Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2008, 18:44   #48
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Posiadłość Pana Kapelusznika/Tajemniczy świat Kaydoo

Lorelei nie podobało się rozdzielenie grupy na dwie mniejsze frakcje, ale nie wszyscy podzielali jej zdanie, więc nie drążyła tego tematu. Najwyraźniej światy, które mają odwiedzić i zadania, które mają wykonać, nie będą aż tak niebezpieczne, jak mogła przypuszczać. A może faktycznie reszta jej towarzyszy jest tak potężna, że poradzą sobie w mniejszych grupach.

Ostatnia kwestia dość szybko się wyjaśniła. Tuż po śniadaniu Dagata i Nigel zdradzili Lorelei i kocicy swoją tajemnicę. Drobne oszustwo, które mogło drogo kosztować jedną z grup. Obdarzona miała poważną minę, a jej myśli pracowały na wysokich obrotach. Nie było jeszcze zbyt późno, by powiadomić o wszystkim Kapelusznika, by zmienić skład drużyn lub wymyślić coś jeszcze innego. Nieodpowiedzialne zabranie kogoś, kto przez przypadek został włączony w tak wielką sprawę, mogło się skończyć katastrofą. Śmiercią nie tylko Nigela, Niaa czy Lorelei, ale przede wszystkim niepowodzeniem tak ważnej misji. Obdarzona spojrzała też uważnie na kocicę, która co i rusz okazywała swoje względy „pani czarodziejce”, wyglądając przy tym jak nieporadny, niczego nieświadomy zwierzak. Czy możliwe, że i ona była tu przypadkowo? Jaką moc mogła posiadać, jakimi zdolnościami się posługiwać?


Wreszcie Lodowa Róża podjęła decyzję i uśmiechnęła się łagodnie.


- Moi drodzy, sami dobrze wiecie, że postąpiliście nierozsądnie. Nie dlatego, że zabrałaś Nigela ze sobą, Dagato. To akurat rozumiem i pewnie postąpiłabym podobnie. Ale jednak należało ową tajemnicę wyjawić wcześniej, co być może sprawiłoby, że Kapelusznik inaczej rozdysponowałby siły w obu zespołach, a być może nawet do podziału by nie doszło. Nie wydaje mi się, by nasz gospodarz wyrzucił na pewną śmierć Nigela tylko dlatego, że nie było go na liście. Ale dobrze rozumiem motywy waszego postępowania. Dlatego nie martw się Nigelu. Masz moje poparcie i moją ochronę, cokolwiek by się działo. Wierzę również, że nam pomożesz i przydasz się. Wszak niewiele rzeczy we wszechświecie dzieje się przez przypadek. Być może było to nam pisane.


Jeszcze przed wyznaczonym czasem wyruszenia w podróż, Obdarzona postarała się znaleźć z Karolinką sam na sam. Wątpliwości wciąż jej nie opuszczały, a obawiała się, że Niaa mogłaby nawet nie wiedzieć, że została wciągnięta w taką historię przypadkowo. Dlatego zapytała dziewczynkę najpierw delikatnie, co też wie o kocicy i jakimi mocami dysponuje, że została wybrana do takiej misji. Karolinka jednak nie wiedziała o Niaa nic poza tym, że jest słodkim kotkiem i ma ostre pazurki. Gdy Lorelei drążyła temat dalej, mówiąc już nieco bardziej otwarcie, dziewczynka potwierdziła, że Niaa była na liście od początku i nie została do niej dopisana, tak jak Nigel. To nieco uspokoiło Lodową Różę, wciąż jednak próbowała się dowiedzieć czegoś więcej o samej liście i o istotach, które ją ułożyły. Mała skwitowała to słowami:


- No jak to od kogo? Pożyczyłam do panów pustogłowych, takich z nooo...tymi próbówkami czy jakoś tak. Miłe z nich stworzonka i robią lepszą herbatkę niż Pan Kapelusznik ale cichuutko. Nie mów mu tego.


Na to już Obdarzona nie miała argumentów. Uśmiechnęła się i konspiracyjnie pokiwała głową, po czym podziękowała Karolince za rozmowę.


Gdy nadszedł odpowiedni moment, wszyscy zebrali się w ogródku Pana Kapelusznika. Mieli wreszcie wyruszyć w podróż do innych światów i uratować cały wszechświat. Lorelei życzyła wszystkim powodzenia i bardziej wylewnie pożegnała się z Dagatą, do której najbardziej zbliżyła się ostatniej nocy. Przytuliła kobietę i po cichu obiecała jej, że nie pozwoli, by Nigelowi coś się stało. Widziała, że oboje łączy jakieś szczególne, nie do końca nazwane uczucie. Wreszcie założyła na swoją dłoń pierścień podarowany wczoraj przez Kapelusznika i jako pierwsza ze swojej drużyny przekroczyła próg magicznego portalu.



Prosty pierścień po założeniu na palec Lorelei przybrał kształt
pięknej, srebrnej róży.


Dech zaparło jej w piersiach. Była pewna, że nikomu, absolutnie nikomu z Lodowych Pustkowi nigdy nawet nie przyśniło się takie miejsce. Nawet bogata wyobraźnia nigdy nie odmalowałaby tak pięknego świata, w jakim przyszło im wylądować. Jednak to nie same widoki, bogactwo fauny i flory, czy cudownie grzejące słońce (Lorelei musiała bezapelacyjnie rozwiązać i schować do swej sakwy magiczny płaszcz, który w jej świecie był absolutnie niezbędny, tutaj zaś sprawiał, że w ciągu kilku chwil zrobiła się dosłownie mokra) sprawiały, że ten świat tak jej się spodobał. Już od pierwszej chwili, gdy się tu znaleźli, wyczuła MOC! Moc bijącą po prostu zewsząd! Czuła się tak, jak gdyby znalazła się w samym centrum Źródła. W Lodowych Pustkowiach Źródła Mocy są bardzo częstym zjawiskiem i dobry Obdarzony mógł je wyczuwać z odległości wielu setek kilometrów, co w praktyce oznaczało, że czuł Moc niemal wszędzie. Jednak ten świat był jak... jedno wielkie Źródło!


Lorelei czuła się oszołomiona. Zaczerpnęła delikatnie Mocy, by uzupełnić jej poziom, który nieco opadł, gdy opatrywała nowych znajomych. W zasadzie tutaj mogłaby zupełnie swobodnie czerpać Moc i jednocześnie ją zużywać, lecz nie wiadomo było jak długo tu zostaną i do jakich światów trafią dalej. Należało więc zawsze mieć coś na zapas.


Nagle zauważyła, że wszyscy zachowują się mało racjonalnie, a i ona sama sobie pozwoliła na zachłyśnięcie się swobodą i szczęściem. Świat był cudowny, lecz mógł być równie niebezpieczny.


- Nie oddalajmy się za bardzo od siebie i zachowajmy pełną czujność. Nigdy nie wiadomo co nas może tu spotkać, więc lepiej mieć się na baczności.


Nim ruszyli rajską ścieżką ostrzegła innych wchodząc w naturalną dla siebie rolę przywódcy. Wkrótce okazało się, że nie wszystko jest w porządku. Lodowa Róża tym bardziej wzmogła swoją uwagę i zaraz też dostrzegła niebezpieczeństwo.


- Uważajcie! Drzewa!


Zdołała tylko krzyknąć, nim nastąpił atak. Żadne z nich nie miało jednak szans uniknąć pochwycenia i nawet zwinna Niaa zawisła oplątana przez zabójczą roślinność. Obdarzona mogłaby spróbować walczyć z nimi magią, jednak powstrzymał ją od tego naturalny instynkt. Gdyby pierwsza rzuciła czar, strażnicy tego świata z pewnością nie chcieliby więcej z nimi rozmawiać, dobrze zatem, że nim się to stało, drzewa przemówiły:


- Nasza pani, chce wiedzieć, po co przybiliście do jej świata? Odpowiedzcie a może daruje wam życie.


- Niaa nie pozwala! Niaa nie da skrzywdzić Pani Czarodziejki i Milczącego Pana! Niaa nie chce wam zrobić nic złego, jeśli nie będziecie jej atakować. Niaa jest Wojownikiem Wszechczasów, lecz nie ma tu walczyć. Niaa ma misję od Pana z Kapeluszem i dlatego Niaa musi... musi spotkać panią Kalistę!


Kocica próbowała się tłumaczyć, lecz szło jej to bardzo niesprawnie. Widać nie miała dostatecznej wprawy, więc Lorelei czym prędzej przejęła rolę dyplomaty. Mając na uwadze słowa Kapelusznika o wrażliwym i wybuchowym usposobieniu Kalisty, przybrała jak najbardziej łagodną postawę i mocnym głosem zaczęła przemawiać:


- Nie przybyliśmy tutaj w złych zamiarach, szlachetni strażnicy tego świata. Nazywam się Lorelei Lodowa Róża, jestem Obdarzoną i przybywam z Lodowych Pustkowi. To są moi towarzysze: kocica Niaa, Nigel i mała Karolinka. Agresja wobec nas jest zbędna, więc proszę, wypuśćcie nas. Przybyliśmy w pokojowych zamiarach, z bardzo ważną misją i bardzo prosimy o audiencję u jaśnie pani Kalisty. Jeśli naszym wtargnięciem na te tereny obraziliśmy władczynię tego pięknego świata, prosimy o przebaczenie. Nie chcieliśmy popełnić żadnego nietaktu, lecz sprawa z jaką przybywamy wymaga ogromnego pośpiechu. Inaczej z pewnością uprzedzilibyśmy o naszej wizycie i zachowali się bardziej właściwie. Niech pani Kalista przyjmie nasze najszczersze przeprosiny i zechce nas przyjąć i wysłuchać.
 
Milly jest offline