Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-10-2008, 07:26   #191
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
I po słowach Pana Leszczyńskiego byłoby się wszystko skończyło trupami dwoma jeno, gdyby nie młodzik, któren z Panem Ligęzą przybył, a któren Pana Pogorzelskiego trupem położył.
Oj, awantura zaczęła się przednia.
Obwiesie, sądząc widno, że głowy swoje położą, darmo tego czynić nie zamiarowali, jako też i krócice, i szable podnieśli, które poopuszczali wcześniej.

Strzelali przeto każden do każdego nawzajem, a dym gęsty izbę zasnuł, w której krzyki ranionych też się słyszeć dało. I Pan Jaksa garłacz uniósł i spust nacisnął. I zaklął szpetnie, za co natychmiast Najświętszą Panienkę przeprosił, ale cóż rzec miał, skoro jeno proch na panewce się zatlił, a skutku inszego nie było. Widno Żyd garłacza narychtować nie zdążył...

Co dalej się w izbie działo, tego i Pan Jaksa nie oglądał. Ból straszliwy w nodze poczuwszy pochylił się, by karczmarza zobaczyć, któren widno słabo w łeb palnięty do rozumu powrócił i w łydkę Pana Jaksy wgryzł się z siłą okrutną. Nie starcie w karczmie było zatem w głowie Pana Jaksy, w którym to starciu do karczmarza przywiązan brać udziału nie mógł. Garłacz za lufę chwyciwszy, w łeb Żyda walnął, mocniej, niż wprzódy. A Żyd, chociaż już i przytomności zbawion, i tak szczęk rozewrzeć nie chciał. Musiał więc Pan Jaksa na siłę nogę wydrzeć, z której krew pociekła.

Podniósł się wreszcie Pan Jaksa zza szynkwasu, by na sytuację w izbie okiem rzucić. I ujrzał trupy na podłodze, oraz ostatniego z kamratów Pana Pogorzelskiego, któren to zbir przez okno skoczył i ku koniom uciekał.

- Ubijcie go, jeśli ku naszym koniom bieży - zawołał.

Nie bardzo mu się widziało, co by opryszek na jego wierzchowcu odjechał, swoją szkapę w zamian pozostawiając.

- Ku swoim - głos jakiś słyszeć się dało. - Niech biegnie, przecie na zamek dotrzeć powinien.

Skinął głową Pan Jaksa, jako że głos rozsądny to był. Ale nie do końca.

- Strzel który przez okno - powiedział - co by nie dumał, iż tanio skórę kupił.

A potem ku młodzikowi spojrzał, któren do Pana Pogorzelskiego strzelił, a któren to młodzik głosem Pani Dębskiej przemówił.

Niech jeno baba się wmiesza, to i kłopoty same się jako wszy lęgną - pomyślał Pan Jaksa, na trupy popatrzywszy, na podłodze leżące. I na Panią Dębską na powrót.
Nie dziwota to była, iż małżonka mścić chciała. Mściwość, choć mało chrześcijańskim uczuciem była, ale nader ludzkim.

- Miło ujrzeć ponownie, pani - skłonił się uprzejmie. - Honor to dla nas i przyjemność.

A potem ku pozostałym Panom Braciom się obróciwszy spytał:

- Co z Żydem-zdrajcą zrobimy, któren jako widać wspólnikiem Pana Pogorzelskiego był i w procederze niecnym mu pomagał? Obwiesić Judasza by trza, ale... Może Panu Staroście zawieziem i małodobry z nim dyskurs poprowadzi? A karczmę z dymem puścim?

Karczmarza zza szynkwasu wyciągnąwszy na izby środek go rzucił, a sam na ławie usiadłszy i łydkę pogryzioną oglądnąwszy starką, co to ją kompani Pana Pogorzelskiego pili, obficie polał.

