Wątek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2008, 23:13   #122
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Najwyższy Kaplan z uwagą obserwował trzech przybyszów. Przez jego twarz skrytą przez kaptur, co pewien czas przebiegały cienie.
-Czemu szukaliście informacji o Sercu Nocy?
-Całe życie powinno być dążeniem do wiedzy. Czy korzystanie z biblioteki nie jest jednym z najlepszych sposobów jej zdobywania?-rzekł Blacker, po czym głos od razu zabrał Valar.
-By dowiedzieć się o nim czegoś więcej, lecz wasza biblioteka okazała się przesławiona i nie znaleźliśmy nic co mogłoby nam pomóc-odparł Valar, a przez twarze licznych Krasnoludów przebiegały grymasy wściekłości.
-Czy wy, marne istoty, cienie wspaniałości Krasnoludów, nędzne paprochy w obliczu naszej podrasy, śmiecie odnosić się do nas w tak haniebny sposób, obrażając nasz dobytek?!-odezwał się Najwyższy Kapłan.
-Jednakże wspaniałomyślny Kssunth zawsze okazuje swą wspaniałomyślność, więc my także ją okażemy nędzne robaki. Wielki Pan wielokrotnie przemawiał do społeczeństw całego świata, lecz tylko nieliczni ujrzeli geniusz Pana. Tylko waszą winą jest, że nie przystąpiliście do chwały u boku Władcy Cieni. Ale, żałosne istoty, nasz Bóg przyjmuje nawet nędzników, czyniąc ich na swój sposób wielkimi! Przyjmuje ich w każdej chwili, lecz kiedy odejdziecie od niego, spotka was zasłużona kara, psie syny!-przemówił Kapłan ze złością w głosie.
-Co chcieliście od Serca Nocy?-padło kolejne pytanie.
-Nie ja, lecz Alaron Elessedil-nagle zapadła cisza, której nie zmącił żaden odgłos. Równie nagle wybuchły wrzaski i gwar. Jedni oskarżali was o kłamstwo, inni nie wiedzieli co o tym myśleć. Nagle Kapłan uderzył berłem o podłogę, przy czym rozległ się odgłos podobny do grzmotu. Wszyscy ucichli.
-Znajdujecie się w świątyni, więc zachowujcie się godnie!-zagrzmiał Kapłan.
-Ojcze, chyba nie dasz wiary tym bredniom?!-odezwał się jeden z nich.
-Strażnicy Wrotowi donieśli, że pośród piorunów pojawił się Druid, a pośród drugich, zniknął. To tłumaczy jak dostali się do środka-warknął Kapłan, po czym popatrzył na trójkę pogardliwie.
-Czemu chcecie je znaleźć?-rozległo się kolejne pytanie.
-Z tego co wiem, jest ono nam potrzebne, żeby powstrzymać Wysokie Elfy przed czymś co może się źle skończyć także dla was-wybuchła kolejna wrzawa trwająca w tonie oburzenia, lecz tym razem trwała krótko pod gromiącym spojrzeniem Najwyższego.
-Te sucze syny nigdy nie zagrożą Krasnoludom, a Mrocznym już szczególnie!-podniósł głos Kapłan, po czym odezwał się kolejny głos.
-Skąd o nim wiecie?
-Do czego chcecie je wykorzystać?
Odpowiedzi na te pytania zatonęły w gwizdach. Może to i lepiej.
-Czy wiecie gdzie je szukać?
-Niestety nie-na te słowa Najwyższy pokiwał głową.
-W jakim celu się tu zjawiliście?
-Prowadził nas tu Fillin, lecz zostaliśmy rozdzieleni i nie jestem w stanie po co konkretnie chciał tu przybyć-na te słowa rozległy się gwałtowne wybuchy śmiechu.
-Ojcze, on zaraz powie, że zna Władcę Cieni!-roześmiała się cała sala poza wasza trójką.
-Czy wiecie jaką ma moc Serce?-zapytał Kapłan ocierając łzę rozbawienia.
-Podejrzewam, że ogromną-gdyby nie była to świątynia, z pewnością rozległoby się co najmniej jedno plaśnięcie ręką o czoło.
-To wie każdy-sapnął ktoś w irytacji.
-Jak zamierzacie je zdobyć?-rozległ się inny głos.
-Przede wszystkim musimy odszukać Fillina, on już będzie wiedział co robić. Więc jeżeli jest gdzieś w waszej twierdzy chcę go zobaczyć jak najszybciej-odrzekł Valar, a następnie rozległo się kilka parsknięć.
-Ostatni raz był u nas kilkanaście lat temu-odparł chłodno Kapłan.
-Szanowna Rado, musimy przedyskutować kwestię pomocy tym... osobnikom-popatrzył na was pogardliwie, po czym wszyscy zeszli z trybun i po kolei wyszli przez wielkie wrota za wami, a te zatrzasnęły się głucho za nimi. Zapadła cisza, zaś cała trójka zdała sobie sprawę z tego, że odpowiedzi Blackera celowo pominięto. To przez jego wzrost...

