Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-10-2008, 00:24   #301
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Z westchnieniem ulgi Santiago spoczął na wygładzonych deskach solidnej sosnowej ławy. Po krótkiej chwili karczmarz postawił przed nim kasze i piwo. Estalijczyk niepewnie spojrzał na napój jednak pił go krzywiąc się za każdym razem gdy poczuł jego smak w ustach. Niedługo potem z zewnątrz dobiegły go krzyki chłostanych zakłócając spokój w karczmie.
Mężczyzna pokręcił głową, jakby dając wyraz swojej dezaprobacie dla metod rycerza, jednak nie odezwał się choćby słowem. Ktos musiał w tym kraju utrzymywać porządek i potrzebował ku temu narzędzi i nawet jeśli były nimi przemoc i terror to nie leżało w gestii Estalijczyka by się temu sprzeciwiać.

Po pewnym czasie do pomieszczenia wszedł Joseph i spytał o Ishera. Zgodnie z prawdą otrzymał odpowiedź, że miejsce pobytu krasnoluda jest dla Santiago niewiadome. Ze zniechęceniem mężczyzna usiadł naprzeciwko. Szermierz zatopiony we własnych myślach zareagował dopiero na drugie z pytań.

- Cóż myślę, że dam radę. Choć nie jestem w pełni zdrowy, to jestem w stanie chodzić o własnych siłach a myślę, że im więcej będę się ruszał tym lepiej dla mnie. Leżeć i przypatrywać się jak inni podejmują się wyzwania byłoby męczarnią gorszą niż ból fizyczny. To…

Santiago przerwał nagle i zamilkł jakby nagle do głowy przyszła mu jakaś myśl zupełnie odciągając jego uwagę od świata rzeczywistego.
Jednak co będzie, gdy swa nieudolnością ściągnę zagrożenie na mych kompanów? Przecież taka hańba jest nieporównanie gorsza od tej jaką niesie ze sobą rezygnacja z misji. Mogę chodzić, ale czy mogę walczyć?

Nagłe pojawienie się rycerza przywołało jego uwagę. Giles zdawał się być poruszony o wiele bardziej niż podejrzewał by go o to Santiago. Wyglądało na to, iż nie był od tak bezduszny jak sądził szermierz.

- Zgadzam się, że trzeba pomóc naszym przyjaciołom, lecz ja nadal nie wiem co dokładnie stało się kiedy byłem nieprzytomny. Jedyne z czego na chwilę obecną zdaję sobie sprawę, to że zabiliście tamtego sacerdote który okazał się buntownikiem, i ze nasi kompani są uwięzieni przez tą całą Południcę w miejscu do którego dostęp jest tylko południem. Jednak chciałbym się dowiedzieć kim jest owa Południca i czy wiecie jaki ma cel? A co najważniejsze, skąd pewność że zdołamy się jej przeciwstawić skoro nie udało się to poprzednio. Odwaga to jedna z najważniejszych cnót, lecz iść na ślepo i bez planu to głupota nie brawura. -
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 15-10-2008, 16:03   #302
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jedzenie smakowało nie najlepiej. Częściowo przyczyną było zaginięcie Garnira i Guidonela, częściowo - wymierzona przez wieśniakom kara. W zasadzie słuszna, ale w końcu główny prowodyr, kapłan, który chciał ich wepchnąć w objęcia Południcy oraz podburzył chłopów, poniósł karę i to ostateczną.
Dodatkowym czynnikiem psującym humor i apetyt było zniknięcie Ishera.


"Cholerny krasnolud" - po raz kolejny pomyślał Joseph. - "Oczywiście musiał gdzieś poleźć. Jakby nie mógł cierpliwie poczekać. Uparty głupek, jeden z tych, co najpierw coś robią, a potem dopiero myślą."

Wejście Gilesa przerwało bezproduktywne rozważania. Rycerz usiadł wraz z nimi i, posilając się, zaczął się rozwodzić na temat wymierzonej kary oraz demonicy, z którą mieli się zmierzyć.

