Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2008, 00:06   #15
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Nuszyk gniew w sobie dusiła. Piekliła się w głębi dzikiej duszy na Kozaka, co ją kułakiem strzelił, na siebie samą, że się zaskoczyć jak kocię dała, i na Bończę, że całej sprawy był świadkiem.
I wiedziała nawet, skąd jej się słabość wzięła, która to przypadku tego nieszczęsnego była przyczyną. Oto wczoraj na miód się w karczmie skusiła, i Bóg ją pokarał.

Nuszyk była zła. Spocona z wysiłku, nabuchana tłumionym gniewem i zła. Zagadywania Bończy burknięciem jeno zbywała i mamrotała coś do siebie w mowie przedziwnej, w której słowa polskie, ruskie i tatarskie jako składniki bigosu się przemieszywały. Co i rusz kindżał dobywała zza cholewy, palcem sprawdzała, czy aby ostry, i w nową popadała frustrację.

Dałby mi Ostap po łbu, oj dał, gdyby zasłyszał, jak się zaskoczyć dałam. Z domu by na krok nie puścił - mełła w sobie złość.

Ależ oto Bóg Miłościw okazał jej, że gniewny już za miodek nie jest, czego niechybnym znakiem był ów szlachcic obcy, którego jej zesłał, aby mogła na nim mieć używanie.

- Z drogi! - warknęły na Głodowskiego wschodnie delicyje, głosem nie słodkim bynajmniej. I nim ten odrzec zdążył, popędziła bachmata i pomiędzy szlachcica a Kozaka wjechała, złośliwie wodzami targnąwszy, tak że Głodowski uskoczyć mało godnie musiał, albo się z końskim łbem zderzyć. Tatarzynka z konia zsiadłszy, Głodowskiego od stóp do głów uważnym wzrokiem zmierzyła, głowę jako ptak ciekawie przekrzywiając - A co to za durok, z którym przestajecie, panie Jacku, któren się cuka jak Żydzisko, któremu za mało zapłacono, wprost o miano niewiasty jej samej zapytać, skoro już tego miana ciekaw? - wycedziła słowo po słowie.

Prychnęła pogardliwie, odwróciła się i pęta Kozaczynie przecięła, a gdy ten się z siodła osunął, poderwała go szarpnięciem i do karczmy powlokła.
- Znam ja ciebie - szepnął Kozak, kiedy go do słupa wiązała.
- Wiela ludzi mnie zna.
- Tyś Natka Hoholowa. Widział ja ciebie, pode Żmijowym Uroczyskiem, jako Hohol zdrajczyków, co przeciw niemu szeptali, wieszał...
- Być to może.
- Jako że siódmego obwiesił, ty krzyczała, że Ostap wielki hospodyn, wrony i kruki nakarmił, i że czas tera ludzi na biesiadę prosić, bo pora późna...
- Myślisz, że puszczę cię wolno, boś mnie kiedy z oddali obaczył?
- ... i on wszystkich na wieczerzę poprosił, i czterech wolno puścił, boś ty go za rękę pociągła, dla twego uśmiechu.
- No i cóże z tego?
- Ty pani łaskawa, ja o tobie pieśń napiszę.
- O inszych rzeczach ty przemyśliwuj teraz. Gdzieżeś na koniu Kreczyńskich się wybierał, psi synu?
- Ja nie koniokrad, na grób maty mojej przysięgam...
- To się jeszcze okaże.
- Ja się śmierci nie stracham. Raz maty rodyła...
- Nie strachasz się? - Nuszyk zaciągnęła węzeł i nachyliła się do twarzy Kozaka. - Tedy durok z ciebie z głową pełną pieśni i muzyki po kopułę, a umu ni krzty u ciebie. Albo łżesz. Mówisz, że znasz mnie. Tedy wiesz, co z tobą będzie, jak mi bredni nagadasz... - poklepała zbielały ze strachu policzek Kozaka.

- Waszmościowie! A do stołu zapraszam, nim się z koniokradem sprawimy. Może i śmierdzi jako z chlewa, ale jadła ja tu już... Sarninkę bardzo zacną mają, tylko więcej zapłacić trzeba.
 
Asenat jest offline