- Żyd wściekłym nie jest, to i przyżegać nie trza - półżartem rzekł, skrzywiwszy się lekko, jako że wódka mocną była i ranę gryzła od Żyda niezgorzej.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 30-10-2008 o 07:29.
Kerm jest offline  
Stary 31-10-2008, 12:51   #192
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Myślał Pan Mariusz, że sytuacyję opanował, lecz jeno mu się zdawało. Strzał usłyszał lecz zdziwon był wielce, bo obserwując kozaków nie zauważył by to z ich broni huk i dym poszedł…Walka zażarta się przeto zaczęła, lecz tak szybko jak rozgorzała tak i umilkła. Mariusz sam nie dowierzał patrzając na trupy wrogów gęsto w karczmie zasiane.

Mógł wreszcie całej sytuacyji dobrze się przyjrzeć. Wtem głos z boku usłyszał.

- Ubijcie go, jeśli ku naszym koniom bieży


Dojrzał biegnącego ku koniom bandytę, lecz szybko pomiarkował, że z życiem ujść musi.

- Ku swoim ucieka ! Niech biegnie, przecie na zamek dotrzeć powinien.

- Strzel który przez okno – powiedział Pan Jaksa - co by nie dumał, iż tanio skórę kupił.

Przyznał mu rację pan Mariusz, z półhaka przymierzył i strzelił niedaleko od uciekiniera, od strony własnych koni, aby czasem ku nim nie pognał lecz w drugą stronę. Nie było jednak takiej potrzeby, gdyż zbój ku swoim koniom biegł, Mariusz zaś miał zamiar dopilnować aby z jednym jeno uciekł.

Po raz kolejny sytuacji się przyjrzał, wtem panią Dębską rozpoznał, co więcej wszystko na to wskazywało, ze to ona Pogorzelskiego zabiła, niehonorowo, nie po szlachecku, niczym bandyci z którymi walczyć chciała…

Cały szacunek i powagę jaką miał do szlachcianki uciekł bezpowrotnie. Nie liczył Pan Mariusz, że Pani Dębiska do pojedynku stanie, ale też nie spodziewał się po niej, że bezbronna i pokonaną osobę zabije i to w taki sposób.

- Miło ujrzeć ponownie, pani - skłonił się uprzejmie. - Honor to dla nas i przyjemność.

Rzekł Pan Jaksa zwracając się do Pani Dębskiej. Mariusz jego zapału nie podzielał, co więcej nie mógł powstrzymać się od wypowiedzenia swojego zdania.

- I dla mnie byłby to honor i przyjemność płynące ze spotkania, gdybyś szlachcianko niczym bandyta pojmanego więźnia nie usiekła. Skończyłby i tak na stryczku, śmiercią gorsza i haniebną, a tak sama wedle prawa powinnaś być ścigana.

- Nie powiem, żem tego nie widział czy zapomnę, bo kłamać nie będę, wiedz jednak iż jedynie z szacunku do białogłów jak również i z uwagi na osobistą sytuację Pani i zemstę, która to krew wzburzyła, nie powtórzę co żem tu widział z Pani udziałem.

Przestał już uwagę na Dębską zwracać, chyba, że na jej broń – bo kto raz był gotów niehonorowo bezbronną osobę zabić, ten gotów na wszystko, a w szczególności na powtórzenie takiego czynu.

Wtem Pan Jaksa słuszną sprawę poruszył.

- Co z Żydem-zdrajcą zrobimy, któren jako widać wspólnikiem Pana Pogorzelskiego był i w procederze niecnym mu pomagał? Obwiesić Judasza by trza, ale... Może Panu Staroście zawieziem i małodobry z nim dyskurs poprowadzi? A karczmę z dymem puścim?

- Ano żydzie
, Mariusz podszedł do karczmarza i kopniaka solidnego w brzuch wymierzył.
-To za to, żeś nas struć próbował. Gadaj szybko co było w tym miodzie i ile jeszcze go masz. Mów jak podły proceder z Pogorzelskim prowadziłeś, bo jak nie to dam Cię Tatarom do oskórowania...

Żyd na porządnie wystraszonego już wyglądał, lecz Mariusz mówić mu jeszcze nie dał, chciał być pewien, że gdy żyd otworzy usta, ze strachu tylko prawdę będzie śpiewał.

- A wiesz ty co to oskórowanie? Nie ? Żywcem z ciebie pasy skóry będą ściągać, aż już nic nie pozostanie ! – Nawrzeszczał wprost w twarz przerażonego żyda, opluwając go przy tym solidnie.

Miał już Pan Mariusz pomysł co z żydem uczynić, najpierw jednak informacje chciał zdobyć, bo gdyby żydowi wiadomo było co z nim będzie, ochotę na rozmowę pewnie by tracił, a tak miał o co walczyć…

- Mów więc od początku, kiedy się Pogorzeliski oraz Rożyński pojawił? Jak się współpraca zaczęła? Kogoś jeszcze ze szlachty czy kozaków rejestrowych widział w towarzystwie tej dwójki? Skąd truciznę do miodu wziąłeś? Ile masz lat Żydzie? Kogoście ze szlachetnie urodzonych ubili i gdzie ich zwłoki schowaliście? Ile masz dzieci? Jak długo Pogorzeliski tu przebywał i czy czeka może na ludzi jakichś?

Potok pytań jednego za drugim leciał, gdy Mariusz widział, że żyd zbyt długo się zastanawia i nie udziela machinalnej odpowiedzi wówczas w pysk go lał , że jucha ciekła. Szybko wybił z głowy żydowi kłamanie bądź zmyślanie. Pytanie za pytaniem rzucał, czasem z innej beczki, żeby większy kołtun żydowi zrobić i aby nie mógł nic zmyśleć.

Na koniec zostawił na moment żyda, aby odpoczął nieco, a w tym czasie nowe pytania do głowy przyjść mogły. Tymczasem odpowiedział Panu Jaksie

- Waszmość, spalenie karczmy proponujesz?? Już za długo na wschodzie kraju walczysz toś zdziczał jak Ruskie. Uśmiechnął się przy tym Mariusz, nie chciał kompana obrażać, lecz przemilczeć tez nie mógł propozycji, choć gdyby kto spojrzał na jego dłonie, krwią żyda zalane mógłby równie dobrze stwierdzić iż to Pan Mariusz zdziczał na wschodzie. jemu samemu nawet przez myśl by to nie przeszło, za długo żołnierzem był miast szlachcicem.

- Za spalenie karczmy kara nie mała, jeszcze by ci banicję dali. Co komu karczma winna? To ten parch -wskazał na żyda - odpowiadać będzie, a karczma… Karczma może nawet nie być jego własnością. – Kopnął w piszczel leżącego Żyda , aby go nieco orzeźwić.

- Do kogo karczma należy, gadaj !!

Koncept mu przedni przyszedł, bo i mogło być, że żyd właścicielem był. Gdyby tak papiery własności od żyda przejąć u notariusza wszystko załatwić, była by karczma do podziału wśród kompanionów Mariusza i jego samego. Wspaniała odprawa po ciężkiej i małopłatnej służbie żołnierskiej.

Wtem za bok się chwycił, ból o ranie przypomniał, chwilowo więc znęcanie się nad żydem odpuścił i własną raną się zajął.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 31-10-2008 o 12:58.
Eliasz jest offline  
Stary 16-11-2008, 11:13   #193
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Karczma Moszko


Żyd trzasł się płakał, na żonę i dziatki powoływał (których jako żywo nigdy nie miał) błagając litości, w końcu padł jak długi do nóg szlachciców.

- Ja niewinny panie ! Gdzieby biedny Moszko miał kogo truć ? To ten przekletnik pan Pogorzelski, oby mu trąd oczy wyżarł, on kazał biednemu Żydowi ludzi miodem częstować. Oj, aj waj, Moszko nie chciał, to go kańczugiem bił i kopał jak psa. Biedny Moszko niewinny, niewinny ...

Tarzał się po brudnej polepie, smarkał i płakał, za pejsy chwytał jakby je wyrwać chciał.

- Moszko nie wie czyja karczma, pan Pogorzelski go tu przywiózł i kazali karczmować, Moszko nie wie, nie wie...

I może uwierzyli by Panowie Bracia przecherze, gdyby nie pan Ligęza. Ten do żyda podszedł i pochylił ku niemu.

- Moszko, a może raczej Stepanie popatrz na mnie !

Gdy ten zrobił co kazał, w jego oczach odbił się wyraz potwornego przerażenia.

- Nie !!! Nie !!! ...

Zaczął pełznąć w stronę szynkwasu jak pies na czworakach.

- Litości !!! Oddam wszystko !!! Wszystko !!! Przy studni garnek z talarami zakopany jest !!! Bierzcie !!! Litości...!!!

Wył jak potępiony, szlochał, raz zaczynał mówić składnie, przerywał, wzywał kogoś, prosił o przebaczenie.
Głos mu się zmienił, nie przemawiał już jak żyd, lecz raczej człek bardziej z bracławskiego czy kijowskiego województwa.
Nagle usiadł i płacząc i kiwając się jak dziecko zaczął śpiewać :

Za riczkoju wohni horjat
Tam Tatary połon dilat'
Sieło nasze zapalyły
I bahactwo rozhrabyły
Staru nieńku zarubały
A mileńku w połon wzały
A w dołyni bubny hudut
Bo na zariz ljudet wiedut
Koło szyji arkan wijotsja
I po nogach łańcuch bijotsa

Spojrzeli na niego jeszcze raz Panowie Bracia i zdumieli. Moszko, czy też Stepan był cały siwy.

Pan Ligęza objaśnił zadziwionych szlachciców.

- To Stepan Hładki. Tatarzy go schwytali, nie wiadomo czemu od razu nie wieszając, a ten by życie uratować drogę do swej wsi wskazał. Ujrzał co go za czyn jego spotka.

- No panowie Bracia nam w drogę. Pani Dębska wracać musi. Miecz ukarany, teraz rękę co go dzierżyła ukarać trzeba. Ale powiem waszmościom.
Rosiński z zamku się nie ruszy jeno ludzi wyśle. Niech napadną oni na karetę i skarby, ale "pułkownika" sami musicie jak wściekłego zwierza w jego leżu ubić. Sami waszmościowie -
wyciągnął ku nim prawicę i mocno potrząsnął.

- Potem może w daleka drogę ruszycie, kto wie..., kto wie... - uśmiechnął się pod wąsem, w karczmie jakby ciemniej się na chwilę zrobiło, a gdy pojaśniało znów, nikogo poza Kompaniją już w niej nie było.

- A o garncu nie zapomnijcie przy studni... - dobiegło jakby z daleka.

W karczmie pozostała tylko Kompanija i bełkoczący coś bez ładu i składu Moszko, czy tez Stepan.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 16-11-2008 o 13:44.
Arango jest offline  
Stary 16-11-2008, 13:34   #194
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
„Kłamał kundel jeden” Mariusz ze zdziwieniem obserwował jednak wszystkie zajścia, które niechybnie plotki o charakternikostwie Ligenzy potwierdzały. Nie przeszkadzał jednak nie chcąc mieć diabła za wroga, szlachetnego diabła jeszcze należało by dodać.