- Isher z pewnością założył - stwierdził Joseph - że zapomnieliśmy o pozostałych i poczuł się z pewnością zawiedziony. Najwyraźniej postanowił na własną rękę przeprowadzić poszukiwania. Być może jest tak zawzięty, że postanowił szukać całą noc i pokazać nam, jakim to jest dobrym kompanem, w przeciwieństwie do nas... - powiódł wzrokiem po siedzących przy stole. - Jest jednak możliwe, że chociaż sama Południca wychodzi tylko w południe, to ten nieszczęsny zagajnik jest zaczarowany i funkcjonuje bez względu na porę dnia. A w takim razie nasz krasnolud po prostu utknął tam i nie wyjdzie aż do jutra. Ciekawe tylko, czy go znajdziemy... Może zagajnik prowadzi wszystkich w jedno miejsce...

- Jeśli zaś chodzi o wypadki - skierował te słowa do Santiago - o których nic nie wiesz, to dużo do opowiadania nie ma. Abrahim ruszył przodem, a że ma ciemną skórę, to chłopi pod wodzą kapłana chcieli go spalić. Uciekł do gaju Południcy i przepadł. Kapłan przedstawił Południcę jako ducha opiekuńcczego wioski, a gdy go nakłaniałem, by poszedł z nami, wezwał chłopów przeciwko nam. Giles zabił kapłana, co nie ostudziło zapału wieśniaków. Nagle uciekli z wrzaskiem, krzycząc o Południcy,

- Ładny duch opiekuńczy - dodał z ironią.

- Ruszyliśmy do lasu - nie sprecyzował, że był to pomysł Gilesa - a tam piękna panna zadała nam zagadkę. Razem z Gilesem odpowiedzieliśmy dobrze, ale Garnir, miast siedzieć cicho, zaczął pleść jakieś bzdury, więc panna go zabrała. Wciągnęła pod ziemię. Wraz z Guidonelem, który w pannie się zakochał i zapragnął spędzić z nią całą wieczność.

- Czym lub kim jest ta panna, trudno powiedzieć. Nimfa, rusałka, demonica... O co jej chodzi, to nie potrafię orzec. Może się nudzi i szuka towarzystwa, może jest złośliwa. A może chroni swój kawałek terenu przed bezmyślnymi ludźmi. Z tego, co raczej słusznie wnioskuje Giles, jutro w południe będziemy mogli się o tym przekonać. I siłą chyba niewiele zdziałamy... Pewnie spryt da nam więcej...
 
Kerm jest offline  
Stary 19-10-2008, 10:18   #303
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Giles & Santiago & Joseph

Siedzieliście w karczmie i rozmyślaliście nad swoimi towarzyszami. Wszystko wskazywało na to, że Isher wyruszył do lasu. Jednak podążanie za nim w tamto miejsce, dętego po zmroku, nie wydawało się dobrym pomysłem. Rano, gdy będzie widno, szanse na znalezienie w lesie towarzyszy diametralnie wzrosną. Intrygowała was też natura Południcy. Niezaprzeczalnymi faktami było to, że istota ta pojawia się właśnie koło południa, gdy słońce osiąga na niebie najwyższy punkt. Fakt, ze kościółek znajduje się blisko jej lasu wskazuje, że zapewne nie opuszcza nigdy swej kryjówki, nie wychodząc za linię drzew. Lecz dlaczego zwabia do siebie podróżnych i ich porywa? Odpowiedź na to pytanie to już kwestia domysłów, tak samo jak to, kim lub, czym ta istota jest.
Zjedliście wszyscy suty posiłek, grzejąc się przy ogniu kominka. Strawa smakowała wam bardzo, natomiast napitek zaspokoił wasze pragnienie. Prawie zapomnieliście już o incydencie z chłopami. Zmęczenie dnia dawało się wam coraz bardziej we znaki. Postanowiliście udać się na spoczynek, jako iż karczmarz dał wam znak, że pokoje gotowe.
Udaliście się schodami na górę, każdy z was otrzymał swój pokój. Pożegnaliście się, życząc sobie dobrych snów a następnie złożyliście swe ciała na posłaniu i zasnęliście.
Jednak Santiago dręczyły myśli, że mógłby, poprzez swoją chorą nogę, narażać przyjaciół na niebezpieczeństwo w walce. Nie dawało mu to spać, więc wstał w nocy i zapalił swoją lampkę oliwną, która rozświetliła jego pokoik. Santiago rozwinął bandaż, który założyła mu zielarka. Ujrzał, że rana goi się dobrze a zioła i mazidła w nią wtarte niwelują ból. Santiago wstał próbując przyjąć pozę szermierczą, następnie wykonał kilka wypadów, odskoków, uników, kroków mylących. Wyglądało, ze da radę walczyć, jednak z uwagi na ból występujący w czasie tych ćwiczeń, postanowił forsować swoją ranę tylko, jeśli będzie to naprawdę konieczne. Santiago zasnął… Rano zbudziły was promienie słońca wpadające przez szybkę w pokoiku. Po chwili usłyszeliście też pukanie do drzwi pachołka, który oznajmiał, że śniadanie, a dokładniej jajecznica, zostanie podana za kwadrans. Prosił was o zejście na dół.

