Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2008, 22:28   #500
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Nathiel, po wykonaniu swoich obowiązków zapadłeś w sen. Nie zgłosiłeś sprzeciwu odnośnie samotnego pełnienia warty stwierdzając, że akurat w tym wypadku lepiej przydasz się czujny w nocy niż w dzień. Póki co jednak masz zamiar zażyć trochę snu, zanim przyjdzie Twoja kolej.

[ukryj=Krakov]
Lewa... Prawa... Lewa... - maszerują zastępy mrocznych elfów. Krok za krokiem posuwaci się do przodu w rytmie wybijanym przez miękkie podeszwy butów. Oczywiście - gdyby Wasze buty wydawały jakiś odgłos. Rytm kroków słyszycie jedynie w swoich umysłach, gdyż nie wydajecie żadnego dźwięku, bezszelestnie przemierzając korytarze Podmroku. Dzisiaj Waszym celem jest kopalnia svirfneblinów. Te brudne namiastki duergarów ośmieliły się rozciągnąć swoje tunele na Wasze terytorium. Nie spodziewacie się oporu; wielkość oddziału przeznaczona jest do zapobieżenia ucieczce choćby jednego gnoma. Ekspedycja karna...

Rozdzielacie się na kilka pododdziałów, by zabezpieczyć wszystkie tunele. Nawet nie macie ze sobą kapłanki. Każdy drow, który poległby w tak nieważnej bitwie zasługiwałby na to. Wraz ze swoją grupą posuwasz się wgłąb korytarza. Niski sufit i smród svirfneblinów doprowadzają Cię do szału. Dlaczego w ogóle przydzielono Cię do tej wyprawy? Twoje miejsce jest na statku! Nie przypominasz sobie jakiegokolwiek czynu, który zasługiwałby na taką degradację. Nawet jednorazową. Swoją wściekłość wyładowujesz na gnomich górnikach, którzy właśnie pojawili się na zakręcie. Nie stawiają oporu, rozpierzchając się po korytarzach jak wystraszone szczury. Rozbiegacie się również, wcinając w pień wszystkich, którzy nawijają Wam się pod miecze.

Omroczony bitewnym szałem i zapachem krwi wpadasz do jednej z grot, zabezpieczonej prowizoryczną - jak na standardy drowów - kratą. Dysząc rozcinasz młodego svirfneblina na pół i rozglądasz się za nowym przeciwnikiem. W kącie widzisz plamę ciepła, wyraźnie większą od krępych sylwetek gnomów, leżącą w nienaturalnej pozycji. Podchodzisz ostrożnie, ogniskując wzrok na jej twarzy.

Kobieta.

Drowka.

Kapłanka.

W pierwszym odruchu chcesz ją uwolnić i uciec stamtąd jak najszybciej, zanim zginiesz jako pierwszy i jedyny świadek jej poniżenia; ale zaraz orientujesz się, że coś się nie zgadza. Kobieta nie reaguje na Twoją obecność, wzrok ma pusty, wbity w przestrzeń, ciało bezwładne, jak u marionetki. Patrzysz jej w oczy, pierwszej drowce od czasów Telary, i nagle nadchodzi zrozumienie. Illithidzi... Drowka musiała zostać schwytana, wyssana i porzucona, jak puste naczynie Svirfneblini znaleźli ją pewnie po drodze. Głupcy... połamali jej palce i wybili zęby, by nie mogła recytować czarów... jakby w tym stanie mogła jeszcze cokolwiek...

Bezczelnie wpatrujesz się w oczy pustej skorupy, która jeszcze niedawno mogłaby dla kaprysu skazać Cię na śmierć. Odgłosy rzezi oddalają się, ale Twój umysł znów ogarnia wściekłość. Za tą poniżającą Ciebie, korsarza, wyprawę, za kąsające razy batoga, za wszystko to, co otrzymałeś i czego nie mogłeś mieć tylko dlatego, że jesteś mężczyzną. Brutalnie puszczasz ciało kapłanki, podnosisz się, po czym z odrazą bierzesz nóż zabitego gnoma. Była bitwa. I tak nikt się nie dowie. Drobna chwila satysfakcji, zadośćuczynienia za przeszłe i przyszłe cierpienia. Słodka, bezsensowna zemsta. To takie... drowie... Z satysfakcją zanurzasz się ponownie w mroku kopalni, pozostawiając za sobą drgające w agonii ciało Maureen.[/ukryj]




 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 31-10-2008 o 22:33.
Sayane jest offline