Jorge doskonale znał swoją twarz. Godziny, spędzane przed lustrem, podczas których badał najdrobniejsze zmarszczki i czesał długie, posiwiałe włosy, owocowały teraz umiejętnością robienia odpowiednich min. Na widok strażników, zagradzających drogę jemu i kompanowi, wykrzywił twarz w dziwacznym grymasie - zdawał sobie sprawę, że przy takiej minie wygląda zarówno starzej, jak i dostojniej. Właśnie tego potrzebował, by przypominać sługusa elfiego czarodzieja. - Przepuście nas. Mag Lilawander na służbie. - powiedział głośno elf, widocznie zniechęcony kolejnym problemem.
Srut!
Nagle na ramię Jorge nacisnął jakiś ciężar. Sokół! To dzikie ptaszysko! Jorge starał się zachować kamienną twarz, ale w myślach przeżuwał już tego wyrośniętego sępa. |