Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-10-2008, 19:24   #71
 
Mical von Mivalsten's Avatar
 
Reputacja: 1 Mical von Mivalsten nie jest za bardzo znany
Powrót do domu trwał tylko chwilę, po której Marek zniknął w kuchni. Pierwsze parę minut zajęło mu odgruzowanie blatu. Wczoraj tego nie zrobił i teraz pluł sobie w brodę, gdyż żołądek skręcał mu się już z głodu. Pośpiesznie obrał cebulę, pociął ją w półtalarki i wrzucił na patelnię. Potem postawił na gazie staromodny czajnik z gwizdkiem, wypełniony wodą. Znalazła się kawa (aczkolwiek była trochę przeterminowana i kiedyś musiała zamoknąć, bo była jedną grudą kofeiny). Rozbił ją przy pomocy tłuczka do mięsa, który służył chyba częściej za młotek a następnie wsypał do trzech kubków po dwie łyżeczki czarnej śmierci. Na skwierczącą patelnię wrzucił kupioną wczoraj przez pana Stanisława kiełbasę, zalał kawę i zaniósł kubki do pokoju.
Gdy wrócił do kuchni, postanowił w trakcie oczekiwania na przysmażenie się kiełbasy zrobić porządek w lodówce. Wywalił bez otwierania napęczniały karton mleka, zjełczałe masło i jakieś zgniłe jajka. Na dolnej półce znajdowało się też coś niepokojącego, kształtem przypominające kiełbasę. Niestety, chyba wynalazło już koło i Marek nie miał serca tego zabijać, więc delikatnie zebrał to w siatkę i wrzucił do kosza. Tak, to chyba podchodziło już pod przesiedlanie.
Kiełbasa się zrobiła, wiec wrzucił ją na talerze i podał do stołu.
- Smacznego. Mleka nie ma, zgniło. - Powiedział, odkrawając sobie duży kawałek chleba.
 

Ostatnio edytowane przez Mical von Mivalsten : 18-10-2008 o 13:07.
Mical von Mivalsten jest offline  
Stary 20-10-2008, 21:41   #72
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Dagmara była bardzo wygłodniała, więc z ochotą zasiadła do śniadania. Kęs smażonej kiełbaski z ketchupem i chlebem poprawił jej humor.
Od tak dawna tego nie jadłam.” – pomyślała kobieta. –„Ostatni raz to chyba… tak, na biwaku, na ostatnim roku studiów. Ach, stare czasy.” – uśmiechnęła się do wspomnień – „Boże, jaka ja jestem stara” – uśmiech spełzł nagle z jej twarzy.
Ugryzła kolejny kawałek mięsa, popiła kawą bez mleka „Świństwo!” i spojrzała na swoich towarzyszy. Od dłuższego czasu panowała niezręczna cisza, którą przerywało jedynie bzyczenie muchy uparcie latającej gdzieś w okolicach przedwczorajszego obiadu, oraz cisze chrapanie dobiegające chyba z toalety.
- No to co robimy, Panowie? – zagadnęła upijając koleiny łyk kawy. – Nie wiem, jak wy, ale ja się lekko śpieszę. Ciekawe, która jest godzina. Powinnam siedzieć w papierach i przygotowywać się do poniedziałkowych rozpraw. – odbiegła nieco od tematu, ale nagle zreflektowała się – Z resztą nieważne. Dobrze by było po jakąś pomoc drogową zadzwonić, odholować samochody do warsztatu i dostać się do Wrocławia. Nie chcę być pesymistką, ale obawiam się, że długo na zakupach Staszka nie pociągniemy – uśmiechnęła się – Któryś z was ma zasięg?
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 25-10-2008 o 19:54.
echidna jest offline  
Stary 24-10-2008, 22:16   #73
 
