Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2008, 00:33   #19
Vincent
 
Vincent's Avatar
 
Reputacja: 1 Vincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodze
- Dobry wieczór. Najwyższy adwokat Francis Willson chce się z panem spotkać, szanowny adwokacie Kelsey. – Paul przedrzeźniał ghula po odłożeniu słuchawki, naśladując jego formalny ton podczas dobierania krawatu do koszuli. Nie był tym wezwaniem jakoś specjalnie zdenerwowany, choć wiedział, że to nie będzie nic miłego. Choć stosunki Kelseya z Najwyższym Adwokatem zdecydowanie się polepszyły od pierwszego spotkania, nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że są one dobre, ani nawet neutralne. Paul zebrał się szybko i ruszył do schronienia Francisa.

-Och, szybko pan przyjechał, adwokacie Kelsey.
- Dobry wieczór, Najwyższy Adwokacie Willson.
- Punktualność jest jednym z kilku powodów dla których został pan wezwany. Być może słyszał już adwokat o ostatnich wydarzeniach, nawet media podłapały część tropu. Na terenie San Francisco dokonano kilku niepokojących morderstw, które książę Fujita postanowił natychmiast ukrócić. Nie znam szczegółów, bowiem te opracowuje rządca Rei, przypadło mi jednak w udziale poinformowanie pana o zorganizowaniu koterii mającej zbadać sprawę. Każde Przymierze zostało zobowiązane przez księcia do oddelegowania jednego swojego członka. Pana zaś spotkał zaszczyt reprezentowania Invictus, kilku wysoko postawionych Spokrewnionych zgodziło się, że nada się pan do tego doskonale.

Paul nie miał złudzeń co do znaczenia tych słów. Wiedział, że ta robota to nie jest prezent urodzinowy, wszak nie ma urodzin 18 września. Żadne inne prywatne święto Paula też nie przypada na ten dzień… Odmowa jednak nie wchodziła w grę. „Dają mi szansę, żeby się pogrążyć… Chcą mojej porażki” – pomyślał, co przełożyło się na słowa w ten sposób:

- To dla mnie zaszczyt, że właśnie ja dostaję możliwość reprezentowania mojego Przymierza.
- Domyślam się, że przyjmuje pan ten zaszczyt?
- Oczywiście. Czy to wszystko, co jaśnie pan, szacowny mówca chciał mi przekazać? –
zapytał adwokat. Chyba nie mamy o czym więcej rozmawiać. I tak nic nie wie albo nie chce powiedzieć, szczegółów dowiem się, jak rządca zaprosi nowych członków tej niecodziennej koterii do siebie.
 

Ostatnio edytowane przez Vincent : 03-11-2008 o 00:35.
Vincent jest offline