Marcin Znamirowski
Siedział tedy Marcin rad z nowo poznanych kompanijonów. Snać było że i oni w boju zaprawieni. Toteż przepijając raz po raz, hisoryje zaczął prawić. Tym łacniej mu to szło, że i alkohol do głowy uderzać zaczynoł. Prawił więc o kompaniji pułkownika Wieryńskiego,( którę to opowieści wszyscy towarzysze znali po tysiąckroć), swoje zasługi pomijając jednak, boć człowiek skromny był. Z razu także i o mości Macieju nie mógł nie wspominać, bo i on wielce zasłużony kawaler dla rzeplitej. Umilał więc tedy opowieściami, boć na bajrzeniu znał się widać. W końcu alkohol i trud podróży zmogły go tak wielce, że z trudem juz słyszał słowa imć Zbigniewa i odpowiedzi dalsze waszmościów. Lata dawały snać o sobie niestety, i Pan Marcin niegdyś zaprawion w bojach, trudy podróży coraz ciężej teraz znosił. Umilkłwszy więc szukał preteksta, by kompaniję opuścić i na spoczynek się udać. |