Mical von Mivalsten's Avatar
 
Reputacja: 1 Mical von Mivalsten nie jest za bardzo znany
- Duchy dają podpowiedzi, prawda? - Chłopak wziął do ust kawałek kiełbasy i zamachał rękami, próbując na migi powiedzieć, że będzie kontynuował, jak tylko skończy żuć. -I każdemu dają coś, co ma szansę zrozumieć. Ja dostałem numer, znalazłem adres. Myślę, że to niezła wskazówka. A te senne mary, to dla mnie trochę brednie są. Widziałem małych żydów, którzy grali w piłkę. Historia, historia historia. - Kolejny kawałek kiełbasy zmusił chłopaka do milczenia. - No to teraz tego nie rozwiążemy, bo i jak? Mamy coś, co warto sprawdzić, uważam, ze powinniśmy to zrobić. Co do reszty, to uciekałem parowozem przed profesor Zacharską. Z wizjami i przepowiedniami zawsze jest tak, ze okazują się trafne po fakcie. Tak jak Nostradamus. - Chłopak powiedział, co miał do powiedzenia i w milczeniu zabrał się za resztę jajecznicy. Miał dzisiaj dużo pracy, bo chciał się wziąć za samochód Dagmary. Do południa pewnie będzie jeździł, ale żeby wyglądał porządnie, będzie trzeba nad nim spędzić trochę więcej czasu.
 
Mical von Mivalsten jest offline  
Stary 26-10-2008, 18:36   #74
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Marek wykładał swój monolog, któremu Dagmara nie poświęciła zbyt wiele uwagi. Jedzenie smażonych kiełbasek z keczupem wydawało jej się zajęciem o wiele ciekawszym. Jedyne na co była w stanie się zdobyć o kilka zdań wypowiedzianych jedynie w myślach:

Matko! Taki młody, a już tryska z niego męskie ego. I jeszcze próbuje wywrzeć wrażenie, że to wszystko to wyłącznie jego pomysł, bo on taki inteligentny...

W tym momencie Marek powiedział coś o Nostradamusie i spojrzał na nią. Uśmiechnęła się życzliwie robiąc przy tym minę nr 5 pt: "Ja cię cały czas uważnie słuchałam i doskonale wiem, o czym mówisz, a ponad to całkowicie się z tobą zgadzam."

- Nostradamus, powiadasz - zagadnęła, gdy chłopak skończył i ugryzł kolejny kęs ociekającej tłuszczem kiełbaski. - Może i racja. Mnie na przykład śnił się facet rzygający robalami. Ciekawe co duchy chciały mi w ten sposób powiedzieć? - rzuciła nie zważając na to, czy wspomnienie robactwa poruszy delikatne męskie żołądki. Ją to jakoś nie ruszało.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 27-10-2008 o 20:01.
echidna jest offline  
Stary 26-10-2008, 20:40   #75
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Krzysztof Bursztyński

Zamek na wodzie w Wojnowicach, 31 lipca

Chris zamknął oczy. Pod powiekami jak wymalowane ciągnęły się łagodne linie ciała Adrianny, w uszach ciągle dźwięczał mu jej ostatni krzyk, ciepłe uda ciągle obejmowały go w pasie.
Ześliznął się z niej i położył obok.

Jaka cisza.

Zamek w Wojnowicach miał grube ściany, ledwie przepuszczające echo dźwięków.

Jaka cisza. Jaki spokój.

Dlaczego nic nie słychać? Przecież na dole grają od ucha do ucha i drą się na całego?

- Adrianna?

Chris otworzył oczy.

Czerń, pustka. I on, nagi i bezbronny w wielkiej czerni.

- Haloooooooo? Haloooooooooo?!

Postawił krok. Chyba się przemieszczał, ale nie był pewien. Nie miał żadnych punktów odniesienia.

- Jest tu ktoooooo? Heeeeej!

Zaczął biec. Przerażenie zmroziło mu myśli. Urywany oddech ze świstem dobywał się ze zdartego od krzyku gardła, i tak jak wcześniejsze wrzaski, ginął w wielkiej ciszy. Po raz pierwszy od Przebudzenia Chris był sam.

- Na pomooooc!

