Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2008, 21:56   #24
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Zapraszam serdecznie Zak a także każdego, kto ma ochotę zakosztować nieco egzotycznej przygody.

A teraz by nieco przybliżyć postać poszukiwanego naukowca, krótka biografia D. Livingstona.

"Gdy młoda kobieta pozostała sama, westchnienie ulgi wydarło się z jej piersi: miała przed sobą osiem dni! Miała więc czas na namysł; była bowiem przekonana, iż przed upływem tygodnia nic złego się nie stanie ani jej, ani też jej ukochanemu Jankowi.
- Przez ten czas - marzyła pani Weldon. - Bóg raczy wiedzieć, co się jeszcze może stać... kto wie, czy nie zdarzy się możliwość ucieczki?

W każdym razie - myślała dalej młoda kobieta - nie zgodzę się na to nigdy, by mój mąż miał przybyć aż do Kassande. Znacznie lepiej byłoby, na co w ostateczności mogłabym się zgodzić, ażeby miejsce spotkania i wymiany wyznaczyć w jakimś mieście portowym, gdzie Negoro nie byłby już wszechwładnym panem i nie miałby sposobności popełnienia nowej zdrady. Myśl, że mogłaby narazić męża na dostanie się w szpony Negora odbierała jej przytomność, toteż przyrzekła sobie solennie, że nie da żadnego listu. Jednak lęk, że nikczemny Portugalczyk mógłby spełnić swą groźbę i zabrać jej Janka, przyprawiał ją o bicie serca.
- Czyżby on istotnie myślał o zabraniu mi mego synka? - zapytywała siebie z lękiem.

W tej chwili mały Janek wszedł do pokoju i nieszczęśliwa matka odruchowo pochwyciła go w objęcia, tuląc do piersi, jakby Portugalczyk był tuż tuż i za moment chciał jej odebrać chłopca. Janek zauważył natychmiast niepokój na jej twarzy.
- Masz zmartwienie, mateńko? - zapytał.
- Nie, Janku ukochany. Myślałam jedynie o twym tatusiu. Czy bardzo pragnąłbyś go zobaczyć?
- O, bardzo, bardzo, mamusiu! Czy tatuś tu do nas przyjedzie?
- O, nie, Janku. Tatuś nie powinien tu przyjeżdżać.
- W takim razie my pojedziemy do tatusia?
- O, Janku! Pragnęłabym tego bardzo.
- I pojechalibyśmy ze wszystkimi mymi przyjaciółmi: Dickiem, Herkulesem i starym Tomem?
- Ależ tak - odpowiedziała biedna matka, pochylając głowę, ażeby ukryć łzy spływające po jej twarzy.
- Czy tatuś pisał do ciebie, mamusiu?
- Niestety, dziecino, tatuś nie wie, gdzie jesteśmy!
- A więc ty do niego napisz, mamusiu, koniecznie!
- Kto wie, dziecino, może tak właśnie zrobię - odpowiedziała matka, na której prośba dziecka zrobiła wrażenie.

Dodać musimy, iż jedną z przyczyn, która skłaniała panią Weldon do oporu, była okoliczność, o której czytelnicy nasi nic nie wiedzą, a która dawała nadzieję, że przyjaciele nasi mogliby być uwolnieni z niewoli wbrew woli Negora. Przed paroma dniami mianowicie pani Weldon słyszała rozmowę, która w jej sercu rozbudziła iskierkę nadziei.

Rozmowę tę prowadził Alvez z jakimś handlarzem, przybyłym z głębi kontynentu. Głównym tematem był handel niewolnikami, przy czym Alvez dowodził, iż powodem wszystkich niepowodzeń, jakie na handel ten spadają, są wyprawy naukowe.
- Odkrywców tych - mówił podnieconym głosem Alvez - należałoby przyjmować kulami!
- To już miało miejsce - odpowiedział handlarz - ale cóż? Na miejsce jednego usuniętego podróżnika przybywa dziesięciu następnych: Spike, Grant, Livingstone, Stanicy... i wielu, wielu innych. Zachodnia Afryka jakoś szczęśliwie unikała dotychczas najścia tej "szarańczy". Wprawdzie do Kassande jeszcze nigdy nie zawitał wędrowiec, zdarzali się oni jednak w Bije i w Cassindze.

