Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2008, 21:32   #298
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Uścisk dłoni? Arakawa na sekundę zamarła. No tak, europejskie zwyczaje. Ale co teraz? Jak odpowiedzieć?
Poddenerwowanie dzisiejszym wieczorem wyprowadziło ją lekko z równowagi, a co za tym idzie i pamięć o zachowaniach ludzi zachodu znikł jak za dotknięciem magicznej różdżki. Ale nie można się przecież poddać, prawda?
Uśmiechnęła się ciepło i złożyła lekki ukłon.
- Bardzo dziękuję za miłe słowa, podejrzewam jednak, że są trochę przesadzone.

Wyprostowała się, a w dłoni nadal spoczywał naszyjnik.

- Oczywiście przekażę twoją wiadomość Księciu. Zanim jednak wyjdziesz, miałabym również do ciebie prośbę. Pomógłbyś mi z tym? - w otwartej dłoni pokazała mu naszyjnik. Propozycja mogłaby się wydać niestosowna w Japonii. Ale już kilka razy starała się zapiąć tą błyskotkę na szyi, jednak jej palce zupełnie odmówiły posłuszeństwa. Nie znosiła przedłużającego się oczekiwania! - Sama sobie niestety nie radzę.

Stanęła do Briana tyłem i przytrzymała koczek, aby przypadkiem żadne pasmo włosów mu nie przeszkodziło. W jej rodzinnych stronach mogłoby by to mieć seksualny podtekst, przecież smukła szyja, to najpiękniejszy dar od Bogów. Tutaj potraktowane zostało jak zwykła czynność. Trochę trwało, zanim Brian poradził sobie ze złośliwym zamknięciem, ale w końcu udało się!

- Dziękuję. - uśmiechnęła się do Gangrela. - Życzę ci miłego spaceru i uważaj na siebie.

Skinął jej głową na "do widzenia" i ruszył na swoją wycieczkę. "Oby nic mu się nie stało. "
Kiedy zamknęły się za nim drzwi, na dół zeszła Matka. Ledwo utrzymywała równowagę i nie wiązało się to bynajmniej z wysokością obcasów. W jej oczach czaił się ten znany już Shizuce rodzaj szaleństwa. Dla człowieka droga Ortegi to równia pochyła, ale z jakimi konsekwencjami wiązało się to dla wampira? Miała nadzieję, że z żadnymi. Dla dobra Matki.
Kiedy Mercedes dotarła do drzwi, Shizu podążyła za nią do samochodu. Nie wymieniły ani jednego słowa. Przed domem czekał już Nożownik. W milczeniu wsiedli do porsche i z piskiem opon ruszyli z miejsca.
Tego jeszcze nie próbowała - jazdy samochodem, kiedy prowadziła Matka. I żałowała, że tak nie pozostało. Jej część, której zdawało się, że japonka nadal jest tylko człowiekiem, wizja śmierci w wypadku samochodowym wywoływała zimny dreszcz na plecach. A zasada Ortegi, że na drodze nie ma zasad i liczy się TYLKO JEJ samochód, no cóż. Pozostawiał wiele do życzenia. Chociaż w jakiś pokrętny sposób, spodobało się Shizu. Matka prowadziła z jakąś szaloną gracją. Zresztą kiedy jeździ się puszką, której licznik kończy się ponad 200-setką, to czemu z tego nie korzystać?

A potem było już tylko gorzej. Ludzkie słabości. Zabić. Zamordować z zimną krwią. Dłonie same zacisnęły jej się na torebce.

I nawet dwukrotne uderzenie głową w szybę nie wyrwało jej z bezruchu. Patrzyła na swoje buty. Zabić człowieka. Nie wyobrażała sobie tego nigdy. Przerwać czyjeś życie? Ot tak? Zaplanować wszystko i dopilnować każdej najmniejszej rzeczy, aby nic się nie wydało?

"Nie dam rady."

Musiał być jakiś inny sposób. Może da się tego człowieka jakoś wywieźć? Może wyczyścić mu pamięć? Ale jak? Kto? Za mało czasu. Przecież tak nie można! On też ma rodzinę, znajomych, sam oddycha.
Ale w takim wypadku sprzeciwić się Matce i narazić ją na niebezpieczeństwo? Znaczy sama sobie i tak poradzi, ale... Z drugiej strony, jeśli weźmie udział w walce, również będzie musiała zabijać ludzi. Czyli to ofiary konieczna? Śmierć, którą można wyjaśnić wyższą potrzebą?