Gdzie anielice? Dlaczego ich nie ma?

Przed sobą zobaczył punkt światła. Ocalony.. Ale im bardziej się zbliżał, tym wolniej biegł, aż w końcu ustał zupełnie.

Przed nim leżała Jola. Czarna krew zasychała na drżących wargach, dłonie drżały w agonii, drżały nogi w butach na wysokiej szpilce, oczy patrzyły gdzieś nieruchomo w bezkres. Obok przycupnęło dziecko, sześcioletni chłopczyk o ciemnych włosach. Gładził Jolę po twarzy trzymanym w ręku niebieskim liściem.
- Co jej się stało? Dlaczego?
Jola wyprężyła się. Drgające dłonie znieruchomiały. Chłopczyk odwrócił się i podał Krzyśkowi niebieski liść ubrudzony krwią. Dziecko miało siwe, mokre od łez oczy.
- Bo cię tam nie było. Bo cię to nie obchodziło. Biedna mama. Taka śliczna. Ktoś jej powinien powiedzieć, że powinna założyć inne buty - broda dziecka zadrżała od szlochu.
- Ona nie żyje? Naprawdę nie żyje?
- Właściwym pytaniem jest: kiedy - dziecko złapało go za rękę.
- Kiedy?
- W Czas Przejścia.
- Powiedz mi, przecież...
- Powiedziałem, ile mogłem. A teraz otwórz oczy.
- Co z tobą?
- Ja jestem tylko obietnicą. Możliwością. Co nie oznacza, że nie kocham mamy... Otwórz oczy. Teraz.

Chris otworzył oczy. Adrianna mruczała jak kot, wtulona w jego ramię. Ktoś dobijał się do drzwi. Młody kultysta zaklnął, wyswobodził się ostrożnie z objęć dziewczyny i podszedł do drzwi.
- Kto tam?
- To ja, Kaśka. Kamil chce z tobą mówić. Raczej szybciej niż później. Raczej teraz niż kiedy indziej.
- Jest u siebie? Powiedz mu, że zaraz będę.
Podszedł do swoich porozrzucanych ubrań, wciągnął po cichu spodnie, już miał wychodzić...

Liść. Błękitny liść. Z czarnymi grudkami zakrzepniętej krwi na powierzchni.
Krzysiek przez chwilę patrzył na niego z otwartymi ustami, a potem podniósł delikatnie i schował do kieszeni.


- Proszę - Kamil miał spokojny głos. Krzysiek odetchnął głęboko i wszedł do izby. Kamil przebierał się z przemoczonych ubrań, szrama po paznokciu Arletty zdążyła już przyschnąć w czarne pasmo skrzepniętej krwi. Kamil był spokojny. Jak zwykle. Nic, ani nikt nie było w stanie wyprowadzić z równowagi przywódcy wrocławskich kultystów. Kiedy jednak Krzysiek uścisnął podaną dłoń, wyczuł lekkie drżenie. Miał też wrażenie, że zmarszczki wokół oczu starszego maga pogłębiły się.
- Usiądź, nalej coś sobie. Kasia zaraz przyprowadzi panią Jolę.
Kamil zapiął nową koszulę i zaczął wiązać krawat.
- Chcę, żebyś wiedział, że to, co się wydarzyło, i ambicje mojej córki, nie ma żadnego wpływu na moją decyzję. Wybrałem ciebie i Jolę. Ufam wam.Jesteście mi potrzebni. Obydwoje.
 
