Przenikliwy i niedostępny wzrok Av've wygrał w krótkim pojedynku spojrzeń z kurierem, który najwyraźniej dość szybko umiał ocenić temperament dziewczyny, a przy tym niebezpieczną broń przy jej boku. Mężczyzna odwrócił wzrok od postury i stroju padawanki, który bynajmniej nie kojarzył sie z jedi, i zerknął na scenę z tyłu
-No to patologiczna rodzinka w komplecie- mruknął do siebie. Radość młodzików z obecności mistrza jeszcze nie malała gdy przerywajac sobie wzjamnie próbowali opowiedzieć co się stało...
-Mistrzu, dobrze, że jesteś! Zaatakowały nas klony! - Ćwiczyliśmy w sali treningowej styl Makashi... -Był z nami mistrz Filius i... -... I padawnka Yellin... -Wtedy wpadli do sali komandosi, uciekliśmy drugimi drzwiami... -Windą ale ta nagle się zatrzymała więc wyszliśmy na najbliższe piętro... Znów nas zaatakowali... - w końcu... -Już dość- Darnok w końcu zdołał przerwać niekończącą się relację
- Teraz spokojnie, jeszcze nie jesteśmy bezpieczni. Musimy zejść do piwnic Spojrzał na Garrena i kiwnął mu zagadkowo głową. Podszedł do niego, ukleknął i obejrzał nieprzytomną dziewczynę
-Co z nią? Czemu jest nieprzytomna?
- Mistrz Filus zginął w jednym z korytarzy- podjął nieśmiało jeden z
młodzików, a na jego oczach znów pojawiły się łzy, a głos z każdym słowem się załamywał-
Ona chciała dojść do niego, płakała i on- wskazał ręką na Benneta
- ją ogłuszył... rycerz spojrzał przez chwilę na kuriera po czym zwrócił się spowrotem do chłopca
-Spokojnie Sinios, weź wraz z Allenem Yellin, mechanik chyba jak na razie sobie z nią sam nie poradzi. Musimy jak najszybciej zejść na sam dół, to jeszcze z 20 pięter.- Jedi nic więcej nie powiedział, nie okazał jakiejś złości wobec bothanina i jakby nigdy nic ruszył pierwszy po schodach, nie czekając, aż reszta coś zrobi.
***
...Dzięki namiętności zdobywam siłę...
Dzieki mocy mógł to zrobić. Nie okazać strachu, nie zawahać się, przejąc kontrolę nad moca- to był klucz do sukcesu. Czuł, że to było na wyciągnięcie ręki. wystarczyło to z siebie wyzwolić... Ostatnie metry pokonał jednym susem, a miecz z śmiertelna szerokim i błyskawicznym cięciem przeszyło pierwszego klona. On jest wrogiem, nie jest człowiekiem, jest maszyną do zabijania i trzeba go zabić... nie ma litości, więc i jemu nie można okazać litości... Trzeba każdego z nich zabić. Każdego... Nie ma innego wyjścia... nie ma prostszej drogi jak przez moc.
Nie miał jednak czasu. Jeden komandos już wymierzył w stronę padawana i naciskał spust, z drugiej strony, przy przeciwległej ścinie dwóch klonów już cisnęła w jego stronę serię... Kolejni lada chwila również wezmą go w ogień krzyżowy. Starszy rycerz jeszcze nie doszedł, wyraźnie zwolnił, ale Haen nie był wstanie określić przyczyny bez oglądania się za siebie. Lecz może jednak zdoła utrzymać tempo... Wystarczy przecież skorzystać z mocy...