***

Daleko od Świątyni, w kolejnym okrągłym pomieszczeniu, zebrała się Krasnoludzka Rada Kapłanów. Pomieszczenie to okalały trybuny wysokie na około pięć metrów, zaś w środku stał pusty plac, na którym teraz stał Najwyższy Kapłan.
-Co, Bracia, myślicie o pomyśle pomocy im?-zapytał, zaś powstał jeden z nich, który twarz pooraną miał bliznami.
-Ja nim nie ufam, Ojcze i pod żadnym pozorem nie wysyłałbym ich Tam. Skróciłbym ich o głowę na miejscu!-krzyknął, siadając, zaś w sali rozległy się pomruki aprobaty.
-Nie możemy im nic zrobić-westchnął Kapłan, opierając się na berle.
-To są istoty, które wysłane zostały przez Druida. Nie możemy pozwolić sobie na osłabienie stosunków z nim. Ma zbyt dużo sojuszy i sam w sobie jest zbyt potężny-dodał Najwyższy w zamyśleniu.
-Czyli nic nie możemy zrobić?!-wstał ponownie ten sam Kapłan.
-Bracia! Proponuję zrobić tak. Wyślemy ich do Darfanilionu...-przerwał, widząc protesty, by uciszyć Radę spojrzeniem.
-Wyślemy ich do Darfanilionu i tam zajmie się nimi władca. Myślicie, że on uwierzy w ich słowa? Z pewnością nie, więc będą tam aż do śmierci... czyli nie za długo-uśmiechnął się przebiegle Najwyższy Kapłan, po czym wszyscy ryknęli śmiechem, a następnie wyszli z Sali Obrad, wracając do Świątyni.

***

Trójka podróżników stała cały czas w tym samym miejscem. Coś, jakaś dziwna siła nie pozwalała się im ruszyć. Co prawda posiadali swobodę ruchów i teoretycznie gdyby chcieli, mogliby biegać po Świątyni, ale coś powstrzymywało ich przed każdym ruchem.
Nagle wrota otworzyły się, zaś do sali wkroczyli Kapłani, lecz tym razem nie usiedli.
-Zdecydowaliśmy się wam pomóc, pomimo waszej miernoty! Wiedzcie jednak, że ta decyzja nie zapadłaby, gdybyście nie byli przysłani przez Druida. Wyślemy was tam, gdzie Serce Nocy ma swojego wiecznego Pana. On będzie wiedział jak wam pomóc-rzekł poważnie Kapłan, po czym stanął przed portalem na prawo od was.
-Sssinsih posohisir sofinecsis losseal unsini!-powiedział, dotykając szczytem berła, wnętrza portalu. Nagle pochodnie zamigotały, grożąc zgaśnięciem, zaś całe światło zostało odepchnięte od wnętrza portalu.
Ciemnogranatowa przestrzeń wirowała w środku, nie ujawniając końca drogi.
-Proszę bardzo, oto wasza droga-odsunął się przepuszczając trójkę przybyszów.

***

Tymczasem Kimmuriel stanął w środku okręgu. Nazywany był on Okręgiem Przejściowym. Prowadził on do najważniejszych placówek w górze, lecz tylko tam, gdzie stał drugi taki okrąg. Tylko tak można było się przemieszczać, chcąc uniknąć spacerów, a przynajmniej tak sądzili wszyscy poza Mrocznymi Krasnoludami, którzy mogli przenieść się za pomocą Okręgu Przejściowego do dowolnego miejsca, nawet nie połączonego drugim okręgiem. Były również Okręgi Poziomowe, przemieszczające podróżnych po różnych poziomach góry.
Jednakże Kimmuriel nie mógł tego wiedzieć, ani tego, że twarz mężczyzny zawsze jest elementem wyjściowym i domyślnym u Mrocznych Krasnoludów.
Dotknął twarzy mężczyzny.
Nie domyślił się ponadto, że właścicielem tej twarzy jest sam Kssunth...