Shizu uderzyła czołem w zagłówek przedniego siedzenia. Co mogło oznaczać jedno. Dotarli na miejsce. A jej nogi zrobiły się miękkie, jak z gumy. I co teraz? Widząc, jak Matka się męczy podczas wysiadania z samochodu, chciała jej pomóc, ale zamarła w półgeście. Po pierwsze odrzucono by jej pomocną dłoń, a poza tym okazywać przed wszystkimi, że trzeba pomagać komukolwiek z ich klanu? Nic z tego. Skoro Matka naważyła piwa, niech je teraz wypije. Zresztą wyglądała na osobę, która się świetnie bawi.

Japonka westchnęła cichutko, słysząc ostatnie rady i delikatnym ukłonem pożegnała plecy Matki, która zniknęła za drzwiami. Tak "zwykła formalność". Shizu dłonią wygładziła nieistniejące fałdki na sukience. "Wszystko jedno". Szkoda tylko, że ona sama tego tak nie widziała. Opinię, jaką wyrobią sobie o niej za pierwszy razem, trudno będzie później zmienić. Uśmiechnęła się do pozostałych neonitów.

I jeszcze to, jak wyglądał Lasalle... Pozdrowiła go, kiedy przybył spóźniony, ale kiedy przyjrzała mu się bliżej (rozwichrzone włosy, brak okularów, melancholia bijąca z dużej odległości), doszła do wniosku, że cała ich trójka powoli pogrąża się w... depresji, z którą sobie zupełnie nie radzi. Oczywiście mógł to być wniosek zupełnie błędny, bo Ortega zdawała się raczej przekraczać linię szaleństwa niż smutku. Zresztą co Shizu wiedziała o wampirach? Tydzień temu jeszcze nie zdawała sobie sprawy z ich istnienia! Owszem, opowieści o ich rodzimych Omi, książki Ann Rice i tym podobne, jednak traktowała to wszystko jako jakieś mrzonki. A teraz została wrzucona w wir wydarzeń. Wojna z wiedźmą i zagłada świata, to dość sporo na raz.

Czyli zabić? Ale czymże ten człowiek zawinił, aby zginąć? Czemu? Czym innym jest śmierć, której żąda Bestia, czym innym świadome pociągnięcie za spust. Nie, nie było ucieczki, każda droga okazywała się ślepą uliczką. To ciążyło jej tak strasznie. Czuła się jak spanikowana biała myszka, która rozpaczliwe rzuca się w pazurach kota.

Kiedy ją wezwano, weszła pewnym krokiem do środka i skłoniła się wedle obyczaju Kraju Kwitnącej Wiśni. Sala zapewne zaparłaby jej dech w piersiach, jednak Shizu skupiła się na tym, czego od niej oczekiwano. Mówić, teraz należało mówić. Delikatny uśmiech wpłynął na jej wargi.
- Witaj Książę, Rado. Nazywam się Shizuka Arakawa - postanowiła przedstawić się w konwencji Zachodniej. - Moją Matką jest Mercedes Ortega z klanu Torreador. Przyrzekam respektować prawa Maskarady tak długo, jak będzie mi dane trwać. - mówiła niespiesznie, tonem spokojnym. Tylko czasem akcent przeskakiwał nie tam, gdzie powinien. Starała się nie zwracać na to uwagi, skupiona na tym, co kazano jej powiedzieć. - Byłam łyżwiarką figurową. Ukończyłam również z wyróżnieniem filologię rosyjską. Mam nadzieję, iż będę pomocna.
Na koniec ponownie się ukłoniła i stanęła w pobliżu Nożownika.

- A co do nieobecności Briana - dodała cichym lecz wystarczająco donośnym tonem - Prosił, abym przeprosiła w jego imieniu Ciebie Książę oraz wszystkich obecnych za jego dzisiejszą nieobecność. Zapewnił również, że jutro będzie na rozkazy, Książę. - skończyła i spuściła wzrok.

Ptak zerwał się
z gałęzi sfrunęły liście
nadeszła wieczna cisza
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein

Ostatnio edytowane przez Latilen : 02-11-2008 o 22:58. Powód: mała poprawka ;]
Latilen jest offline