Isher

Biegnąc na ratunek towarzyszom, Isher chciał być, jak Rambo, legendarny krasnoludki bohater, który sam wygrał wojnę z gobelinami. Jednak na drodze do sławy Ishera stanął las, który pozwolił, aby krasnolud w nim zabłądził. Zapadł zmrok a Isher przeklinał drzewa odgrażając się im. Nie zrażając się postanowił spędzić noc w lesie. Nazbierał pokaźny stos patyków i gałęzi a za pomocą hubki i krzesiwa rozpalił ogień. Ciepło ogniska i jego blask poprawiły humor krasnoludowi. Z nazbieranego mchu wyścielił sobie miękkie legowisko, poczym złożył na nim swe ciało. Leżał tak i przyglądał się gwiazdom. Spostrzegł też, że miejsce, w którym leżał stało się polaną, jak gdyby drzewa odsunęły się od ognia. Isher począł się zastanawiać nad tym zjawiskiem. Widocznie las boi się ognia, ale który las się go nie boi.. Aaaa… ziewnął przeciągle i zasnął.
Rano Isher zbudził się z bólem pleców, bowiem okazało się, że w mchu była szyszunia, która przez całą noc gniotła krzyż krasnoluda. Ognisko wypaliło się, a ranek był dość chłodny. Całe szczęście, że już widno, może więc uda się odnaleźć drogę i przyjaciół.

Garnir & Abraham & Guidonel

Elf był chyba najmniej okrzesaną i najmniej normalną osobą w całym towarzystwie. Do tego nie robił sobie z tego faktu nic, jak gdyby nie zdawał sobie z tego sprawy. Guidonela zastanawiało to, gdzie jest Uri, kiedy nagle dostrzegł towarzysza kryjącego się między liśćmi na suficie. „To miejsce mnie przeraża”- rzekł Uri i rozpłynął się w powietrzu, stając się niewidzialnym.
Abraham myślał logicznie i trzeźwo. Próbował wydostać z pałacyku i siebie i towarzyszy. Jego bóg, Ormuzd, zesłał na Araba oświecenie. Abraham szybko udał się do sadzawki, aby nabrać wody w bukłak. Podbiegł do „drzwiowej ściany” i oblał ją wodą, tak, żeby cała była mokra. Podziałało! Na ścianie poczęły pojawiać się pędy roślin i listki, przybierając formę napisów. Jednak Abraham nie był w stanie ich przeczytać, były to napisy elfie, magiczne. Znaleźliście się w kropce. Co tu czynić, co czynić. Chyba już na zawsze tu zostaniecie. Pesymistyczne myśli przechodziły przez głowę Abrahama.
Do drzwi zbliżył się Guidonel, ale także nie mógł się rozczytać. Wtem elf ujrzał Uriego, duch podleciał do niego szepcząc mu coś na ucho, poczym zaczął wirować w powietrzu, pstryknął Abrahama w nos i znikł.
Oczywiście Abraham nie wiedział kto pstryknął go w nos, był wręcz przekonany, że zrobił to elf, kiedy Abraham zamknął oczy by móc się skupić.
Guidonel z radości aż podskoczył. Okazało się, że Uri zna język napisów i przetłumaczył je dla elfa.
Guidonel stanął na środku pokoju oznajmiając z dumą, że wie, co głoszą napisy. Abraham ze zdziwieniem obserwował elfa, który począł czytać, zaznaczając, że napis na drzwiach to kolejna zagadka:
„ Jeśli chcecie wyjść, jeśli chcecie przejść, powiedzcie moi mili…”
Nie skończył. Z owocowego pokoju bowiem wygramolił się Garnir, który przemyślał słowa Abrahama o honorze i pomocy. Krasnolud chciał też na coś się przydać, postanowił spróbować otworzyć drzwi za pomocą swego medalionu.
Garnir biegł radośnie, w podskokach, wyciągając rękę z medalionem w stronę drzwi. Czas zwolnił, wszyscy zwrócili swój wzrok na krasnala. Pole widzenia zawężało się jedynie do ręki trzymającej medalion, jeszcze kawałek, jeszcze chwilka. Medalion ledwo musnął drewniane drzwi. Eksplozja! Huk! Drzwi wraz z połową ściany zostały odrzucone, wystrzeliły w powietrze, przeleciały kilkanaście metrów i z hałasem uderzyły o ziemię. Ściana była porozrywana i popalona. Roślinki rosnące w pobliżu umarły więdnąc. Wszyscy staliście w osłupieniu, sam Garnir był zaskoczony. „Czy t-to ja zrobiłem?” Zadał sobie w duchu pytanie.
Wybiegliście z pałacyku uciekając w las. Świtało a słońce wznosiło się coraz wyżej.
 
