Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2008, 12:33   #117
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Wujek Leon z pewnością by go nie pochwalił. Trzeba było przyznać się przed sobą, że nie docenił tej bandy czarnuchów. Nie wziął ze sobą ze skrzyni zupełnie nic zakładając, że odeprą atak i będzie można spokojnie wrócić po zaopatrzenie. Nie przewidział, że Simba w tak krótkim czasie zdołają zmobilizować tak liczny oddział. Rezerwy ludzkie wroga zdawały się być niewyczerpane. To że mieli rpg było do przewidzenia. Już Silva przy samolocie się o tym przekonał, ale że będą mieli ze sobą moździerz, to cokolwiek Haldera zaskoczyło.
Wyglądało na to, że są znacznie lepiej uzbrojeni niż sądził. Gdy tu przyjeżdżał spodziewał się, że będzie walczył z bandą dzikusów uzbrojonych w dzidy i łuki, a karabin będzie miał może co dziesiąty, a tu proszę. Wprawdzie banda dzikusów, ale z moździerzem, który dopiero co rozpieprzył w kawałeczki szkołę.
Halder krótkimi seriami przygniótł atakujących do ziemi i odbezpieczył granat. Puścił łyżkę, odczekał moment i rzucił. Granat zatoczył łyk i z hukiem eksplodował metr nad ziemią.
Dłużej nie było sensu utrzymywać pozycji. Zwłaszcza, że strzały za kaplicą uświadomiły mu, że przeciwnik wychodzi na jego tyły. Lada moment on i Duszczyk mogli zostać odcięci od przystani.
- Wycofujemy się do łodzi. – krzyknął do Polaka.
Wychylił się ostatni raz puszczając serię po tych, którzy jeszcze żyli po eksplozji granatu.
W biegu zmienił magazynek i przez tylne pomieszczenie wyszedł ze szpitala. Wystawił lusterko zza węgła i zobaczył w nim kolejnych nacierających Simba. Odbezpieczył i rzucił w uliczkę między szpitalem, a kaplicą kolejny granat, by zaraz po wybuchu w kilku susach skryć się za budynkiem kaplicy.
- E g o n dawaj. – krzyknął do pozostającego przy szpitalu Duszczyka jednocześnie wychylając się zza rogu i strzelając, by osłonić odwrót kolegi.
- Mówiłem do szopy przy przystani. –krzyknął widząc niezdecydowanie kobiet.
- E g o n osłaniaj nas. – powiedział chwytając pod pachę jedno z murzyniątek i popychając silnie najbliżej stojącą Ankę w stronę przystani.
W szopie puścił dziecko i rzucił okiem za siebie. W pomoście ziała wielka dwumetrowa dziura. Pamiątka po moździerzowym pocisku. Dorośli mogli ją przeskoczyć, ale nie dzieci. Jednak najpierw dopadł do zbiornika z paliwem. Ciężki. Nie da rady go przerzucić. Halder odtoczył go na przystań i odkręcił korek spuszczając paliwo na brzeg. Gdy zostało jakieś 20 - 30 litrów zakręcił zbiornik i stękając zarzucił go sobie na plecy. Podszedł do wyrwy i przerzucił pojemnik na drugą stronę, sam przeskoczył i zatoczył zbiornik na łódź.
- Anka, będziesz przerzucać do mnie dzieci. – stwierdził wracając nad wyrwę i wyciągając ręce.
Po stratach jakie zadali im Simba kwestia ewakuacji została rozstrzygnięta.
Halder patrzył co chwila niespokojnie na brzeg po lewej stronie. Na pomoście był prawie całkowicie odsłonięty, a atak najprędzej mógł przyjąć właśnie stamtąd.
Gdy już będą na łodzi Halder planował odciąć cumy i puścić się w dryf z nurtem.
Odpłyną z nimi tylko Ci którzy zdążą. Marcus najbardziej ucieszyłby się, gdyby dał radę Silva, a już szczytem marzeń było by Ernesto miał ze sobą części.
 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 07-11-2008 o 10:27. Powód: Magiczna moc imienia Egon.
Tom Atos jest offline