Twarze, początkowo będące jedynie dziwną formacją rys i pęknięć na ścianach zaczęły nabierać kształtów i zwiększać się. Towarzyszyło temu narastające buczenie. Green nie tracił spokoju, rozglądał się raz po raz na boki. Gestem pospieszył ekipę przed sobą, jednocześnie zwalniając i pozwalając przejść przed sobą reszcie.
Napięcie narastające od momentu wejścia do uliczki ostatecznie eksplodowało serią nieopisanych wrzasków. Ściany wokół zlały się i wyrzuciły swe kształty w kierunku żołnierzy. Richard wskazał na ten obraz Joseph'owi, a zaraz zapytał się: -Dalej będzie za małe promieniowanie tak dla nas, jak i jego. Walczymy czy uciekamy tam? -To niechybnie nas pożre, mamy zbyt małe pole do działania całą grupą. Skieruj żołnierzy do przodu, niech uciekają.
Następnie odwrócił się do dwóch chorążych obok, z małymi karabinkami w rękach. Obdywaj byli zbierającymi. Ich ciała złożone były z płynnego metalu. Po ciałach przeskakiwały wyładowania elektryczne i wirujące śrubki. -Ty i ty! Zostajecie ze mną. Liczę, że macie jakieś materiały wybuchowe, zwykła amunicja tego nie powstrzyma-powiedział wskazując na paszczę potwornej energii, jaka była już bardzo blisko.
Podczas gdy reszta uciekała z uliczki, trójka odwróciła się w kierunku agresora. Joseph wyciągnął przed siebie rękę i przez chwilę wyraz jego metalowej twarzy wygięła się lekko w skupieniu. Z pod ręki wysunęła się gruba lufa, poczuł jak przez jego ciało przepływa ładunek wybuchowy wprost do otworu. Na chwilę wszystko rozbłysło jaskrawym światłem, a czerwony pocisk wystrzelił w kierunku betonowych twarzy. |