Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2008, 13:40   #120
Van der Vill
 
Van der Vill's Avatar
 
Reputacja: 1 Van der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumny
Nathaniel

Kopyta rozchlapywały kałuże. Strugi deszczu skapywały na zbroje i miękkie ciuchy, na ciebie, Neumanna i siedmiu chłopów - a każdy jak dąb! - którzy ruszyli z wami. Inkwizytor chyba przestał się bawić. Lało coraz mocniej. I co gorsze, zanosiło się na więcej.

Zza zakrętu wyjrzała znajoma karczma. Przez chwilę na kamiennym obliczu mistrza Neumanna zamajaczył uśmiech, zdawałoby się. Tak czy inaczej, musiał szybko zgasnąć, gdy na drodze pojawił się jakiś staruszek, mokry jak kura. Łowca czarownic zamienił z nim parę słów. Starzec zaczął uciekać.

Nie zdążył - końskie kopyta powaliły go na ziemię. Jeden, drugi, trzeci... za przewodem przełożonego, wszyscy jeźdźcy tratowali dziwacznego przybłędę. Raczej nie wyszedł z tego cały. Zaskoczony zachowaniem inkwizytora, popędziłeś za nim. Spotkaliście się już w gospodzie. Widok zupełnie się nie zmienił, doszedł tylko jeden trup. Ci idioci nawet nie pomyśleli, żeby tu posprzątać.

- Gdzie? - warczał Nuemann. - Gdzie oni są? Przeszukać okolicę! Znaleźć karczmarza! Zróbcie szybko cokolwiek, oni nie mogą być daleko. Musicie...

Jego warkot przerwał ukradkowy ruch w kącie. Jeden z pomocników łowcy przewrócił stół. Tam zaś krył się, skulony, chłopak w wieku siedemnastu, osiemnastu lat.

- Witaj, chłopcze. - mruknął Neumann z błyskiem w oczach. - Zechcesz ze mną porozmawiać?

Reszta

Stukot do drzwi nie wróżył niczego złego. Chyba kolejni napastnicy nie byliby ta głupi, by pukać do drzwi ofiary. Przynajmniej zdrowy na umyśle napastnik.

Okazało się, że nie ma się czego lękać - wręcz przeciwnie. Za drzwiami magazynu czekali, przemoczeni do suchej nitki, Matthieu, Sygryd i Alexandra. Rycerze, zmokli niczym kurczaki, wydawali się mieć poważne miny. Głośno sapali, musieli więc biec z daleka, a poza tym - obaj na kolanach mieli lepiące się błoto - znaki wielokrotnego upadku. Jedynie łowczyni wyglądała na czystszą - miękkie fragmenty skórzni przylegały do jej ciała, nadając jej niezwykle seksownego wyglądu.

Piorun zagrzmiał gdzieś w górze. Szwadron znowu był w całości.
 
Van der Vill jest offline