Mortarel jest offline  
Stary 19-10-2008, 12:07   #304
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Abrahim z przejęciem wylał całą wodę z bukłaka, po czym pobiegł napełnić go ponownie „ To na później” – pomyślał. Niestety napisy jaki się pojawiły były mu kompletnie obce. Gdy tak medytował cóż ma z tym uczynić dostał prztyczka w nos.

- A ty nie wygłupiałbyś się, gdy dorośli próbują nas stąd wydostać. – Abrahim rzucił do elfa, tracąc powoli cierpliwość. Ten jednak zaczął czytać napis na ścianie…”Dziwne, przecież nie wygląda na elfiego maga”
Nagle wszystko zostało przerwane przez wielkie barabum. Krasnoludzka żywa bomba zrobiła swoje.

Połączenie wody i drzwi było dobrym pomysłem, nie mniej lepszym okazało się też połączenie medaliona z drzwiami. Oba sposoby otwierały przejście, z tym że ten drugi był o wiele szybszy. Abrahim otrzepał się z resztek kurzu i części drzwi, cieszył się, że oba jego pomysły wypaliły ( w tym ten drugi to dosłownie) i co prawda żałował, że nie usłyszał zagadki do końca, to jednak musiał przyznać, że przy otwarciu z użyciem zagadki, krasnal nie dokonałby takich zniszczeń w domostwie zjawy – a te należały się jej.

- Brawo Garnirze, udało Ci się nas stąd wydostać ! Teraz chodźmy prędko nim ta zjawa wróci. Znajdziesz tu jakieś ślady prowadzace do wyjścia?


Nie wspominał krasnoludowi czyj był to pomysł, gdyż brodacz najwyraźniej potrzebował jakiegoś sukcesu na swoim koncie, biedak był cały czas taki przygnębiony… Arab zerknął w gwiazdy by ustalić swoje położenie i przybrać kurs na właściwe gwiazdy. Na szczęście dla siebie jeszcze do niedawna podróżował z mapą, dzięki czemu wiedział teraz, na jakie gwiazdy się kierować aby obrać właściwy kierunek. Nie był w stanie dokładnie wyprowadzić ich tam gdzie chcieli, ale przynajmniej mógł obrać właściwy kierunek – przy którym mogli liczyć że prędzej czy później wyjdą na trakt.
"No dobrze, tu mamy niedźwiedzicę, o tu jest wielki wóz, w takim razie odbiliśmy nieco na południowy wschód, trzeba będzie powrócić najkrótszą drogą na trakt a stamtąd do wioski."

- Daleko jeszcze? - zapytał się Abrahima krasnal. Elf w tym czasie pobiegł na oślep na przód. Na szczęście Abrahim zdążył określić prawidłowy kierunek i drogę do wioski.

- Tędy przyjaciele, jak sie pośpieszymy to przed świtem dotrzemy do wioski. Jeśli nie...to pewnie upiorzyca uwięzi nas tu na dobre.

Arab używał rużnych zamienników, gdyż nie wiedział czym jest leśna zjawa. Z pewnością była jakąś istotą magiczną, może duchem, może rusałką? Może gdyby przeprowadził jej sekcję zwłok, czegos by sie dowiedział. To było jednak tak realne i możliwe jak to , że elf Guidonel jest normalny.

