Pełen nowych sił i zapału nie zważający na trudy leżenia jakie przyszło mu spędzić tej nocy, krasnolud wstał wyraźnie zadowolony. Miał wszystkie kończyny i własne ciało więc nie było źle. Upewnił sięraz jeszcze czy aby na pewno nie ma części ciałą innych niż własne. Zważywszy, że znajdował się w lesie zamieszkałym przez czarownicę to jeszcze Isher słyszał opowieść o krasnoludzie co to obudził się w ciele żaby. Na samą myśl dreszcz obrzydzenia przeszedł mu po plecach. Rozciągając wszystkie swoje stawy dokładnie zasypuje ognisko piachem i ziemią. Wszystko po to by nie mieć wroga najgorszego jaki może być na rzecz zwykłego żołnierza. Poprawiając swój ekwipunek i broń podchodzi z toporem dwuręcznym do pnia jednego z drzew. Przez moment zamierzał wyciąć na kiju pierwszą ofiarę jakiej doświadczył owy kij jednak skończyło się to tylko na obejrzeniu czegokolwiek, gdziekolwiek.
"Las, wszędzie las i nie ma nigdzie tej jaskini. Gdzie ona jest?!"
-Bin Duraz!- znalazłem własne dokumenty.- Oddał książkę w której więcej było nieprzeczytanego niż słuchać wywodów i przekonań, których będzie coraz mniej.
Wyruszając z pełnym workiem własnych rzeczy udał się w losowo wybranym kierunku. Jego pozostali przyjaciele potrzebowali pomocy. O życie wciąż walczą pozostali...
"I niech wygra lepszy.- Po chwili dogasania i zwijania obozu Isher miał ochotę się napić."
__________________ "...a ścieżka, którą podążać będą zaścieli trawy krwią bezbronnych i niewinnych. Szczątki ludzkie wskrzeszać będą do swych armii aż do upadku wszelkiego życia. Nim słońce..." |