Asenat jest offline  
Stary 26-10-2008, 22:42   #76
 
Mical von Mivalsten's Avatar
 
Reputacja: 1 Mical von Mivalsten nie jest za bardzo znany
- Tylko tyle? Słaabo. Gdybym był duchem i chciał kogoś obrzydzić, to to on by rzygał robalami. Albo wychodziłyby mu z pępka i wchodziły do ucha. Może chodziło o trupa jakiegoś? - Siedemnastolatkowi obrzydzić jedzenie było raczej trudno, co zresztą chłopak zaprezentował przed chwilą.
- A może, ten, no... Wiem! Chodzi o jakieś stare zło, które się przebudziło. Jak w mumii, tam też überboss kontrolował robaki. - Marek wstał od stołu i zaniósł talerze do kuchni. Dostawił je do piramidy w zlewie, a potem podszedł do łazienki i mocno kopnął w drzwi.
- PAAAAWEŁ! SNIAAADAAANIE! Wstawaj obiboku, praca czeka! - Nie powinien chyba w tak paskudny sposób wykorzystywać faktu, że z nagła przebudzonemu Rodeckiemu skojarzy się to z jego zmarłą mamą, ale w tym momencie wydawało mu się to całkiem zabawne. Nie czekając na reakcję wrócił do swojego legowiska, wciągnął bojówki i glany i zbliżył się do Stanisława.
- Pomoże mi pan przepchnąć samochód Dagmary do warsztatu?
Mniej więcej w okolicy słowa przepchnąć z łazienki wytoczył się Rodecki, otępiałym wzrokiem spoglądając po swoim domostwie.
 

Ostatnio edytowane przez Mical von Mivalsten : 30-10-2008 o 17:51.
Mical von Mivalsten jest offline  
Stary 27-10-2008, 20:15   #77
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Dagmara spojrzała z politowaniem na chłopaka, który właśnie opowiadał jej, co by zrobił, jak by był duchem.
- Tak się jednak składa, że nie jesteś duchem. - Rzuciła przerywając Markowi. - I masz zbyt bujną wyobraźnię. Za dużo amerykańskich filmów oglądasz. Śniła mi się jeszcze rozprawa sądowa i mój klient macający mnie po kolanie. Ciekawe co przez to duchy chciały mi powiedzieć? Może chciały mi obrzydzić Niemców? A może wszystkich facetów, albo co gorsza seks? Ciężka sprawa - rzuciła poważnym tonem, choć w jej głosie nie dało się nie zauważyć ironii.

- No to to by było na tyle - powiedziała uprzejmie wstając od stołu.
Rozejrzała się w poszukiwaniu swoich ubrań i torebki. Leżały koło łóżka. Tam, gdzie je zostawiła. Trwało chwilę zanim w panującym w torebce rozgardiaszu znalazła komórkę. Działała. I nawet zasięg był."Cudownie!" "Która to godzina? Mam nadzieję, że nie jest za wcześnie." Zegarek w komórce bezwstydnie wskazywał 6:21. "Cholera! Zdecydowanie zbyt wcześnie żeby gdziekolwiek dzwonić! Szlag by to trafił! Będę tu musiała spędzić jeszcze co najmniej 4 godziny.

-I to by było na razie na tyle z mojego rozwiązywania zagadek - mruknęła do siebie podczas gdy Marek "sprzątał" po śniadaniu.
- PAAAAWEŁ! SNIAAADAAANIE! Wstawaj obiboku, praca czeka! - rozległ się krzyk chłopaka tuż po głuchym kopnięciu w drzwi. - Pomoże mi pan przepchnąć samochód Dagmary do warsztatu?
- Najlepiej będzie, jak obaj będziecie się trzymać z daleka od mojego samochodu - syknęła kobieta słysząc, że dwaj szaleni naukowcy szykują się, by ostatecznie zniszczyć jej auto. - Już dość go zepsuliście.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 28-10-2008 o 17:10.
echidna jest offline  
Stary 28-10-2008, 09:33   #78
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Słońce leniwie czaiło się ponad czaszą chmur, które w szalonej rotacji formowały widok nieboskłonu. Stalowe kształty przypominały o nawałnicy jaka się przetoczyła. A w bojaźliwych i głupich osobach budziły obawy kolejnych deszczy i huraganów. Niesłusznie.

