Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2008, 21:19   #528
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Mimo, że mieli ze sobą dwóch rannych, szli szybko, pnąc się do góry, byle jak najdalej od siedliska górskich diabłów. Póki co też nikt jakoś nie chciał myśleć o tym, że jeśli zadanie ich się powiedzie, zmuszeni będą wracać tę samą drogą. Lepiej wszak nie dobijać się teraz, kiedy sytuacja i tak nie jest zbyt kolorowa.


Na postój pozwolili sobie dopiero pod koniec dnia. Co prawda Venefica najchętniej szłaby jeszcze dłużej, by odciągnąć swoją drużynę od nieszczęsnej polany, jednak ranni zbyt już byli wyczerpani. Zatrzymali się więc niedaleko górskiego strumyczka, gdzie przy pomocy Mishki, Wyszemir zajął się poszkodowanymi. O ile Johann był po prostu osłabiony i należało mu podać coś na wzmocnienie, o tyle sytuacja kapłana nie przedstawiała się już tak pozytywnie. Hektor dostał gorączki, a krew z jego ran wciąż się sączyła. Stary zielarz spodziewał się najgorszego – infekcji, która w efekcie doprowadzić może do śmierci kapłana.

- Teraz módl się do swojego boga, klecho. – mruknął pod nosem Wyszemir.

Chciał może dodać coś jeszcze, lecz Krdik uciszył go ruchem dłoni. Krasnolud, który stał oparty o drzewo, przylgnął doń plecami i uchwyciwszy mocniej topór, rozglądał się czujnie.

- Liście szeleszczą, coś tu idzie... – wyjaśnił cicho.

Stojąca niedaleko Serafin przymknęła na chwilę swe złote oczy, jak gdyby próbowała wyczuć zagrożenie, które choć niewątpliwie zbliżało się, to trudno było określić, z której strony nadejdzie.

- To... magia do nas zmierza. – wyjaśniła po chwili, sama zdziwiona tym odkryciem.

- Tam! – Ven wskazała kierunek, gdzie wyczuwała kumulującą się wiązkę energii.

Portal magiczny faktycznie po chwili otworzył się pomiędzy dwoma, pochylonymi ku sobie sosenkami. Magia skumulowała się, powodując wyładowania elektryczne w przestrzeni portalu, aż... wyłonił się z niej człowiek – mężczyzna w czerwonych szatach.

- Czarodziej... – szepnęła półelfka, po czym ukłoniła się z gracją, mimo iż czuła jak niepokój paraliżuje jej trzewia.

Ich mocodawcy nieraz podkreślali, że nie chcą się ujawniać i dlatego stworzyli tą grupę poszukiwaczy przygód, zamiast osobiście odnaleźć Kamień Dusz. Jeśli więc teraz jeden z nich zjawił się tutaj, coś musiało się zdarzyć, coś niedobrego.

- Bądź pozdrowiona Venefico My’fern, bądźcie pozdrowieni wędrowcy. – odezwał się czarodziej beznamiętnym głosem – Przynoszę wieści i nowe zadania dla was.

- O matko... – wymknęło się Serafin.

- Niestety, brat szanownego Johanna został porwany z więzienia, gdzie dotychczas przebywał, przez bliżej nam nieznaną grupę. Wiemy, jedynie, że porywacze posługiwali się sztuką magii, nic więcej. Wraz z Joachimem zniknęły jego rzeczy, więc mamy podstawy przypuszczać, że była wśród nich mapa. Jeśli nawet nie, to człek ten był jedyną wskazówką, prowadzącą was do zadania. Priorytety zatem zmieniły się, trzeba go odnaleźć za wszelką cenę teraz, inaczej trop przepadnie. Podążajcie za mną przez portal, musicie jak najszybciej wrócić do miasta.

To rzekłszy czarodziej odwrócił się, gotów ponownie zanurzyć w przejście magiczne. Przystanął słysząc za sobą nieśmiały głos dziewczęcia.

- Em, przepraszam, a ja? – wyksztusiła nieśmiało Mishka.

- Nie znam cię, dziewko. – odparł mężczyzna w szkarłacie - Nie należysz do tej grupy, więc pozostaniesz tutaj.

- To się nie godzi zostawiać pannę samą, skoro w pobliżu diabelstwa się czają! – wybuchnął oburzony krasnolud.

- Ja się zgodziłam przyjąć Mishkę do grupy, podróżuje z nami już od pewnego czasu... – starała się wyjaśnić Venefica i w ten sposób jakoś ubłagać czarodzieja. Ten jednak tylko obejrzał się przez ramie i chłodnym wzrokiem zmierzył niedoszłą dziewczynę służebną.

- Ona nie posiada żadnych talentów, nie jest potrzebna do wykonania zadania, raczej tylko by przeszkadzała, zostanie więc tutaj. Wy zaś chodźcie, zanim magia się rozproszy.

- To się nie godzi! – powtórzył krasnolud z uporem – Zatem ja zostaję, nie dam dziewczyny zjeść tym bestiom!

- Ja... ja również. Zostaję – Serafin widać znów toczyła wewnętrzny bój, tym razem jednak frustrację skupiając na czarodzieju. – Udało mi się raz przegonić potworki z doliny, to i znów powinno.

- Wasz wybór. Ta wyprawa zatem już nie jest waszą, możecie zostać. – skomentował jedynie czarodziej, po czym przeszedł przez portal.

- Ja też bym został...ale to mój brat. – tłumaczył się Johann.

- W porządku, wiemy przecież. – Krdik poklepał go przyjaźnie.

- Strasznie mi przykro... – odezwała się półelfka, która stała od początku sytuacji jak zamurowana, nie wiedząc czy wierność winna jest bardziej karczemnej dziewce, czy swemu mocodawcy. Choć serce mówiło swoje, rozum podpowiadał jednak drugą opcję, była przecież odpowiedzialna za całą drużynę.

- Idźcie już. – pogoniła ich białowłosa, widać nie chcąc się rozmyślić.

- Głupia jesteś, dziouszko. – podsumował jej zachowanie Wyszemir, kierując się w stronę portalu. On nie miał żadnych wątpliwości.

- A ty szpetny. – odgryzła się - Żegnaj starcze.

- E tam, do zobaczenia raczej.

I tak drużyna rozpadła się po raz pierwszy.


***


Drugi i ostatni podział dokonał się po tym, gdy pewnym stało się rozdzielenie losów Joachima i mapy. Tu bowiem Johann zdecydowany był przede wszystkim ruszyć na pomoc bratu, Wyszemir zaś za wszelką cenę chciał odszukać mapę.
Jak wiadomo konflikt nigdy nikomu nie służy, wobec czego po pewnym czasie bezowocnych poszukiwań oraz ciągłych kłótni, Venefica zmuszona była rozwiązać drużynę i samodzielnie szukać śladu Kamienia Dusz w zamorskich bibliotekach.
Każdy więc uczestnik wyprawy ruszył swoją drogą... lecz na końcu żadnej z nich nie było legendarnego skarbu.


Tak oto kończy się opowieść o losach poszukiwaczy przygód. Kończy, lecz nie umiera.
Dopóki bowiem Kamień Dusz istnieje gdzieś w przestrzeni, dopóty znajdować się będą chętni, by zawładnięcia jego mocą... I choć minie kilka bezowocnych lat, wreszcie znów ktoś znajdzie się na tropie skarbu – to jednak już całkiem inna opowieść.


KONIEC
 
Milly jest offline