zrobi.
 
__________________
- Dlaczego nie wolno mi kłamać? (..) Dlaczego tylko ja mam być prawdomówna? Wujek nie myśli, że to jest wystawianie się na cel? Jasne jest chyba, że jeśli ktoś tu oberwie, to nie ci, którzy kłamią, tylko ja.
- (..) Tu nie o to chodzi, kto oberwie. Tu chodzi o to, żebyś nie dołączyła do ich stada.

Ostatnio edytowane przez Aurora Borealis : 29-10-2008 o 01:00. Powód: kosmetyczka.
Aurora Borealis jest offline  
Stary 29-10-2008, 09:16   #499
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Fosht'ka, Nathiel pomógł Ci przesunąć posłanie tei'ner bliżej ognia (a w zasadzie sam je przeniósł). Ułożyłaś swoje rzeczy - już dawno nie miałaś takiego porządku w torbie! Calcifer nie szczędził Ci zresztą uwag na ten temat. Dałaś mu pstyczka w dziób i zakopałaś się pod koc. Nawet nie zauważyłaś, gdy zapadłaś w sen.

 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 29-10-2008 o 19:20.
Sayane jest offline  
Stary 31-10-2008, 22:28   #500
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Nathiel, po wykonaniu swoich obowiązków zapadłeś w sen. Nie zgłosiłeś sprzeciwu odnośnie samotnego pełnienia warty stwierdzając, że akurat w tym wypadku lepiej przydasz się czujny w nocy niż w dzień. Póki co jednak masz zamiar zażyć trochę snu, zanim przyjdzie Twoja kolej.





 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 31-10-2008 o 22:33.
Sayane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172