Obraz pożogi i zniszczenia nie pozostawiał wątpliwości. Mógł się podobać. Staszek czuł gdzieś w głębi ukłucie dumy i wzruszenia, kiedy objawiała się potęga natury. Czy właśnie w takich chwilach techniczne społeczeństwo przypominało sobie jacy to są malutcy wobec siły żywiołów natury? Czy to w takich chwilach budzi się bojaźń? Ludzie przypominają sobie z czego powstali? A może jedynie zamykają się w sobie, odwracają wzrok i idą do swych laboratoriów by obmyślić szalony sposób by przy następnej okazji zakuć Naturę w kajdany i nie usłyszeć jej głosu?

Z drugiej strony przed oczyma Staszka były zniszczone drzewa, trawy, zieleń. Uszkodzone domy, samochody. Nieszczęśliwi ludzie. Pozbawienie plonów, żywności, dachu nad głową. Być może życia…? Werbena aż wzdrygnął się na tę myśl. O nie! Nie winił Natury. Jej nie da się winić. Postępuje zawsze sprawiedliwie. Dla Niej niema krzywdy lub nagrody. Jest tylko to co ma być. Czasem tylko złość powodowana jakimiś eksperymentami które zakłócają równowagę. Irytacja dziecinną zabawą jakich technokratycznych mężów.

Staszek splunął na ziemię, poczym podszedł do srebrnego sedana. Otworzył bagażnik, by wydobyć ze zgromadzonych wiktuałów słoik ogórków, paczkę twarogu i kilka kawałków dobrej domowej kiełbasy pieczołowicie wędzonej wobec przepisów Starki.

Jakkolwiek by na sprawę nie spojrzeć cała pożoga zdawała się zjawiskiem najwyżej lokalnym. A czyż to nie oznacza że warto nie zwlekać ze śniadaniem?

Sztuczce poszły ruch. Podsmażona kiełbasa była całkiem smaczna. Bardziej niż rozmowa jaka miała miejsce przy jedzeniu. Werbena przysłuchiwał się wymianie zdań, choć widać było że mało go interesuje w porównaniu z posiłkiem.

Może z wyjątkiem dość ciekawej postawy chłopaka. Jego spostrzeżenia i giętkość myślenia wywoływały życzliwy uśmiech na twarzy.

Czy też z wyjątkiem nerwowości i frustracji widocznej w każdym słowie i geście Dagmary. Ależ Ona musiała być niezadowolona. I trudna na co dzień. Czy rozsądnie było umawiać się z nią na kawę? Zasępiony otaksował sylwetkę dziewczyny. Tak, było.

Dagmara wstała, wyciągnęła telefon. Młody zaczął się krzątać sprzątając po posiłku. Staszek dołączył do niego zbierając naczynia. Wspólnie zanieśli do kuchni, kiedy Marek począł walić w drzwi najpewniej budząc gospodarza. Ciekawe że zasady savoir vivre nie mówią nic o budzeniu dżentelmenów którzy zaniemogli w toalecie.

- Pomoże mi pan przepchnąć samochód Dagmary do warsztatu?
Staszek zdziwił się pytaniem.

- Słuchaj… - podrapał się po głowie – Czy to na pewno dobry pomysł? Na pewno ma auto casco. Dostanie jak nie nowe auto to teraz zastępcze, a serwis wyklepie. Nie wnikam czy macie tu narzędzia. Ale tu chodzi tez o części. Stworzyć błotnik, szybę czy maskę? Może nie przesadzaj. Zwłaszcza że nawet jak uda się Tobie coś z nim zrobić, to nie sądzę aby właścicielka poczuła się lepiej. To sprawa… głębsza.

Do końca nie wiedział czy wyraził się jasno. Czuł olbrzymi dyskomfort poruszając ten temat. Właściwie to najchętniej opuścił by to domostwo i jego problemy. Może z wyjątkiem jednego. Niedokończona kwestia wizji…
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline  
Stary 30-10-2008, 19:08   #79
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Paweł spał snem sprawiedliwych, zbity w małą, ciepłokrwistą kulkę, chrapiącą rytmicznie na sedesie. Pierwsze promyki słońca już dawno ogrzewały jego twarz. Ale przecież budzik jeszcze nie zadzwonił, na pewno zdąży do pracy. Kulka przekręciła się na drugi bok, znów zapadając w kolorową krainę snów.

