Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2008, 19:08   #79
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Paweł spał snem sprawiedliwych, zbity w małą, ciepłokrwistą kulkę, chrapiącą rytmicznie na sedesie. Pierwsze promyki słońca już dawno ogrzewały jego twarz. Ale przecież budzik jeszcze nie zadzwonił, na pewno zdąży do pracy. Kulka przekręciła się na drugi bok, znów zapadając w kolorową krainę snów.

Rodecki miał właśnie jeden z tych pięknych, idyllicznych snów, które chce się przeżywać całym ciałem, umysłem i duszą. Śniła mu się jego matka.

Była piękna jak zawsze. Radosna, pulchna blondynka w krótkich, kręconych włosach, odziana w białą, zwiewną suknię. Machała przyjaźnie do Pawła z polanki w jakimś lesie. Była wczesna wiosna, przebiśniegi ledwie co zdążyły wypuścić swoje mlecznobiałe kwiaty. Na drzewach pierwsze zielone listki witały słabe promienie słońca, a wróble radośnie ćwierkały, kąpiąc się w pobliskiej kałuży.

Ale najważniejsza była mama. Rodecki pobiegł do niej z całych sił, by rzucić się w jej ramiona. Chciał jej tyle powiedzieć. Jak bardzo ją kocha, jak bardzo tęsknił. Wyjaśnić, że może zamieszkać z nim, że jest już duży i samodzielny. A ona tylko roześmiała się beztrosko i pogładziła go czule po główce.

I wtedy…

- PAAAAWEŁ! SNIAAADAAANIE! Wstawaj obiboku, praca czeka!

W domu rozległo się głośne „BUUUM!”. Skulony, rozluźniony Paweł spadł z sedesu, robiąc sobie przy tym wielkiego siniaka w oczodole. Nie zważając na to, wybiegł z łazienki rozczochrany i nieprzytomny.

- Co? Gdzie? He?- spytał inteligentnie, próbując zorientować się w zaistniałej sytuacji. Czupryna zakryła mu zawadiacko śliwkę.

- Mirek? Coś się stało?- zagadał, nie do końca wiedząc, co się stało, czemu spał w toalecie i dlaczego został tak gwałtownie rozbudzony.

Po chwili potrzebnej na rozbudzenie Rodecki usiadł przy stole, jedząc od niechcenia to, co pozostało z posiłku. Nie był jeszcze głodny i prawdę mówiąc miał na głowie inne zajęcia niż napchanie brzucha. Choćby zorganizowanie swojemu podopiecznemu czasu albo ustalenie, jak powinien się zachować w obecności Darii.

Z jednej strony była głupią, rozwydrzoną, bogatą panienką, którą rodzice dobrze ustawili. Nie szanowała nikogo i niczego poza własnym portfelem. Stanowiła klasyczny przykład egoistki, rozpustnicy oraz antyspołeczny element numer jeden.

Z drugiej, była damą. Może „dama” to zbyt duże słowo, ale z pewnością była kobietą. A Rodecki wczoraj ja wyzywał, i to od najgorszych. Wiedział, ze powinien przeprosić, ale nie mógł się przemóc. W końcu, pierwsza zaczęła…

- Może… chcecie pójść na spacer?- spytał, próbując ugościć ludzi tym, co miał najlepszego. Jego uwadze uniknęła cała dyskusja dotycząca Dychów. Nie słuchał jej, był rozbudzony i nawet gdyby zwrócił na nią uwagę, to nie mógłby zrozumieć, o co chodzi.

Po wypowiedzeniu tych paru krótkich słów zapadła niezręczna cisza i obecni spojrzeli na niego dziwnym wzrokiem. Coś było nie tak, to pewne. Tylko co?

- Nie mówcie, że was też nawiedził rachunek prawdopodobieństwa?
 
Kaworu jest offline