- Tędy Guidonelu ! - zakrzyknął na elfa,

- Zatrzymaj go, musimy iść tą drogą. - rzucił jeszcze do krasnoluda po czym obrał właściwy kierunek
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 21-10-2008 o 17:18.
Eliasz jest offline  
Stary 19-10-2008, 18:03   #305
 
Maciass0's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłość
Garnir wygramolił się z pokoju z owocami a potem jak pierdyłko!

- To nie ja, przepraszam, ja myślałem, że ten medalion to jakiś klucz... gdzieś go włożę, on się otworzy, ale już wiem. Abrahimie, czy pamiętasz pewną przysięgę jaką każdy składał ją na medalion i na ogień wprost z ogniska. Myślę, że to może być jakiś znak. Musimy porozmawiać o tym ze wszystkimi. Przypomnij mi, nie mogę tego pojąć, jak to mogło się stać, tutaj obok nas.

- Mam nadzieję, że nie jest za późno na ratunek Karak-Norn. Oby nie było za późno...

Pokiwał przeczącą na pytanie Abrahima. Wyszli na zewnątrz dworku driady. Przeklęte miejsce spaczone magią, złą magią. Garnir odczuwał niepokój stworzony przez medalion na jego szyi.

- Guidonelu to wszystko wasze sztuczki, najpierw ściągnięcie nas na dwór elfów w Lesie Loren, potem tutaj, a do tego wszystkiego dochodzi medalion. I pewnie myślisz sobie, że jestem miłym krasnoludem, nie! Mam to wszystko w dupie. Mój medalion jest pełen mocy, ale to nie moja wina. Normalnie pełen czad. Boisz się?

Garnir zaczął mówić bez ładu i składu, słowa jego wyraźnie przyspieszyły. Wylatywały bardzo szybko z ust, bez określonego celu i przyczyny.

- Daleko jeszcze? - zapytał się Abrahima.
 

Ostatnio edytowane przez Maciass0 : 19-10-2008 o 18:05.
Maciass0 jest offline  
Stary 19-10-2008, 21:14   #306
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Noc, mimo pewnego niepokoju o towarzyszy, Joseph przespał spokojnie. Od dawna przyjął za zasadę, by nie przejmować się rzeczami, na które nie miał wpływu. I w większości przypadków udawało mu się to.

Planowanie czegokolwiek również mijało się z celem, bo jakież można snuć plany w obliczu tak nieprzewidywalnej i magicznej istoty jak Południca.

Po krótkiej porannej gimnastyce oraz odświeżeniu się w przyniesionej do pokoju misce wody zszedł do izby i zasiadł za stołem.
Tak jak przewidywał, Ishera nie było.

Po chwili zjawili się pozostali kompani. W końcu razem zasiedli do posiłku. Całkiem smacznego, jak na taką dziurę. Zazwyczaj w takich miejscach żywiono podróżnych produktami pośledniej jakości. I tak biedacy nie mieli wyboru, a mało który z nich wracał jeszcze kiedyś w to miejsce. A miejscowi nie przychodzili po to, żeby jeść, tylko żeby pić i wymieniać się informacjami, która to wymiana, w przypadku kobiet, zwana by była po prostu plotkowaniem.
Albo zatem tutejszy karczmarz był wyjątkiem, albo też zrobił wyjątek dla Gilesa.

- Ruszamy zaraz po śniadaniu - spytał Joseph - by się jakoś przygotować na spotkanie i odszukać Ishera, czy też zjawiamy się w lasku krótko przed południem?
 
Kerm jest offline  
Stary 20-10-2008, 14:47   #307
 
RavenOmira's Avatar
 
Reputacja: 1 RavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetnyRavenOmira jest po prostu świetny
Woda była ciepła. Tak przyjemnie ciepła. Guidonel dałby wiele by nieco się w niej potaplać ale słowa Araba nieco go przystopowały. "Jak to żadnej zabawy!? Tak nie może być!!!" W końcu pokazał się Uri. Nie powiedział jednak nic sensownego, tylko jak zwykle marudził, że cos tam go przeraża i tym podobne bzury, na które Guidonle zazwyczaj nie zwracał uwagi. Nagle do sadzawki wpadł Abrahim i nabral nieco wody. Zaintrygowany elf ruszył za nim...

- Fiu fiu dziwy, moi drodzy dziwy... - tak oto elf skwitowal pojawienie sie na drzwiach dziwnych napisów. Jednak fakt, że nikt nie potrafił ich rozczytać wcale go nie zmartwił.
- Może te szlaczki trzeba gdzieś przerysować? - spytał ni to Abrahima, ni to Uriego. Udając, że myśli wpatrywał się w przedziwne drzwi.