***

Krasnoludowie zbliżali się do was, zacieśniając krąg pomiędzy ścianą, portalem, a wami. Nie mieliście drogi ucieczki. Domyślaliście się, że nawet jakbyście mięli walczyć wręcz, i tak byście polegli, zaś z pewnością Kapłani nie walczyliby na miecze. Zanim zdołalibyście wyciągnąć broń, odebrane by to było za jawny atak, zaś oni odpowiedzieliby w samoobronie. Mogliście się jedynie cofać w kierunku granatu przejścia.
Kiedy weszliście w strefę, z której większość światła została odepchnięta, a pozostał półmrok, poczuliście chłód, lecz nikt nie pozwolił wam się zatrzymać.
-Wybraliście swoją drogę, przychodząc do nas. Władca Cieni uczy, by nigdy nie wycofywać się ze swoich zamierzeń. Cały świat liczy na was, więc musicie tam wejść-odezwał się Najwyższy Kapłan, a wy odkryliście, że do portalu został już nie cały metr. Kiedy byliście jakieś dwadzieścia centymetrów od niego, zaczął was wciągać do środka! Przyciąganie było silniejsze im bliżej się znajdowaliście, aż w końcu nawet gdybyście biegli, zatrzymalibyście się jedynie w miejscu. Nagle Blacker został wciągnięty, a za nim Reyal. Został tylko Valar, lecz za chwilę i on zniknął w granacie przejścia.

***

Kimmuriel:
Pojawiłeś się w okrągłej sali, na lewo od wielkich wrot. Na prawo stał jakiś portal, który zdawał się odpychać światło, zaś wokół niego pierścieniem otoczyli go Kapłani. Doszedłeś do wniosku, że to musi być świątynia, gdyż widziałeś ołtarz.
-...nawet Druid nie posądzi nas o zabicie ich!-uśmiechnął się Kapłan z berłem, który nagle obrócił się i dostrzegł ciebie. Jego uśmiech zastąpiła ślepa furia! Nie dobrze!
Wyciągnął w twoją stronę wierzchołek berła, po czym wysyczał kilka słów.
Poczułeś nagłe zawroty głowy, a w oczach ci pociemniało.
-Zabijmy go!-usłyszałeś, ale nie mogłeś się ruszyć. Można było cię porównać do ślepego ducha poza swoim ciałem. Wogóle ledwo wszystko rozumiałeś.
-Nie! Mógł przybyć razem z tamtymi. Niech zatem pójdzie z nimi!-poczułeś silne ręce na twoich ramionach, prowadzące cię. Zdezorientowanie powoli mijało, a przeszło zupełnie, kiedy stałeś tuż przed granatowym wnętrzem portalu!
Silne ręce Kapłanów dosłownie wrzuciły cię do środka...

***

Hmmm... Ciekawe czemu macie dziwne przeczucie, że Krasnoludowie wpędzili was w gigantyczne problemy? O wiele większe niż wam się wydaje?
Nagle pojawiliście się w dziwnym miejscu. Za wami było dziwne ogrodzenie z prętów, owinięte bluszczem, a przed wami... cmentarz!

http://www.spectrum-headquarters.com/cgi_cemetery.jpg

Tyle, że to nie był zwykły cmentarz. Ta placówka była ogromna! Przed sobą nie widzieliście żadnej ścieżki, za to były setki tysięcy, jeżeli nie miliony grobów!

http://i71.photobucket.com/albums/i1...c/cemetery.jpg
http://i22.photobucket.com/albums/b3...2/cemetery.gif
http://www.art-prints-on-demand.com/..._schnee_hi.jpg
ImageShack - Hosting :: cemeterywx7.jpg

