Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2008, 16:39   #96
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Szedł z przodu wypatrując wszelkiego możliwego zagrożenia. Wyszkolili go dla takich zadań, zresztą teraz był sam ... jeżeli nie liczyć Imani, ale ona była tubylcem, z plemienia rzecznego. Nie jedną z mieszkańców miast, jej wioska praktycznie znajdowała się w wiekach ciemnych. Musiała sobie umieć radzić i tak robiła.

Pamiętał jak dobrze wyszkolił go SAS, właśnie do takiej i podobnych robót. Był snajperem musiał często radzić sobie sam. Był komandosem musiał radzić sobie w różnych dziwnych terenach. Jak do tej pory robił to wyśmienicie. Nikt go nawet nie trafił. Udawało mu się do tej pory unikać kuli, która była przeznaczona dla niego. Bo jak to mówił jego każdy sierżant: "Ktoś już tam nosi dla ciebie kulę. Sztuka polega na tym aby przeżyć całe swoje życie, za nim ona ciebie znajdzie". Irlandczyk uśmiechnął się do swoich wspomnień. Było to tak dawno temu. W innym świecie, ba można by powiedzieć, że nawet w innym życiu. Przecież wtedy był zupełnie innym człowiekiem, młodym, pełnym wzniosłych ideałów i przede wszystkim wierzącym w regularną armię. W końcu ile razy mówiono mu, że najemnicy to zwykli bandyci. Ciekawie jak można w takim razie nazwać to co armii brytyjska robiła na Cyprze, to czego był świadkiem ... to w czym praktycznie uczestniczył. Jednak on uciekł, a teraz mógł sam zadecydować za co warto ginąć ... jasne pieniądze też robiły swoje, ale przecież nikt za nie nie przyjmie kulki ... trudno je wtedy wydać.

Wyjście na polanę i ten widok lekko go zaszokował. Martwy słoń i zniknięcie Imani. Widok ten musiał zaszokować murzynkę, chyba traktowali te zwierzę, z wielkim szacunkiem. No cóż ktoś jednak tego nie robił. Może byli to zwykli kłusownicy ... w końcu nawet w dzisiejszych czasach znalazłoby się ludzi, którzy dużo by zaryzykowało dla kłów słonia. Jednak znając ich szczęście ... a raczej jego brak, nie było co na to liczyć.

Zdjął z pleców swój karabin i poczekał na resztę grupy. Kiedy skończył zdawać swój raport i wysłuchał reszty zaczął przez swoją lunetę przyglądać się kształtowi.

-Czerwona flanelowa koszula, więc o ile święty mikołaj nie zdecydował się na małe safari, to trzeba to sprawdzić -

-Sierżancie sprawdźcie tą polanę - usłyszał za sobą głos Eryka

-Ta jest - odpowiedział wiedział co powinien teraz zrobić, powoli i ostrożnie ruszył w tamtą stronę. Nie chciał zostać wysłany do krainy wiecznych łowów przez faceta, któremu się akurat poszczęściło.

Python również się ruszył z zamiarem zajścia ewentualnego napastnika z drugiej strony. Dobrze wiedzieć, że w razie czego ktoś cię ubezpiecza.

Kiedy podchodził coraz bliżej nabierał coraz większego przekonania, że tajemniczy kształt nie mógł im zagrozić. W końcu nabrał pewności. Cóż trupy nie zbyt często mogą coś zadziałać.

Sierżant sprawdził ciało, po czym zaczął przyglądać się słoniowi. Nie był to piękny widok, nie przepadał za polowaniem. Jak to mówili kiedyś Anglicy? Szlachetny sport? Chrzanić ich i ten szlachetny sport, ci tutaj nie bawili się fair - play. Zresztą jak można nazwać fair - play stanięcie przed zwierzęciem, ze wszystkimi nowinkami technologicznymi.

Kiedy w końcu dołączył do niego Tim popatrzył na niego spokojnie -Ten dzień robi się coraz lepszy i lepszy - powiedział

-Mamy tutaj jedno ciało prawdopodobnie Simba, ktoś załatwił go bronią drzewcową, mniej więcej dzisiejszego ranka. Na słoniu znalazłem ślady po kulach z Kałasznikowa, ale wątpię żeby to go załatwiło. Poza tym jestem pewny, że nasz truposz, nie był tu sam. Co może oznaczać, że jego kumple nie są daleko - po tych słowach pozostawił Anglika i odszedł kilka kroków aby sprawdzić te ślady. W czynnościach tych pomagała mu Narinda. Kiedy skończyli sierżant popatrzył na nią, wyglądało na to, że każde kolejne odkrycie tylko "pogarszało ich sytuację"

-A są takie dni, w których lepiej nie wychodzić z łóżka - powiedział Irlandczyk i ruszył w kierunku von Strachwitza, który też znajdował się na polanie

-Simba ruszyli za plemieniem. Grupa nie więcej niż 8 osób. Nie ma co tutaj dłużej tracić czasu. Nie wiem gdzie zniknęła Imani, ale nie jest to teraz chyba najważniejsze. Powinna sobie poradzić. Jeżeli chce pan znać moją opinię to powinniśmy kontynuować nasz marsz trochę inaczej. Pójdę do przodu i jeżeli spotkam jakiś Simba to wyślę ich do wielkiej dżungli w niebie. Cichutko. Poza tym, jeżeli będę miał parę minut nad wami przewagi i znajdę większą grupę to będę mógł was ostrzec. -
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline