Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2008, 18:36   #17
drakkainen
 
drakkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 drakkainen nie jest za bardzo znany
- Sancta Mater Doloroso! Swięta Agato! Święty Marcinie! Święta Kunegundo! Święty Franciszku opiekunie zwierząt! Święty Brunonie Kartuźniku… - Mnich zastanawiał się jeszcze przez chwilę, którego ze świętych pańskich uczynić jeszcze autorem swojego wezwania. – Może… Nie! On jest przecież od rzeczy zagubionych. Ale w końcu moja kompanija nijak, ni mniej ni więcej jeno zgubiona.
Brunon zastanowił się.
Powodem zaistniałej sytuacji był pewien pęcherz. Ni mniej ni więcej jak jego własny, prywatny, swój i wsobny pęcherz, który to złośliwie i nie zważając na powagę sytuacji vetował i zażądał postoju od właściciela. No a żeby marszu nie opóźniać, zważywszy iż Sługa Boży przypomiał był sobie sytuacyję kiedyż on sam związany i przezucony przez siodło jechał, i zwazywszy, że przyjemnie i miło mu w takiej sytuacyji nie było, nie zważając na hohliki, mamuny, dziady borowe ni inne paskudztwa sam sprawę pęcherzową załatwić, komopaniji we arkana nie wprowadzając. Takoż też i się stało. Jedynie po szlachcicach i Pewnej Personie ni śladu ni widu na trakcie nie było.
Wzywał zatem raz po raz mnich świętych maści wszelakiej, by pomogli mu kompanije dogonić. Lubo chociaż bestyję złośliwą, na której podróżować mu przyszło, do szybszego przemieszczania się przymusić. Bo konisko niczym heretyk zatwardziały nie chciało nijak dać się namówić na galop, idąc w tempie, które można by nazwać kłusem. Nie podziałały prośby, groźby, zaklinania i wyklinania. Gdy mnich zastanawiał się nad nałożeniem na bydlaka okrutnego ekskomuniki, na głos wychwalając potrawy z koniny, spadła na niego iluminacyja w postaci dymu karczemnego, pysznie a zapraszająco pachnącego.
Zanim jednak dał się unieść uczuciu(w końcu był mnichem i nie mógł sobie pozwolić na przelotne miłostki) Sprawdził rodzaj koni w stajni. Były znajome. Upewniając się jeszcze zaglądnąwszy przez okno i nasłuchując azaliż tamoj w karczmie nie siedzi, nie przypomina, nie nosi barw ni herbu ni klejnotu, tudzież nie wzywa się zawołaniem żadnego ze szlachciców którzy mogliby do niego czuć antycypację, rad z podjętych środków ostrożności mnich pchnął drzwi świńskich skórkach i wszedł do karczmy.
- Waszmościowie! A do stołu zapraszam, nim się z koniokradem sprawimy. Może i śmierdzi jako z chlewa, ale jadła ja tu już... Sarninkę bardzo zacną mają, tylko więcej zapłacić trzeba.
- Dobiegł go głos.
Widząc zaistniałą sytuacje i że się tatarka od rezusa odsuwa, w try miga do kobiety doskoczył i do meritum szeptem przeszedł:
- Poczekaj waćpana nim się do ptaszyny zabierzesz. Wiedz tylko, iż w trawie przy dworku to znalazłem. – tu, odwróciwszy się tyłem do reszty, starając się zasłonić przedmiot własnym ciałem, odwinąwszy z materiału pokazał tatarce dziwną broszkę. W środku szmaragd, po czterech stronach cztery inne kamienie, a pomiędzy niemi inskrypcjały dziwaczne. – To talizman, silny a magiczny.
 
__________________
Masz lat blisko 40, wyglądasz na blisko 30, wyobrażasz sobie, że masz nieco ponad 20 a postępujesz jakbyś miał niecałe 10.
drakkainen jest offline