Zdecydowanie to miejsce byłoby przyjemniejsze gdyby był dzień. Albo chociaż księżyc świecił na niebie! Zaleta była jednak taka, że wszystko widzieliście. Wada była taka, że to z powodu upiornych błyskawic i piorunów bez grzmotów, rozświetlających całe niebo co jakiś czas.
Nagle obok was pojawił się Wysoki Elf!
Wydawał się równie poruszony owym urokliwym miejscem co wy.
Wszyscy odwróciliście głowy w prawo, lecz nic tam nie było. Mogliście przysiąc, że coś się poruszyło!
Nagle spod ziemi wystrzeliły dłonie szkieletów i zombii, wychodzących na powierzchnię! Duchy w tym czasie wyłoniły się szybciej, lecz chwilę później wszystkie stworzenia zmierzały wolnym, lecz nieuchronnym krokiem ku wam!
Gwałtownym zdarzeniom jednak nie było końca, gdyż przed wszystkimi pojawił sie jakiś mężczyzna, a legion trupów zatrzymał się.
Był to wysoki, szczupły człowiek o świetnej budowie ciała, którą widać było pod garniturem. Buty przystosowane miał do eleganckich, czarnych spodni, zaś pod czarną marynarką widniała czarna koszula z elementami czerwieni, a na niej czarna kamizela. Wszystko zapięta na każdy guzik. Koszula miała ponadto złote guziki, lecz widać było tylko jeden, ten przy szyi. Ponadto miał na sobie pelerynę czarną od zewnątrz i czerwoną od wewnątrz. Zapięta była złotą broszką pod szyją.
Twarz miał trochę blada, jednakże wyglądała całkiem normalnie. Zarost uformowany w bródkę okalająca usta, uważne, inteligentne, czarne oczy.

http://handson.provocateuse.com/imag...an_bale_22.jpg

Ów człowiek przyglądał się wam badawczo, po czym odezwał się.
-Zapewne nie wiecie nad czym się tak zastanawiam. Zastanawiam się nad tym, czy jesteście godni zobaczyć się z moim Mistrzem... Raczej nie jesteście godni...-nie dokończył zdania, gdyż znikąd odezwał się głos.
-Wpuść ich Renevirze-wydawało się, że dobiega z każdej strony, a zarówno znikąd.
-Jesteś pewien, Mistrzu, że chcesz ich widzieć?-zapytał Renevir.
-Tak. Przyprowadź ich-powiedział spokojnie głos.
-Słyszeliście. Dostąpicie teraz największej łaski, jaką może doświadczyć człowiek, a mianowicie, zobaczycie mojego Mistrza-rzekł, uśmiechając się.
Zaraz... To Wampir!
Renevir ruszył na wprost przez legiony Nieumarłych, którzy powrócili do grobów. Tymczasem wy ruszyliście za Wampirem, gdyż nic innego wam nie pozostało. Jeżeli odmówicie, w każdej chwili Nieumarli mogą ponownie powstać z grobów i zabić was.
Wydostanie się przez ogrodzenie również nie miało najmniejszego sensu, gdyż wznosiło się na jakieś pięćdziesiąt metrów w górę!
Podążając za Nieumarłym, spostrzegł on, że nie czujecie się tu jak w domu, więc zwolnił trochę i wszedł między was.
-Widzieliście kiedykolwiek tak wspaniałą Nekropolię? Nie sądzę, gdyż ta jest jedyna w swoim rodzaju! Zobaczcie, tutaj leżą szkielety i zombi, czyli twory mojego Mistrza, które... powiedzmy sobie szczerze, nie są zbyt inteligentne. Za to zombi są silne. Malanara bardzo niewiele przewyższam siłą! Szkielety, zaś są za to bardzo odporne. Czasami nawet mnie zadziwiają. Podobnie sprawa tyczy się Duchów. Ich największą zaletą jest to, jak się zapewne domyślacie, że mało kto może je trafić. Dlatego są tak niebezpiecznymi siłami. A powiem wam, że mój Mistrz z każdej osoby tworzy Ducha, Kostuchę i jeszcze kogoś. Kogoś, dla kogo dane ciało jest optymalne.
Dalej będą domy Liszy, Kostuch, Wampirów, zaś w samym centrum Dwór naszego Mistrza. Są tam jedynie najwybitniejsi!
-opowiadał wam, zaś wy mijaliście nagrobki i groby.
-Przyspieszmy trochę, bo w tym tempie to Mistrz się zniecierpliwi-rzekł, zaś nikt nie przyspieszył, a jednak otoczenie zmieniało się jakbyście galopowali na koniu.
Nagle chód odzyskał swoje normalne tępo, a wy zobaczyliście przed sobą dwór.

