Galopujące myśli Uwe ponownie się zebrały. Kiedy nastała cisza komunikacje, i jego ciało jakby ucichło. Serce zwolniło, źrenice się rozszerzyły, kropla potu zawisła na licu, jakby czekając na komendę dalszej drogi. -Jestem Uwe Schmit. Przepraszam, to moja wina. Lecz wy macie też dar, musicie mieć, albo... albo się mylę.
Słowa sformowane nienagraną angielszczyzną. Właściwie to myśli które były skrystalizowanymi w materię umysłu słowami. Może próbował.
Jako człowiek inteligentny, znający język, umiał do pewnego stopnia myśleć w danym języku, z cała jego kulturą. Lecz jednocześnie słowa nie płynęły, a litery, dopiero poskładane w słowa, a na końcu w zdania. -Naprawdę wybaczcie. Chciałbym... Chciałbym porozmawiać normalnie. Wy sobie radźcie z Tym? Z... mocą?
Po raz kolejny przemówił w myślach. Jakby nie patrzeć, to była jako świadomość. Nawet bez daru, mógł czynić to, co każdy człowiek, wyobrażać, strać się nie myśleć czy cokolwiek innego.
Kropla potu zakończyła swój bieg po twarzy Niemca.
Uczony szykował coś w odmętach jaźni, cokolwiek, co mogłoby zarwać kontakt, obronić. Tak samo, jak bał się tego co może im zbroić, krzywdy, w takim samym stopniu bał się tego, co oni mogą uczynić. Ułożył w głowie kolejną myśl, tak samo wyraźną, lecz w przeciwieństwie do dwóch pozostałych, angielskich, ta była po niemiecku, jakby sama do siebie. -Rozsądek chyba umarł.
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |