Pan Bończa obserwował z lekkim uśmieszkiem manewry Tatarki. Widać było, że Hohol godną siebie ma kochanicę.
- Waćpanna daj pokój, to godny kompaniji żołnierz i towarzysz dobry, choć mało co brakło, abyśmy się poszczerbili wzajem.
Gdy Nuszyk podeszła do jeńca tak się ozwał pan Jerzy : - Panie Jacku, widzę, iż nie tylko tego diyobła nie zamieniłeś na jakieś bardziej polityczne zwierzę ale jeszcze do kompaniji Waćpanny o iście czarcim charakterku dopuszczasz. Dobrze, że z wielebnym jakim podróżujesz co to w razie czego egzorcyzma może poczynić.
- A tak. Poznaj waszeć brata Grzegorza. A waść raz o delicjach wschodnich mówisz, raz o czarcim charakterze... - parsknął tu śmiechem pan Jacek i z konia zsiadł.
- Chodzmy coś zjesć lepiej, bo mi w żywocie jakby kapela janczarska grała. - A frater co tam szepczecie z waćpanną ? Nie ucieknie nam Kozak, a posilić się trzeba. - Tfu - skrzywił się - śmierdzi faktycznie jak z chlewa.
Po czym rad, nierad wszedł do karczmy.
Widząc jak pan Jerzy żydowinowi do słuchu przemawia rozsiadł sie za stołem. Wyrostek wnet piwa i jadła przyniósl, przeto nie czekając na resztę z rozkoszą zanurzył wąsy w pienistym napoju.
- Dobrześ słyszał mości Głodowski. Chamstwo sie burzy i na dwory nastaje. Ot temu dni siedem na dom pan Kreczyńskiego nastąpili, mieszkańców pomordowali, a panne jedną uprowadzili.
Wojewoda ruski, Jego Mość Książę Wisniowiecki uniwersał wydał, żeby rezunów łapać, favor swój za to i wdzięczność obiecując. A mi bardzo po drodze by bylo w szeregi wojska jego wstąpić.
Ale wiesz waść - upiwszy piwa kontynuował - że Kniaz byle kogo do siebie nie bierze. Tedy umysliłem by pannę odbić i tak do Łubniów jechać. Wychylili po kuflu. Pan Jacek pochylił się ku Jerzemu.
- Knij waść na razie pisma. Jak sie chłopy dowiedzą, że łaska Wisniowieckiego Cię otacza, zaraz spokornieją. Przyłącz się do kompaniji, bo nas mało. I w Czechryniu łaskawszym okiem patrzeć będą jak się dowiedzą, żeś człek tu już zasłużony. |