Musiał zmienić magazynek.
Przyparty do podłoża, wciąż ostrzeliwany przez tych kilku wrogów.
Czy amunicja im się nie kończy?
Pocisk trafił w strop ponad Wilkiem, po czym upadł tuż koło jego głowy, kolejny trafił wprost w dzwon, robiąc dużo huku.
Robi się nieciekawie.
Dłoń powędrowała po nową porcję amunicji, i natrafiła na coś, o czym Piotr zapomniał.
Granat.
Wyciągnął go, przypatrzył się uważnie, po czym w wyobraźni ocenił odległość strzelców.
Wyczekiwał na jeden moment, aż naboje przestaną trafiać w wieżę.
Po chwili usłyszał głos Lamberta, salwa ucichła.
Wychylił się, i niewiele myśląc, cisną odbezpieczonym "prezentem" do celu.
Przykleił się do gleby, wyczekując wybuchu, po czym szybko wstał, chwycił mocno linę, i niezważając na piekący ból, odbił się trzy razy od ściany, przykucnął i powiedział sobie w duchu, że nigdy więcej nie tknie żadnej liny.
Zimny metal karabinu spotęgował odczucie pieczenia.
Biegł podkulony, co chwilę eliminując biegnących Simba.
Łódź była już blisko, bardzo blisko. |