Rodecki miał właśnie jeden z tych pięknych, idyllicznych snów, które chce się przeżywać całym ciałem, umysłem i duszą. Śniła mu się jego matka.

Była piękna jak zawsze. Radosna, pulchna blondynka w krótkich, kręconych włosach, odziana w białą, zwiewną suknię. Machała przyjaźnie do Pawła z polanki w jakimś lesie. Była wczesna wiosna, przebiśniegi ledwie co zdążyły wypuścić swoje mlecznobiałe kwiaty. Na drzewach pierwsze zielone listki witały słabe promienie słońca, a wróble radośnie ćwierkały, kąpiąc się w pobliskiej kałuży.

Ale najważniejsza była mama. Rodecki pobiegł do niej z całych sił, by rzucić się w jej ramiona. Chciał jej tyle powiedzieć. Jak bardzo ją kocha, jak bardzo tęsknił. Wyjaśnić, że może zamieszkać z nim, że jest już duży i samodzielny. A ona tylko roześmiała się beztrosko i pogładziła go czule po główce.

I wtedy…

- PAAAAWEŁ! SNIAAADAAANIE! Wstawaj obiboku, praca czeka!

W domu rozległo się głośne „BUUUM!”. Skulony, rozluźniony Paweł spadł z sedesu, robiąc sobie przy tym wielkiego siniaka w oczodole. Nie zważając na to, wybiegł z łazienki rozczochrany i nieprzytomny.

- Co? Gdzie? He?- spytał inteligentnie, próbując zorientować się w zaistniałej sytuacji. Czupryna zakryła mu zawadiacko śliwkę.

- Mirek? Coś się stało?- zagadał, nie do końca wiedząc, co się stało, czemu spał w toalecie i dlaczego został tak gwałtownie rozbudzony.

Po chwili potrzebnej na rozbudzenie Rodecki usiadł przy stole, jedząc od niechcenia to, co pozostało z posiłku. Nie był jeszcze głodny i prawdę mówiąc miał na głowie inne zajęcia niż napchanie brzucha. Choćby zorganizowanie swojemu podopiecznemu czasu albo ustalenie, jak powinien się zachować w obecności Darii.

Z jednej strony była głupią, rozwydrzoną, bogatą panienką, którą rodzice dobrze ustawili. Nie szanowała nikogo i niczego poza własnym portfelem. Stanowiła klasyczny przykład egoistki, rozpustnicy oraz antyspołeczny element numer jeden.

Z drugiej, była damą. Może „dama” to zbyt duże słowo, ale z pewnością była kobietą. A Rodecki wczoraj ja wyzywał, i to od najgorszych. Wiedział, ze powinien przeprosić, ale nie mógł się przemóc. W końcu, pierwsza zaczęła…

- Może… chcecie pójść na spacer?- spytał, próbując ugościć ludzi tym, co miał najlepszego. Jego uwadze uniknęła cała dyskusja dotycząca Dychów. Nie słuchał jej, był rozbudzony i nawet gdyby zwrócił na nią uwagę, to nie mógłby zrozumieć, o co chodzi.

Po wypowiedzeniu tych paru krótkich słów zapadła niezręczna cisza i obecni spojrzeli na niego dziwnym wzrokiem. Coś było nie tak, to pewne. Tylko co?

- Nie mówcie, że was też nawiedził rachunek prawdopodobieństwa?
 