W tym miejscu Alvez dodał, że niestety i w Kassande znaleźć się może w krótkim czasie ekspedycja Dawida Livingstonea.

Gdy pani Weldon usłyszała tę wieść, zadrżała z radości, podróżnik ten był bowiem popularny w całym świecie i władze portugalskie w Angoli okazałyby mu wszelką pomoc. Pani Weldon łudzić się zaczęła nadzieją, że w razie przybycia Livingstona do Kassande uda jej się wydostać z niewoli bez sprowadzania do Afryki męża."

Juliusz Verne "Piętnastoletni kapitan"


Tekst powieści pochodzi z pierwszego polskiego wydania książkowego (1873 r.)
bazującego na przedruku z wydania gazetowego jaki publikowany był w odcinkach
w "Gazecie Polskiej" już w 1863 r.

BIOGRAFIA:

Dawid Livingstone, urodzony 15 marca 1813 roku; był drugim synem drobnego kupca herbacianego z Blantyre, jednego z miasteczek hrabstwa Lenark. Po ukończeniu medycyny i teologii i paroletniej pracy w London Missionary Society, udał się w 1840 roku do Południowej Afryki, by pracować razem z misjonarzem Moffatem. Przyszły podróżnik zwiedził wtedy kraj ludu Tswana, po czym wrócił do misji nad rzeką Kuruman, gdzie zaślubił córkę Moffata, kobietę wielkiego serca i odwagi. W parę lat później, w 1843 roku, założył misję w dolinie Mabotsa. Podróżnicza żyłka nie pozwalała mu jednak zbyt długo przebywać w jednym miejscu.

W 1849 roku udał się w podróż i l sierpnia tegoż roku odkrył Jezioro Ngami. W dwa lata później dotarł do Zambezi. Po tych odkryciach jego imię stało się głośne. Nieustraszony podróżnik nie spoczął na laurach, lecz po odesłaniu swej rodziny do Anglii powziął śmiałą myśl przejścia Afryki od morza do morza, tak, by dotrzeć do Luandy.

Podróż tę Livingstone rozpoczął 3 czerwca 1852 roku z niewielką eskortą, składającą się z tubylców. Wyruszył znad rzeki Kuruman, przeszedł przez pustynię Kalahari dotarł do Mutubarumu, a następnie do ziem zamieszkanych przez Tswana, a spustoszonych przez Burów. Raz jeszcze doszedł do górnego biegu Zambezi i jej zalewu z rzeką Lebou. Wreszcie, 25 lutego 1853 roku dotarł do jeziora Dilono. Od tego momentu na wyprawę spadać zaczęły najrozmaitsze ciosy. Przede wszystkim tubylcy zaczęli się zachowywać względem ekspedycji wrogo, następnie i w gronie jej uczestników szerzyć się zaczął bunt. Energia podróżnika przezwyciężyła jednak te wszystkie trudności i 4 kwietnia karawana doszła do brzegów Kuango, wpadającego do Zairu. W sześć dni potem Livingstone wszedł do Cassingi, gdzie go widział Alvez. W dniu 31 maja dotarł do swojego celu - Luandy.

Po czteromiesięcznym pobycie, 24 września Livingstone porzucił to miasto, a posuwając się prawym brzegiem Kuanzy, która tak złowroga okazała się dla Dicka Sanda i jego towarzyszy, doszedł do jej dopływu Lombe. W podróży tej spotykał się on często z karawanami niewolników.
Po zbadaniu Lombe, wrócił do Cassingi, którą po dłuższym odpoczynku opuścił dopiero 20 lutego 1854 roku. Przeprawił się przez Kuango i dotarł do Zambezi przy Kawade.

