Wątek: Zakon
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2008, 21:21   #69
ppaatt1
 
ppaatt1's Avatar
 
Reputacja: 1 ppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwu
Czortysz Czarny


Czortysz szedł do swojego domu, myśląc o informacjach zasłyszanych w barze.
Rebelia? Zamieszki? Biali mędrcy? Ciężko ranny najwyższy kapłan? Płonąca katedra? - pomyślał

Jego rozmyślenia przerwały ciężkie kroki wydobywające się z zza zakrętu. Po chwili wyszedł na ulicę Inkwizytor oraz jego straż.
- Ty - Inkwizytor spojrzał na Czortysza - wiem kim jesteś. Wiem co czynisz, jednak nasza obecna sytuacja nie pozwala Mi na rozprawienie się w końcu z Tobą. Bierz tego rannego - zza eskorty wyłonił się strażnik mający na rękach broczącego krwią zakonnika. - Bierz go i pójdziesz z nami do szpitala Fedessa. Później Ciebie puścimy. Natomiast Ty - spojrzał na strażnika trzymającego rannego - zbierzesz wszystkich zdolnych do walki ludzi. Wieczorem ruszymy.

Andreas Drinius


- Ehh, dobrze. Liść Vevetti powinien pomóc. Usiądź tam - wskazała stare krzesło - A ubranie zaraza przyniosę.

Andreas za ten czas porozglądał się po obozie. Dużo ludzi, krzątający się medycy. Ludzie leżący niedaleko z poodrywanymi kończynami. Także widział ludzi, mających baczenie na Niego. Czuł się nieswojo, mimo że był ty tej samej stronie barykady co zgromadzeni w tym miejscu. Jeszcze jedna rzecz przykuła Jego uwagę, trzy małe namioty na obrzeżu bardzo dobrze pilnowane. Może był tam ktoś ważny? Albo to więzienie? Któż wie? - pomyślał. Następnie spojrzał w stronę stolicy. Unosiły się z niej kłęby dymu. Wielu poniosło śmierć. Wielu zostało rannych. Nie trzeba było być wróżbitą by wiedzieć ,że miasto długo się nie utrzyma. Nawet już bez żadnych ataków. Po prostu ludzie ujrzeli prawdziwą twarz Qeluirsa. Ludzie zaczną się lada dzień buntować. Ba, nie wiadomo nawet czy najwyższy kapłan jeszcze żyje.

Za kilka chwil Andreas zauważył lekarkę niosącą ubrania, wnet podszedł do niej jakiś zdenerwowany rebeliant i uderzył w twarz. Zaczął krzyczeć. Andreas był za daleko aby cokolwiek usłyszeć. Mimo to widać było ze to nie jest przyjemna rozmowa.

Padwen


- Buhahaha, A słuchaj tego stary, pieprzony zakonnik wymachuje tym swoim krzywym mieczem. Ja walę go w brzuch, a ten pisk jak kaczka, no ja mówię kaczka! - któryś z rebeliantów przy stole zaczął rozmowę
- Hahahaha, - inny się zaśmiał i kontynuował - zakonnicy to cioty straszne, udają świętych, a kurna pieprzą panienki po burdelach!
- Nie wierze, Shet! - odpowiedział trzeci.
- To se kurna nie wierz, sam na własne oczy widziałem jeden z tych zakonnych burdelów. Pewnie sam najwyższy, tfu tfu najniższy tam zaspokaja swoje potrzeby seksualne. Hahaha
- Shet jak zawsze gadasz głupoty. Nie wierzę. e, młody - jeden z nich zwrócił się do Padwena - ,a Ty wierzysz to co ten przygłup gada? Jesteś z nami czy z tym ulągiem?
- ee, eee
- Hahaha, młody się kurna zawstydził starych wyjadaczy. Masz - rebeliant podał kufel piwa Padwenowi - pij, i się rozluźnij!


Padwena obudził nagły wrzask. Kurna, nic nie pamiętam, jak mnie łeb boli!. Nagle rozległo się więcej wrzasków. Padwen nie zastanawiał się, prędko wyszedł z namiotu biorąc swoje wyposażenie. Ujrzał ogień, wszędzie. Kolejne fale ognia pojawiały się coraz bliżej, zataczały okręgi. Padwen wraz z kilkunastoma innymi ludźmi został uwieziony wewnątrz zmniejszającego się kręgu ognia. To musiał być czar. Ale niestety nie widział nikogo.


Piotr "Cień" Kowal


- Szybko trzeba go opatrzyć - wrzasnął mędrzec widząc zakrwawionego Cienia. - szybko, nie czas się zastanawiać!

Piotr widział wszystko jakby przez mgłę. Mimo iż mgły naprawdę nie było. To on powoli odchodził. Nagle wszystko znikło, nastała pustka. Niby już koniec, jednak nie. Kowal poczuł jak Jego ciało natchnęła wielka energia, czuł jak dreszcze przechodzą po całym ciele, jak wzrastały siły w rękach i nogach. Otworzył oczy, zobaczył swoich wybawicieli. Siedzieli przy ognisku. W oddali było słychać krzyki, gdy Piotr się przyjrzał horyzontowi ujrzał ogień, dużo ognia w lesie. Ale ten widok nie wzruszał Mędrców. A może jednak nie byli oni Mędrcami?
 

Ostatnio edytowane przez ppaatt1 : 30-10-2008 o 21:30.
ppaatt1 jest offline