Mariusz pożegnał się z Ligęzą ,i jął za uszy wytargać Stepana aby szubrawiec ręcami swemi skarb wykopał. Mariusz krzyż odczynił jako obronę przed złym. Rzekł przy tym pradawną formułę której jeszcze od księdza z parafii pamiętał. – Bóg jest w niebie, Bóg jest na ziemi

- Stepanie ty nam tera garniec wykopiesz, potem połowę prowiantu i trunku co masz w zapasie przyniesiesz a na koniec Cie tu zostawimy a ty służyć mi będziesz, darmo nocleg nam i jadła zawsze szykować będziesz. Wybieraj, to albo natychmiast prawicę odrąbię za to żeś nią miodu z trucizną szlachetnym polewał a potem cie oddam staroście. Co wolisz?


Potem zaś zwrócił się do towarzyszy

- No Panowie Bracia, chodźmy talarów przy studni poszukać, potem prowiant spakujemy i powrócimy do naszych, trza nam będzie zasadzkę na ludzi Rosińskiego przygotować a i na niego samego przyszykować nowy plan. Dobrze, żem kazał zamek otoczyć i posiłków psubratowi nie dostarczać…

Rana była już opatrzona przynajmniej na tyle na ile Pan Mariusz po żołniersku radzić się z nimi naumiał. Broń palną jeszcze nabił nim gdziekolwiek się ruszył. „ Strzeżonego Pan Bóg strzeże”
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 16-11-2008 o 14:51.
Eliasz jest offline  
Stary 16-11-2008, 22:11   #195
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jaksa z pewną obojętnością na poczynania Pana Mariusza poglądał, w końcu jednak powiedział:

- Kończ waść już...

Może i usłyszał te słowa Pan Leszczyński, bo od Żyda odstąpił. A może rana boleć go zaczęła, bo za bok się chwycił, i dlatego przestał.

- Pomóc przy opatrunku? - spytał Pan Jaksa. - Gorzałką by polać. Przednia jest...

Żyd po podłodze się tarzał, jęczał i na żonę oraz dziatki się powoływał, że on niczemu nie jest winien.
Widać było, że choć cięgi tęgie dostał, niewinności swej bronić zamierza.
Już chciał go Pan Jaksa miodem napoić, co to się trafem jakimś podczas bijatyki nie wylał, gdy nagle Ligęza przemówił.

Z zaskoczeniem patrzył Pan Jaksa na przemianę, jaka w karczmarzu zaszła. Zniknął płaszczący się Żyd, a pojawił się nagle przed oczami Panów Braci Stepan, o nieszczęściu swym mówiący. A straszna to opowieść była, współczucie w sercu budząca, jeno nie dla śpiewającego, a dla ofiar czynu niecnego.

Patrzył jeszcze Pan Jaksa na Stepana, gdy Pan Ligęza znowu głos zabrał, o Rożyńskim mówiąc i dalszy los Panów Braci przepowiadając, po czym zniknął nagle.
Gdy Pani Dębska wraz z nim zniknęła, Pan Jaksa rzekł:

- Piękna to niewiasta, ale mężem onej być bym nie chciał, choćbym i wiedział, że mścić mnie będzie.

Spojrzał potem ponownie Pan Jaksa na Żyda i nad słowami Pana Mateusza się zastanawiać zaczął.

- Wolę sam garniec ów wykopać, żeby go ów Żyd nie Żyd do studni w szale jakowymś nie wrzucił. A zanim trunek jakowyś weźmiesz, Panie Mariuszu, to zastanów się, czy czasem nie będzie to taki, jako ten miód zaprawiony.

- My się za tymi talarami rozejrzymy, a i porządek tu trza zrobić. Ciura obozowa nie jestem, co by poległych obszukiwać, ale... - ramionami wzruszył zdania nie kończąc.

Żal by było szubrawcom złoto do grobu rzucać. Innym bardziej się przyda. A i na mszę warto by dać.

- Jeśli broń jaka lepsza tu leży, to też wziąć warto - mówił dalej Jaksa. - Walka nas czeka, to i garłacz czy krócica dodatkowa zawsze się przyda.

