Arcagnon przypatrywał się wszystkim. Gdy Thomas zaproponował mu noc w Kolegium, tylko skinął głową na znak, że się zgadza. Pamiętał jednak o księdze, którą schował w karczmie. Nagle wpadł mu do głowy pomysł. Rzekł do wszystkich:
- Jeśli ktoś chce zaoszczędzić to może zanocować w moim pokoju, w karczmie. Już go opłaciłem. Jeszcze tam wrócę i zabiorę moje rzeczy.
Później możemy iść do Kolegium.
To rzekłszy powiedział szeptem do drugiego maga:
- Nie przesadzaj z tą pewnością siebie, bo zupełnie stracą do ciebie szacunek. Wyjdzie na to, że jesteś zwykłym kuglarzem...
Zaraz też dodał:
- Zamierzam się czegoś dowiedzieć o tej czarodziejce w bibliotece w Kolegium.
Po tych słowach zwrócił się do kupca:
- Panie Wallendorf, jutro będę tu o świcie. Póki co, wychodzę do gospody. Później będzie mnie można znaleźć w Kolegium Płomienia...
Uśmiechnął się z nutką szyderstwa. Wiedział, że nikt ich nie wpuści do budynków uczelni, zwłaszcza, że prawdopodobnie go nawet nie znajdą. Skierował się ku drzwiom i wyszedł na zewnątrz. Szybkimi, dużymi krokami szedł do karczmy. |