8 czerwca raz jeszcze znalazł się przy jeziorze Dilolo, którego okolice badał przez czas dłuższy, tak iż dopiero w początkach 1855 roku skierował się na północny wschód. Podczas podróży obejrzał ruiny Zumbo, miasta należącego kiedyś do Portugalczyków i 2 marca przybył do Tete, nad brzegami Zambezi. Takie były główne punkty tej długiej podróży. 22 kwietnia Livingstone opuścił wspomniane miasto i brzegiem Zambezi udał się w dół rzeki, zaś dnia 20 maja wszedł do Kilimane, miasta portowego nad brzegami Atlantyku. Było to po upływie czterech lat od chwili opuszczenia Przylądka Dobrej Nadziei.

12 lipca tego roku wsiadł na okręt, a po zatrzymaniu się na wyspie Św. Maurycego, 22 grudnia ujrzał brzegi Anglii, których nie widział od piętnastu lat. Londyn przyjął go, rzecz jasna, bardzo uroczyście. Londyńskie Towarzystwo Geograficzne wybrało go na swego członka honorowego i ofiarowało mu medal zasługi.

Livingstone mógł wtedy śmiało odpocząć. Dzielny podróżnik jednak dnia l marca 1858 roku jeszcze raz opuścił ojczyznę w towarzystwie swego brata Karola i kapitana Beadingsfelda i wylądował w Afryce na wybrzeżach Mozambiku, z zamiarem gruntownego zbadania niziny Zambezi. Na małym statku "May Robert "odkrywcy popłynęli w górę rzeki, do ujścia Kongone i dalej, aż do jeziora Chiroi. Po dłuższych poszukiwaniach odkryli nieznane dotąd jezioro Niasa i 9 września 1860 roku wrócili do wodospadu Wiktorii.

31 stycznia 1861 roku, na statku "Lady Nyassa" przybyła do swego męża pani Livingstone, lecz nie mogła znieść zabójczego klimatu i 27 kwietnia zmarła na rękach doktora.

Pod koniec listopada tego roku Livingstone ponownie udał się w górę Zambezi, lecz wyprawa ta pociągnęła za sobą duże ofiary. Zmarł Tornton, zaś Karol Livingstone i doktor Keern wycieńczeni febrą byli zmuszeni powrócić do Europy. Wtedy Livingstone ruszył dalej sam i 30 listopada po raz trzeci zobaczył jezioro Niasa. Opracował wtedy jego hydrografię.

20 lipca 1864 roku, po pięcioletniej nieobecności, Livingstone powrócił do Anglii, gdzie wydał swe dzieło: "Zambezi i jej dopływy". Wkrótce jednak niestrudzony badacz raz jeszcze znalazł się w Afryce. 28 stycznia 1866 roku wylądował w Zanzibarze. Potem słuch o nim zaginął.*

I tu zakończę biografię słynnego podróżnika, gdyż na potrzeby sesji jej dalszy ciąg napiszecie Wy drodzy, przyszli Gracze. Podpowiem Wam tylko,że będzie "nieco" alternatywna".

Pozdrawiam i zapraszam merill

Dotychczasowe zgłoszenia:

Kerm
Arslan
John5
Jonathan
Gob1in
Milly
Aschaar
Hawkeye
julekpb
Pacal II
woltron
Zak

PS. Postaram się co jakiś czas wrzucać do rekrutacji,różne ciekawe materiały dotyczące przyszłej sesji.

*źródło: światpodróży.pl

PS.2 Widzę, że się komuś temat rekrutacji nie podoba, bo z okrąglutkiej piątki zrobiłosię nam 3,5. Chyba ktoś nas mocno nie lubi. Ja jestem zdania, że krytykuje się otwarcie i jawnie, ale widać ktoś woli schować się za ocenami, bo anonimowe. Smutne trochę,no ale cóż życie... nie każdemu starczy odwagi
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 01-11-2008 o 22:04.
merill jest offline