Mówić skończył, po czym, wzorem Pana Mariusza, broń swoją nabił, a potem garłacz chwycił, co go na karczmarzu zdobył, a i za inszą bronią rozglądać się zaczął. A potem, wraz resztą kompaniji zacnej, dzbana szukać poszedł.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 21-11-2008 o 21:04.
Kerm jest offline  
Stary 17-11-2008, 14:05   #196
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Pomóc przy opatrunku? - spytał Pan Jaksa. - Gorzałką by polać. Przednia jest...

- He he, pewnie Panie bracie, samemu ciężko jest nawet bandaż przełożyć. Mariusz skorzystał z pomocy kamrata. Gdy zaś Pani Dębska zniknęła, Pan Jaksa rzekł:

- Piękna to niewiasta, ale mężem onej być bym nie chciał, choćbym i wiedział, że mścić mnie będzie.

Mariusz
pokiwał jeno głową zgadzając się z panem Jaksą. Na głos nic nie powiedział bo w sumie sam pewien nie był czy nie zadurzyłby się w Pani Dębskiej, może przy innych okolicznościach… Z kolei może i była nad wyraz osobliwa, ale czyż nie w tym urok dam? Jaki szlachcic szuka żonki przeciętnej? Chyba tylko nijaki.


- Wolę sam garniec ów wykopać, żeby go ów Żyd nie Żyd do studni w szale jakowymś nie wrzucił.(…)

Żyd nie wyglądał na zdolnego do czegokolwiek. Tak więc Pan Mariusz zostawił go na chwilę i wraz z kamratami skarbu poszedł szukać. Wyglądało na to, że Panowie bracie sami zająć się trupami będą musieli. Nie uśmiechało się to jednak Panu Mariuszowi, tym bardziej że do swoich z wieściami wrócić im było trzeba, z drugiej strony nocleg i tak tu mieli spędzić, mogli wiec do wieczora martwych pochować. Gdyby do tego doszło nie brzydził się Mariusz pobieżnie szlachtę przeszukać, sakiewkę odciąć czy dobrej jakości oręż przygarnąć. W wojsku jak pamiętał z własnego doświadczenia łupy często musiały żołd zastąpić, bo z kasą państwa kiepsko a szlachta skora do płacenia podatków nie była. Miarkował przy tym by zrobić to możliwie najprzyzwoiciej jak było można, a jak się dało to niezauważalnie, by ujmy na honorze wśród kompanów nie mieć.
 
Eliasz jest offline  
Stary 20-11-2008, 17:21   #197
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Jako walka dobiegła końca, Pan Mateusz usiadł zasępiony. Począł przypatrywać się karczemnemu wnętrzu na powrót. Tak jakoby to pierwszy raz ją obaczył. I nijak mu nie przeszkadzały w chwili kontemplacji, trupy co to leżały porozrzucane, śmierdząc w koło juchą. Tak też rozmowy towarzyszy, czy też biadolenia żyda - nie żyda. Na jedną rzecz skrzywił się Pan Mateusz. Gdy Mości Leszczyński począł mówić o dalszych planach, Ankwicz skrzywił się i z niesmakiem pokiwał głową. Bo i czy to było po szlachecku obarczać człeka prostego jakim jednak żyd się mianował, wiedzą tak brzemienną? Zasmucił się tedy rycerz, lecz uwagę schował swą dla siebie. Rzekł jeno:
- Choć pogoda lepsza. Jeśli waszmością trza, tedy idźcie szukać złota. Ja tu dłużej nie zabawię. Ruszać będę. Spotkamy się w obozie. Trza się szykować do bitwy, bo zdaje się że Ligęza mógł być przy racji.
To mówiąc wstał. Otrzepał hajdawery i ruszył do wyjścia. Po drodze zatrzymał się i wyciągnął pistolet co to miał przy pasie.
- Nie trzeba było kazać mu wiedzieć mości Leszczyński. – spojrzał przeciągle na szlachcica. Poczym odwrócił się i wystrzelił. Rozległ się głuchy huk. A zaraz później zbolały jęk. Ciało żyda - nie żyda upadło i czuć już było jeno zapach prochu.
Mateusz spojrzał smutno. Poczym już tylko odwrócił się na pięcie i ruszył ku wyjściu. Konik zarżał wesoło. Biedak wyglądał okrutnie zmoczony tak w deszczu. Mateusz nie spodziewał się tak długo zasiedzieć się w karczmie. Poklepał zwierze po szyi szepcąc parę słów. Poczym zwinnie wskoczył w siodło i pogonił konia.
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline  
Stary 20-11-2008, 17:58   #198
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Ile szacunku mogło pozostać w osobie Pana Mariusza dla Pana Mateusza tego zgadnąć nikt już nie mógł. Na pewno jednak mniej niż przed wystrzałem w bezbronnego Stepana skierowanym. Mariusz z początku nie wiedział do czego bije Pan Mateusz wyrzucając mu niepowściągnięcie języka. Gdy zrozumiał – choć za późno dla życia karczmarza , odparował.