"Psst, Guidonelu - znajomy głos zaczął szeptać mu do ucha - ja znam znaczenie tych słów! Powtarzaj za mną...

Pocziwy elf aż podskoczył z radości, klaszcząc przy tym rekoma:

- Ha czekajcie, ja wiem, ja wiem, ja wiem!!!

I już rozpoczął przekazywanie słów Uriego, gdy wpadł Garnir.

-...moi mili... - i BUM!!!

Nieco zaskoczony elf wpatrywał się na dziurę, która tak nagle zastąpiła magiczne drzwi.

- Hehehe dobrze pomyślane Garnirku - i z nieodłącznym uśmiechem na ustach ruszył za towarzyszami.

- Guidonelu to wszystko wasze sztuczki, najpierw ściągnięcie nas na dwór elfów w Lesie Loren, potem tutaj, a do tego wszystkiego dochodzi medalion. I pewnie myślisz sobie, że jestem miłym krasnoludem, nie! Mam to wszystko w dupie. Mój medalion jest pełen mocy, ale to nie moja wina. Normalnie pełen czad. Boisz się?

Słowa krasnoluda jednak nie podziałały na niego tak jak się tego mieszkaniec Karak Norn spodziewał...

- A marudzisz przyjacielu! Póki co jest wesoło! Najważniejsze to dobrze się bawić...Ej słuchajcie, znajdźmy szybko resztę to urządzimy sobie jakieś gry i zabawy czy coś. Proponuję chowanego! -tu elf klepnął się w głowę - No kurde, przecież my już ich szukamy! Ej, dawajcie lecimy trzeba ich szybko znaleźć!! - klepnął ponaglająco swoich towarzyszy i wyrwał do przodu...zupełnie na oślep.
 
__________________
"Rzeczy trudne wymagają czasu. Rzeczy niemożliwe wymagają trochę więcej czasu"

Ostatnio edytowane przez RavenOmira : 20-10-2008 o 14:50.
RavenOmira jest offline  
Stary 22-10-2008, 20:07   #308
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Giles obudził się wypoczęty. Jak zwykle każdego ranka zajął się konserwacja swojego wyposażenia bojowego. Trochę łoju trocin i osełka do miecz i miał pewność, że jego sprzęt będzie mu jeszcze długo służył. Czekał już na pachołka, gdy zapukał i wszedł szybko zszedł udał się w pierwszej kolejności sprawdzić czy wszelkie polecenia dotyczące jego wiernego rumaka zostały wykonane dokazanie.

W pobliżu stajni spostrzegł chłopaka, którego wczoraj poinstruował co do opieki nad Blanszardem. Przywołał go gestem ręki.

- Tak jak mówiłem jeśliś się dobrze sprawił będziesz mógł zostać moim giermkiem. Jeśliś zaniedbał swoich obowiązków kara cię nie minie.

Po tych słowach wszedł za do stajni a wystraszony chłopak wszedł za nim.

„Jeśli się dobrze sprawił, jeśli nie wybije zęby aby zapamiętał na całe życie, że o konie należy dbać, zwłaszcza o takie konie.”

Nie były to czcze przechwałki. Nawet słaby cios ręką chronioną rękawicą bojową mógł złamać szczękę, zęby zaś wybijał z łatwością.

Następnie po inspekcji niezależnie od jej wyniku i po poruczeniu przygotowania konia do drogi udał się na posiłek.

- Pamiętaj wyszczotkuj sierść, natrzyj łojem ladry od wewnątrz i popręgi, aby nie wyschły. Zanim założysz derkę i ladry upewnij się czy nic nie dostało się pod nie, to mogłoby spowodować odparzenie.
- rzucił jeszcze chłopakowi przez drzwi.

Poczym wszedł do karczmy. Usiadł przy towarzyszach i zaczął zaspakajać swój głód. Gdy już nieco się posilił, odpowiedział na zadane w tej chwili przez Joseph’a pytanie.

- Ruszymy na dwie godziny przed południem nie jest to wszak daleko. Dwie godziny powinny wystarczyć w zupełności teraz wypytamy zaś Strasznego.- po tych słowach skinął na gospodarza aby podszedł do stołu.

