Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2008, 17:59   #715
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kopalnia, Góry Środka Świata.

- Powiedz mi Loagheerze, ile tuneli tutaj wykopano? Mam na myśli czy jest jakiś tunel, którym moglibyśmy możliwie trzymać się jak najdalej od najniższych partii tej kopalni, tunelów przemytniczych, czy jak to tam zwiesz? Królowa i jej gwardia przyboczna, zupełnie jak w normalnych zamkach, zwykle jest ukryta w najgłębszej komorze, więc im głębiej będziemy schodzić, tym na większe ryzyko się narażamy. Poczekać jak już wspomniałeś tutaj nie możemy, ale nie powinniśmy być również zbyt pochopni co do wyboru naszej ścieżki w samych tunelach.-na te słowa gnom odpowiedział dopiero po chwili.- Nie znam całej kopalni na wylot, jedynie kilka dróg prowadzących stąd do podnóża góry i głównego wyjścia z kopalni, omijają one w większości obszar kopalni...Natomiast jeśli są tu jakieś owady społeczne, to wyczuję ich zapachy zanim nas zauważą.
Loagheer spojrzał na zewnątrz i wtulił się w ścianę kopalni.-Ale to problem dnia jutrzejszego. Jest zbyt ciemno by ryzykować wędrówkę po górach. Poczekamy do rana.
Po chwili najwyraźniej zasnął, choć jego spiczaste uszy, wydawały się lekko ruszać w poszukiwaniu dźwięków. Leardmooński gnom był istotą pomiędzy zwierzęciem, a humanoidem...Arein został więc sam ze swoimi myślami, nie licząc chowańca kryjącego się za nim. Na zewnątrz panowały nieprzeniknione ciemności, sporadycznie rozświetlane piorunami.
Alchemiczny żar począł dogasać...Arein usnął, w penym momencie. Ranek powitał obu podróżnych blaskiem słońca, próbującego przebić się przez grubą powłokę zielonych chmur. Filtrowały promienie dopuszczając jedynie zieloną barwę do powierzchni, przez góry wyglądały jeszcze bardziej obco. Loagheer żuł słynne krasnoludzkie racje żywnościowe. Sam zapach, wywoływał niewielkie mdłości u Areina, ale możliwe że w celu zaspokojenia głodu kiedyś przyjdzie sięgnąć po nie cienioelfowi. Teraz zostało podjąć decyzję co do dalszej drogi...i zmagać konsekwencjami tej decyzji.

Rozdroża elfiego królestwa Hyalieon

- Najwyższy czas byśmy podjęli decyzję, jednak biorąc pod uwagę nasze zapasy i przeszkody jakie możemy napotkać na drodze do Phalenpopsis, to raczej nie będziemy mieli zbyt wielkiego wyboru.- powiedziała nimfa spoglądając na kamienną figurę smoka.
-Należy zachować optymizm w sercu.- rzekł Gaalhil.- Na miejscu pewnie dowiemy się o zagrożeniach...Poza tym, dobrze jest zobaczyć istniejące, pełne życia, miasto...Ostatnio widziałem jedynie ruiny i obozy uchodźców i uciekinierów.
Dalsza droga napełniła nieco nimfę nadzieją...Las po obu stronach drogi nie był martwy, nie był też odmieniony. Owszem umierał powoli, drzewa żółkły jak na jesieni, ale ten jesienny krajobraz był pewną otuchą.

Być może część świata przetrwa te zachwianie równowagi w przyrodzie. Bo choć te drzewa umierały, to nasiona w glebie, zapewne nadal były zdrowe, i gotowe wykiełkować gdy nastanie odpowiedni czas. Oboje szli ostrożnie...Ostatnio wszystko wydawało się wrogie i niebezpieczne.
Nic dziwnego, że droga wydawała się im dłużyć...Nagle zza drzew wyszedł potwór, osiodłany ciężki raptor bitewny...Dwunoga bestia w pancerzu, ale bez jeźdźca.

Nimfa z czymś takim jeszcze się nie spotkała, ale Gaalhil tak. Niektóre królestwa, ludzkie i elfie, używały takiej kawalerii do walki. Ale nawet Gaalhil nie potrafił rozpoznać armii, do której należał ten egzemplarz. Stwór wyglądał na wyczerpanego i głodnego, ale nie był wrogo nastawiony.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline