Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2008, 07:26   #191
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
I po słowach Pana Leszczyńskiego byłoby się wszystko skończyło trupami dwoma jeno, gdyby nie młodzik, któren z Panem Ligęzą przybył, a któren Pana Pogorzelskiego trupem położył.
Oj, awantura zaczęła się przednia.
Obwiesie, sądząc widno, że głowy swoje położą, darmo tego czynić nie zamiarowali, jako też i krócice, i szable podnieśli, które poopuszczali wcześniej.

Strzelali przeto każden do każdego nawzajem, a dym gęsty izbę zasnuł, w której krzyki ranionych też się słyszeć dało. I Pan Jaksa garłacz uniósł i spust nacisnął. I zaklął szpetnie, za co natychmiast Najświętszą Panienkę przeprosił, ale cóż rzec miał, skoro jeno proch na panewce się zatlił, a skutku inszego nie było. Widno Żyd garłacza narychtować nie zdążył...

Co dalej się w izbie działo, tego i Pan Jaksa nie oglądał. Ból straszliwy w nodze poczuwszy pochylił się, by karczmarza zobaczyć, któren widno słabo w łeb palnięty do rozumu powrócił i w łydkę Pana Jaksy wgryzł się z siłą okrutną. Nie starcie w karczmie było zatem w głowie Pana Jaksy, w którym to starciu do karczmarza przywiązan brać udziału nie mógł. Garłacz za lufę chwyciwszy, w łeb Żyda walnął, mocniej, niż wprzódy. A Żyd, chociaż już i przytomności zbawion, i tak szczęk rozewrzeć nie chciał. Musiał więc Pan Jaksa na siłę nogę wydrzeć, z której krew pociekła.

Podniósł się wreszcie Pan Jaksa zza szynkwasu, by na sytuację w izbie okiem rzucić. I ujrzał trupy na podłodze, oraz ostatniego z kamratów Pana Pogorzelskiego, któren to zbir przez okno skoczył i ku koniom uciekał.

- Ubijcie go, jeśli ku naszym koniom bieży - zawołał.

Nie bardzo mu się widziało, co by opryszek na jego wierzchowcu odjechał, swoją szkapę w zamian pozostawiając.

- Ku swoim - głos jakiś słyszeć się dało. - Niech biegnie, przecie na zamek dotrzeć powinien.

Skinął głową Pan Jaksa, jako że głos rozsądny to był. Ale nie do końca.

- Strzel który przez okno - powiedział - co by nie dumał, iż tanio skórę kupił.

A potem ku młodzikowi spojrzał, któren do Pana Pogorzelskiego strzelił, a któren to młodzik głosem Pani Dębskiej przemówił.

Niech jeno baba się wmiesza, to i kłopoty same się jako wszy lęgną - pomyślał Pan Jaksa, na trupy popatrzywszy, na podłodze leżące. I na Panią Dębską na powrót.
Nie dziwota to była, iż małżonka mścić chciała. Mściwość, choć mało chrześcijańskim uczuciem była, ale nader ludzkim.

- Miło ujrzeć ponownie, pani - skłonił się uprzejmie. - Honor to dla nas i przyjemność.

A potem ku pozostałym Panom Braciom się obróciwszy spytał:

- Co z Żydem-zdrajcą zrobimy, któren jako widać wspólnikiem Pana Pogorzelskiego był i w procederze niecnym mu pomagał? Obwiesić Judasza by trza, ale... Może Panu Staroście zawieziem i małodobry z nim dyskurs poprowadzi? A karczmę z dymem puścim?

Karczmarza zza szynkwasu wyciągnąwszy na izby środek go rzucił, a sam na ławie usiadłszy i łydkę pogryzioną oglądnąwszy starką, co to ją kompani Pana Pogorzelskiego pili, obficie polał.

- Żyd wściekłym nie jest, to i przyżegać nie trza - półżartem rzekł, skrzywiwszy się lekko, jako że wódka mocną była i ranę gryzła od Żyda niezgorzej.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 30-10-2008 o 07:29.
Kerm jest offline