- Teraz opowiadaj o południcy. Dlaczego ja tak nazywacie? Długo już koło was żyje i przede wszystkim, dlaczego wyganialiście obcych do jej gaju. No i najważniejsze pytanie czy oprócz nas ktoś jeszcze powrócił?
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 25-10-2008, 16:35   #309
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Estalijczyk cicho położył się na łóżku starając się ignorować bolącą nogę. Ten krótki sprawdzian swoich możliwości odrobinę podniósł go na duchu. Wyglądało na to, że nie jest z nim tak źle, był w stanie walczyć, a ból, który co pewien czas odczuwał nie był tak intensywny by stanowić przeszkodę.

Poranek zastał go w dobrym humorze, szybko się ubrał, po czym zszedł na dół gdzie zobaczył śniadających już towarzyszy. Santiago milcząc zajął swoje miejsce i zabrał się za jedzenie. Jak to mówią głód jest najlepszą przyprawą, a Vasquez miał tego ranka naprawdę wilczy apetyt. Nie jadł jednak zachłannie, był w końcu na tyle dobrze wychowany, by wiedzieć, jak zachować się przy stole. Choć chętnie zjadłby więcej opanował się i odsunął do siebie misę, nierozsądnie byłoby się przejadać, kiedy jest możliwe iż niedługo zmuszony będzie do walki.
Po chwili podszedł do stołu przywołany przez Gilesa karczmarz, na jego twarzy widać było strach i niepewność. Santiago skrzywił się słysząc jak grubiańsko wyraża się jego towarzysz.

- Nie ma powodu, by być tak opryskliwym. – ton jego głosu niósł ze sobą lekką przyganę, po czym złagodniał gdy Estalijczyk zwrócił się w stronę wieśniaka – A teraz dobry człowieku, odpowiedz na pytania mego towarzysza. Czemu wysyłaliście do tej… istoty podróżnych i czy ktokolwiek z nich powrócił? I radziłbym mówić prawdę. Na kłamstwa po wczorajszych zajściach, jesteśmy wyjątkowo uczuleni i możemy w zdenerwowaniu uczynić coś czego później będziemy żałować. My ponieważ sądzę, iż ty po czymś takim nie będziesz już zdolny do niczego – choć głos miał spokojny, to oczy wyraźnie zapowiadały, że lepiej będzie zastosować się do jego rady.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 02-11-2008, 03:24   #310
 
lopata's Avatar
 
Reputacja: 1 lopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumny
Pełen nowych sił i zapału nie zważający na trudy leżenia jakie przyszło mu spędzić tej nocy, krasnolud wstał wyraźnie zadowolony. Miał wszystkie kończyny i własne ciało więc nie było źle. Upewnił sięraz jeszcze czy aby na pewno nie ma części ciałą innych niż własne. Zważywszy, że znajdował się w lesie zamieszkałym przez czarownicę to jeszcze Isher słyszał opowieść o krasnoludzie co to obudził się w ciele żaby. Na samą myśl dreszcz obrzydzenia przeszedł mu po plecach. Rozciągając wszystkie swoje stawy dokładnie zasypuje ognisko piachem i ziemią. Wszystko po to by nie mieć wroga najgorszego jaki może być na rzecz zwykłego żołnierza. Poprawiając swój ekwipunek i broń podchodzi z toporem dwuręcznym do pnia jednego z drzew. Przez moment zamierzał wyciąć na kiju pierwszą ofiarę jakiej doświadczył owy kij jednak skończyło się to tylko na obejrzeniu czegokolwiek, gdziekolwiek.

"Las, wszędzie las i nie ma nigdzie tej jaskini. Gdzie ona jest?!"

-Bin Duraz!- znalazłem własne dokumenty.- Oddał książkę w której więcej było nieprzeczytanego niż słuchać wywodów i przekonań, których będzie coraz mniej.

Wyruszając z pełnym workiem własnych rzeczy udał się w losowo wybranym kierunku. Jego pozostali przyjaciele potrzebowali pomocy. O życie wciąż walczą pozostali...

"I niech wygra lepszy.- Po chwili dogasania i zwijania obozu Isher miał ochotę się napić."
 
__________________
"...a ścieżka, którą podążać będą zaścieli trawy krwią bezbronnych i niewinnych. Szczątki ludzkie wskrzeszać będą do swych armii aż do upadku wszelkiego życia. Nim słońce..."
lopata jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172