ImageShack - Hosting :: houseonthehills713rd2.jpg

-Oto i dom mojego Mistrza-rzekł. Staliście obok wielu krypt.
-Ah tak, to tutaj mieszka większość Liszy, Kostuch i Wampirów-powiedział, rozglądając się. Ruszyliście z Renevirem pod górę, aż dotarliście do murów okalających domostwo. Mur miał raczej funkcję bardziej pokazową niż praktyczną, gdyż nie był nawet wysoki. Blackerowi sięgał zaledwie do połowy mostka, czyli miał około półtora metra wysokości.
Renevir otworzył wam bramę, przez którą przeszliście, a na spotkanie wyszedł wam mężczyzna w czarnym płaszczu z kosą.

http://msp301.photobucket.com/albums...l_of_Death.jpg

-Kogo prowadzisz tym razem Renevirze?-zapytał.
-Dzisiaj to są goście Mistrza, ale nie pytaj czemu, Delinirusie, bo nie mam pojęcia-odparł z uśmiechem Wampir. Kompletnie nie przejmował się tym, że rozmawia z Kostuchą i to jeszcze jednym z elity!
Podszedł jedynie do drzwi i otworzył je dla was. Wewnątrz było całkiem ładnie. Wnętrze urządzone według bardzo dobrego smaku, wyglądało nawet lepiej niż domy arystokratów różnych ras. Do tego w środku było normalne oświetlenie. Nie było żadnych półmroków ani mroków, jak można się było tego spodziewać. Dom był bardzo przytulny.
-Podoba wam się?-zapytał nawet nie patrząc na was.
-Sam doradzałem Mistrzowi jak go urządzić-rzekł, prowadząc was z holu po schodach w górę. O dziwo Blacker nie musiał się schylać, gdyż wszystko było tu tak wysokie, że sporo go przewyższało.
Renevir zaprowadził was na drugie piętro do biblioteczki, gdzie siedział mężczyzna odziany w czarną szatę. Jego kaptur nie spoczywał na głowie, więc każdy mógł dostrzec jego twarz. Obok fotela, w którym siedział, czytając książkę, stał czarny kostur z kryształem na szczycie.
-Dziękuję Renevirze. Nie wiem co ja bym bez ciebie zrobił...-powiedział nawet nie odrywając wzroku od lektury
-Zapewne musiałbyś wysyłać wszędzie kogoś innego, Mistrzu-uśmiechnął się zarówno Wampir jak i owy mężczyzna, który założył zakładkę i odłożył księgę na stolik obok, po czym wstał, chwytając swoją laskę.

ImageShack - Hosting :: fantasyzo5.jpg

-Macie Księgę napisaną przeze mnie oraz mój pierścień. Bądźcie łaskawi mi to oddać-rzekł owy mężczyzna.
-Kim ty wogóle jesteś?-zapytał Reyal.
-No tak. W Księgach rzadko podają mój wygląd. Jestem Carthan la Sirn, zwany też jako Salvador-odparł spokojnie, zaś Reyal tak jakby spodziewał się tej odpowiedzi, wyjął pierścień z kieszeni i rzucił go Salvadorowi tak, by ten mógł go złapać bez wysiłku, lecz błyskotka zatrzymała się tuż przed jego osobą i upadła prosto na wyciągniętą dłoń Lisza.
Kiedy tylko pierścień wylądował na dłoni innej osoby niż Reyal, wyciągnęły się z niego dwie ogromne łapy, które chwyciły Nekromantę, lecz zaraz rozwarły się panicznie, zaś z pierścienia błyskawicznie wyłonił się znajomy Tytan.
Czarnoksiężnik jedynie machnął niedbale dłonią, zaś Tytan złamał się w pół do tyłu niczym szmaciana lalka. Głowa okręciła mu się o pełny obrót, po czym wyparował. Na jego miejsce pojawił się Duch i Kostucha. Oznaczało to śmierć kopii Tytana.
Uczynił to jednym machnięciem dłoni!
-Jeszcze Księga, proszę-rzekł, zakładając pierścień na palec wskazujący, po czym przyjrzał się czy pasuje tak jak kiedyś.
-Przykro mi, ale nie mogę ci jej oddać, gdyż muszę ją oddać Fillinowi i Alaronowi-na dźwięk tego imienia Salvador skrzywił się.
-Jemu? Trzymajcie ją daleko ode mnie-powiedział odwracając się do was plecami.
-Po co tu przybyliście?-zapytał Salvador, odwracając się z powrotem ku wam.
Oto macie przed sobą jednego z Najpotężniejszych, żywą legendę, największego Nekromantę i Czarnoksiężnika w historii, a przede wszystkim macie przed sobą stwórcę...



Serca Nocy
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 27-10-2008 o 23:20.
Alaron Elessedil jest offline