Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2008, 22:34   #98
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Słoń leżał. Jednak Strachwizt widział znacznie gorsze widoki, bo wyglądających tak samo ludzi, białych, czarnych, śniadych. Bez różnicy. Zapewne z pozostałymi najemnikami było tak samo, bo choć usta mieli zacięte, nie odwracali wzroku. Zapewne, identycznie jak on, nauczyli się czyścić pamięć z takich wspomnień. Zresztą sami zabijali. Wszyscy. Kłusownicy? Simba? Ktokolwiek to zrobił nie potrzebował mięsa, tylko chciał zarobić.

Badali ślady, rozmawiali, a Eryk na początku ich osłaniał, uważnie obserwując okolicę. On zabrał lornetkę. Jednak od leżącego czegoś nieopodal słonia, bardziej interesowały go nieco dalsze tereny. Krzaki, drzewa, zarośla pomiędzy którymi mógł ukrywać się wróg. Nie wypatrzył jednak nikogo takiego. Dlatego po chwili podszedł do badających ślady Tima, Paddy’ego i Narindry.

Niewątpliwie, wszyscy zgadzali się, kim był zadźgany Murzyn. Ale było coś jeszcze.
- Chińskie – powiedział na głos.
Popatrzyli na niego, gdy wskazał na leżące łuski. Jedną z nich trzymał w ręku i od dłuższego czasu intensywnie się przyglądał. Była charakterystyczna. Niezwykle. Przynajmniej dla oka człowieka, który pracował w morderczym fachu i tak, jak muzyk rozpoznaje bez problemu nuty, stanowiące dla innych czarne, nic nie znaczące znaczki, tak dla najemnika gilzy po pociskach stanowiły jawny symbol produkcji kraju Mao Zedonga. – Chińszczyzna czystej próby. Rosjanie robią je nieco inaczej. Nie te symbole – pokazał spodnią część. Owszem. Klasyczna łuska naboju 7,62 mm. wz. 43. Radziecki pomysł, ale tam nie używają na stopce chińskiego alfabetu.
- Wygląda, że ma pan rację, poruczniku. Chińczycy rzeczywiście robią takie cacka i chociaż nieco gorszej jakości, to dużo taniej niż w Rosji.
- Ale skąd tutaj broń chińskiej produkcji
? – Zdziwiła się Africa.
- Mulele – stwierdził krótko dalej uważnie przyglądając się gilzie. Czasem używał tego nieco starszego określenia łuski, zasadniczo przypisane jej papierowej odmianie, ale
- Proszę?
- Pierre Mulele. Minister edukacji w rządzie Patrice’a Lumumby. Ponoć miał związki z maoistami. Niektórzy mówili nawet, ze bywał w Chinach nie tylko podczas oficjalnych wizyt. Wspominano o jego przyjaźni z notablami chińskiej partii komunistycznej. Chodziły plotki, że próbował zakupić większą partię chińskiej broni. Być może, plotki wcale nie były takie bezsensowne, jak to zwykle bywa.
- A teraz?
- Teraz, ponoć były minister ma stopień rewolucyjnego generała i zapewne nie zerwał związku ze wspaniałym światem komunistycznych Chin, skoro znaleźliśmy te gilzy od Kałasznika. Ale to nieważne. Tak jak mówiłeś, Paddy, lecimy, bo za chwile zrobi się noc. Idź z przodu. Choć, gdyby nie ta wioska, pomysł byłby jeszcze lepszy. Teraz Simba wiedzą, ze ktoś jest jeszcze oprócz nich oraz rzecznego plemienia. Miejmy nadzieję, że przypuszczają, iż jesteśmy kolejną grupa buntowników. Inaczej mogą się strzec i rzeczywiście zrobić zasadzkę, jak zaś nie bylibyśmy dobrzy, to jest ich kraj, ich ziemia i oni ją znają na wylot. Lepiej niżeli my wszyscy razem wzięci. Uważaj na siebie. Sierżancie
– zwrócił się do Padewsky’egopan, jak zwykle, zamyka. Simone, panie Python, wzięliście lekarstwa? Jest już OK? Wszyscy broń pod ręką, ale nie odbezpieczajcie, żeby przypadkiem nie wypaliła. No to idziemy.

Odruchowo poprawił włosy. Wojna wojną, a fryzura musi być odpowiednia.
 
Kelly jest offline