- U mnie język właściwie na wodzy służy, niem powiedział wiele więcej niż to co już Ligęza karczmarzowi zdradził. A i tego co mówił on czy ja karczmarz raczej nie dosłyszał bo w osłupienie dziwne wpadł. Miast jednak go zabijać wystarczyło go zabrać do obozu i na czas rozprawy z Rożyńskim tam go uwięzić. Po chwili namysłu dodał.

- Kara śmierci i tak mu się należała, jednak prawo nie nam daje tu decyzję.

Mariusz miał szacunek dla każdego życia i mimo, że w ramach kary za próbę otrucia, zamierzał dóbr wszelkich karczmarza pozbawić i nie małe baty nakazać, jednak od zamordowania był daleki. A tak właśnie mu się jawił czyn Mateusza. Przy czym nie spodziewał się po kompanie, iż zostawi ich samych z załadunkiem prowiantu i inszych dóbr karczmy jednak zbyt wiele honoru w nim było by prosić mordercę o pomoc. Zbyt dalece też prawo szanował by w dylemat moralny, wewnętrzny , obecnie nie wpaść. Z jednej strony prawo na szali stało z drugiej kompanion, brat szlachecki.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 21-11-2008 o 10:28.
Eliasz jest offline  
Stary 20-11-2008, 19:37   #199
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wszystkiego mógł się spodziewać Pan Jaksa, ale nie uczynku takiego.
Gdy padł strzał na Pana Mateusza nie patrzył, ale nawet gdyby to i robił, to i tak strzałowi zapobiec by nie zdołał.
Zaskoczony słów Pana Ankwicza wysłuchał i na wychodzącego patrzył bez słowa. Potem dopiero, gdy ów wyszedł z karczmy, otrząsnął się nieco.

- Myślę, że to nie kara była, jeno litość. Widno uznał Pan Ankwicz, że dla człeka owego bezrozumnego - tu Pan Jaksa na zwłoki karczmarza wskazał - śmierć lepsza, niźli życie takowe - rzekł. - Do Bonifratrów trafić powinien, nie pod sąd, bo sprawiedliwość boska go dosięgła. Co widzieliśmy.

Potem rozejrzał się i powiedział:

- Roboty więcej nas czeka, skoro Pan Ankwicz - spojrzał przez okno na siadającego na konia - odjechać raczył. Mimo wszystko - rozejrzał się dokoła - posprzątać to musimy.
 
Kerm jest offline  
Stary 21-11-2008, 11:16   #200
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Karczma Żyda Moszko/Stepana

-
Waszmość przecież nas chyba na grabarzy nie chcesz kreować - obruszył się pan Leszczyński.
-
Poza tym po starostę najbliższego trza pchnąć wiadomość, by trupy zebrał i wozem do Sanoka zawiózł. Tam głowy rozbójników na rynku trzeba oblatować, by inni pokrzywdzeni przez nich zgłosili się do ratusza - tłumaczył kompanowi biegły w prawie pan Mariusz.

