Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2008, 22:04   #100
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Simone przełknęła antybiotyki i wypiła duszkiem całą zawartość kubka odczuwając przy tym... niewypowiedzianą ulgę.
Zmrużyła tylko oczy i rozkoszowała się przez moment smakiem whiskey i przyjemnym ciepłem rozchodzącym się po ciele. Nie było tego dużo. Raczej podrażniło tylko zmysły, obudziło ochotę na więcej.
- Dolej... Nie co dzień się człowiek dowiaduje, że może zachorować na trąd - rzuciła do Tima i podsunęła mu pod nos swój pusty kubek. Mężczyzna zawahał się przez moment ale wypełnił naczynie do połowy.
Łapczywie wychyliła całość palącego trunku ani razu się przy tym nie krzywiąc, co pewnie nie przystawało drobnej białej wykształconej kobietce.
Simone się uśmiechnęła. Czuła tylko...Ciepło... I ulgę...

Niespodziewanie napotkała wzrok Eryka i trochę się zmieszała gubiąc po drodze uśmiech. O dziwo, w spojrzeniu brata nie dopatrzyła się śladu złości, może jedynie krztynę zawodu.
- Mała – nie powstrzymał się aczkolwiek od komentarza – Pamiętaj, że to wyjątkowo.
- W porządku – odpowiedziała potulnie jednak usta zacisnęły się w wyrazie złości.
Znów ją pouczał. Była w każdym razie wdzięczna, że swoją uwagę wyraził ogólnikowo i mało wymownie, a nie wykrzyczał przy wszystkich, że naruszyła właśnie warunki swojego alkoholowego odwyku. Eryk wykazał się odrobiną finezji, może więc reszta puści to jego stwierdzenie mimo uszu lub nie będzie się w nim dopatrywała jakiegoś ukrytego dna.

Obraz zmasakrowanego słonia zrobił na niej większe wrażenie niż martwego Simba. Widok wnętrzności, czy to ludzkich, czy zwierzęcych, nie był dla Simone niczym nadzwyczajnym. Jednak okaleczone zwierze, niegdyś zapewne dumne i potężne, a teraz atakowane przez chmarę much i nieugięte prawa natury, wyglądało tak żałośnie, że mimowolnie wywoływało współczucie.

Słonia ominęła szerokim łukiem i przyklęknęła zaciekawiona przy trupie Simba. W głowie układał jej się od razu początkowy raport z sekcji, jaki napisałaby po pierwszych oględzinach zwłok.
Mężczyzna, rasy czarnej. Około 30-stu lat. 180 cm wzrostu, w przybliżeniu 80 kg masy ciała. Widoczna rana podbrzusza. Brzegi rany poszarpane. Prawdopodobny czas zgonu to kilka godzin temu. Wyraźnie widoczne skutki stężenia pośmiertnego...
Na głos powiedziała jednak tylko tyle:
- Rana nie była śmiertelna. Niewielkie ślady wykrwawienia świadczą o tym, że zmarł szybko po otrzymaniu rany. A powinien umierać długo i boleśnie. Obstawiam, że ostrze, a raczej to czym go zraniono, musiało być zatrute. Najpewniej trucizną pochodzenia organicznego. Facet zmarł momentalnie, krew zakrzepła i przez to nie wykrwawił się tak, jak normalnie miałoby to miejsce.

Eryk ponaglał, więc Simone niewiele myśląc podążyła za grupą. W ustach nadal czuła posmak alkoholu, co sprawiało, że reszta dnia jawiła jej się nieco bardziej optymistycznie niż dotychczas. Nie sądziła bynajmniej, że na końcu tej wędrówki czeka na nich coś dobrego. Po prostu teraz wydawało jej się to trochę bardziej do zniesienia niż przed chwilą.
 
liliel jest offline