Kaworu jest offline  
Stary 04-11-2008, 20:37   #80
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Grzesiek lubił filmy wojenne, ale zanosiło się że w najbliższym czasie jego ręka dobrowolnie nie sięgnie po żaden dvd z takowym. W robocie musiał ciągle słuchać opowieści swoich współpracowników, zapalonych airosftowców, o ich przygodach. Jak zwykle Grzesiek poczuł się oszukany przez los. Oni biegali i krzyczeli do siebie, strzelali i okładali po głowach, udając wielce poważnych komandosów czy innych wojaków. On właśnie został okrzyczany "Jude! Halt", rozwalono mu głowę kolbą i skopano po klejnotach rodowych. Nie mógł zrozumieć jak ludzie mogą chcieć w czymś podobnym uczestniczyć dobrowolnie. Przez myśl przeszło mu że to może wynikać z faktu że oni też mają wtedy własne kolby i ciężkie buty, ale ciągle nie przemawiało to do Grześka.

Obecnie przed nim stanął otworem nowy, zasadniczy problem. Miał cztery koła z alufelgami, lśnił się od szamponu z woskiem i promieniował blaskim bijącym o zadowolonego ze swej bryki właściciela.

Grzegorz podkuśtykał do dresobusu z zwinnością von Smallhousen'a. Niestety, posiadał zbyt delikatną i przyjemną facjatę by wyszło mu spojrzenie ala doktor House. Zresztą, to nie istotne, bo nie spodziewał się wywrzeć na Karolu jakiekolwiek wrażenie. Z braku innych opcji postanowił przemówić do resztek intelektu, które przetrwały w głowie Biruli.

Karol, wiesz że nie wsiąde to samochodu. Nie chodzi że twojego, jakiegokolwiek. Pomijając już nawet fakt, że uważam że jeździsz jak jakiś pirat drogowy.-Grzesiu podjął stanowczy, acz przeywany co i rusz posykiwaniami i potknięciami marsz w kierunku Fundacji, nie zważając na swojego wybawiciela.

-Wsiadasz kurwa dobrowolnie, czy mam cię tam wsadzić?-o dziwo głos Biruli był ciągle spokojny.

-Karol, daruj sobie.

Szósty zmysł Grzegorza znów zadziałał. Oczywiście, nie przewidział bandy dresów kilka chwil temu, jednak łomot który za chwile spuści mu jeden, podobno " po jego stronie", wyczuł bez trudu. Birula bez ceregieli chwycił drobniutkiego w porównaniu z nim Grześka i bez większych
problemów wsadził go miejsce pasażera.

Przez chwilę, Euthanatos chciał się bronić, jednak nim w ogóle zdążył zareagować już był wewnątrz obwoźnej świątyni dresiarstwa. Grzesiek rozpaczliwie starał się czymś zająć, byle tylko nie wróciły traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa. Nim jego towarzysz wrócił na swoje siedzenie, Głodniok już majstrował drżącymi rękoma przy radiu.

-Co ty odpierdzielasz?!-dres był nieco zmieszany zachowaniem swojego pasażera.

-Szukam czegoś relaksującego! Mój terapeuta radzi mi słuchać muzyki przepełnionej pozytywnymi wibracjami, żebym pozbył się Jihoru

-Zostaw moje radio albo ci zasunę , i totak że zalecisz na miejsce z taką prędkością, że wylądujesz z rozpędu już na cmentarzu...

-A pierdole! Włączaj sobie co chcesz! Wszystko mi jedno, chce wyśąść z tej trumny jak najszybciej! -nagły napad agresji ze strony dotychczas spokojnego towarzysza jeszcze bardziej zaskoczył Birulę.-Jedziemczy czy nie? Tylko szybko, skoro mamy i tak skończyć na jakiejś latarni to chcę do mamy jak najszybciej!

Karol spojarzał na popadającego w histerię Euthanatosa wyraźnie nie wiedząc co ma w takiej sytacji zrobić. Jego zdrowy rozsądek podpowiedział mu, by robił to co wychodzi mu najlepiej. Wystarczył jeden dobry cios, by przywołać Grześka do porządku. Niestety wiązało się to także z utratą jego przytomności...
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel

Ostatnio edytowane przez Ratkin : 04-11-2008 o 20:40.
Ratkin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172