-
Zle się stało, że pan Ankwicz tego człeka ubił, choć po prawdzie to bólu mu zaoszczędził jeno, bo gdyby go kat w swe ręce dostał za sprowadzenie Tatarów męki by czekały. Tylko nam teraz niesporo jechać, kogo by tu...

- Czekaj waść -
palnął się w głowę pan Jaksa - wszak tu wyrostek gdzieś był. Koni po hultajach zostało kilka, wsadzić go na szkapę jaką i pchnąć do pana Wolskiego. Jego samego pewnie we dworze nie zastanie, ale jacyś żołnierze tam są a i pewnie woźny też.

- Racje masz waszmość -
przytaknął pan Leszczyński - woźnego to sprawa głowy oblatować, a pan Wolski znajomy, dobro nie przepadnie jak przy innym mogło by się stać.

Znaleźli w dwa pacierze wyrostka w piwnicy i przykazując mu srogo co i jak ma zrobić porządku nieco uczynili w izbie trupy pod ściana składając. Pacholik ze łzami w oczach dziękował za wybawienie go z tak paskudnej służby, bo uciec chciał już dawno, ale Pogorzelski śmiercią mu i darciem pasów zagroził tedy bał się.

Jedno co uderzyło szlachty, a co od Pawło wyrostka usłyszeli, to to, że w Teleśnicy furta zakryta jest, którą się cichcem hałastra Rosińskiego nocami na dziewki i miód wypuszczała.

Nagrodzony pachołek pomknął do dworca pana starosty dukatem na drogę obdarzony, na Swiatą Przeczystą i Chrysta Zbawiciela przysiągłszy, że nie ucieknie, zresztą po prawdzie to i dobrze mu z oczu patrzyło i można było być pewnym, że drogi nie zagubi.

Zabrali się tedy szlachcice za mieszki i kabzy zbójców. Garść czerwońców przy nich znaleźli oprócz guzów kilku i trzęsienie piękne z kołpaka Pogorzelskiego.





Koni w stajni zostały trzy w jeden dobry bardzo z ośmdziesiatych złotych wart, inflancki, znać Pogorzelskiego i dwa liche, mało warte. Podsypali koniom obroku, wody ze studni naciągnęli i zabrali się kopać.
Nie minęło pacierzy kilka jak i znaleźli garnuszek niewielki, w którym smalcem zalane było kilkadziesiąt dukatów.

Nie mieszkając już puścili się za panem Ankwiczem traktem na Sanok.

Jakoż zoczyli go niedaleko nawet, jak z dragonów jednym od pana Wolskiego rozmawia. Podjechali bliżej.
- Dobra i zła wiadomość pan starosta przesyła. Ludzie Rożyńskiego pobici, ale zdrajca wśród szlachty być musiał co onemu "pułkownikowi" wieści słał, bo uderzyli wcześniej niżby kto przypuszczał. Pobiła ich szlachta co prawda tak, że ledwo świadek klęski uszedł, ale pan Wolski choleryzuje, że nie może na zamek uderzyć póki Judasza wśród szlachty nie wykryje, a pan Niewiarowski, gospodarz nasz lekko postrzelon.

- Tedy prosi nas -
pan Ankwicz kontynuował - byśmy pod Telesnice się posunęli i póki Rożyński bez ludzi cichcem na zamek się dostali. Wartuje tam czterech dragonów, których od kuzyna swego pana chorążego przemyskiego pan starosta wziął pana i za wierność których słowem swoim szlacheckim świadczy.





- Co teraz czynić waszmościowie nam wypada ? - popatrzył na Leszczyńskiego i Gorajskiego pan Ankwicz.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 22-11-2008 o 08:23.
Arango jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172