Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2008, 14:57   #18
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Joseph Green
Fala rozpierzchła się na miliardy kawałków, krople płynnej konstrukcji zrosiły wszystko deszczem by zaraz porem, pozbawione duchowej spoistości, nabrać stałej formy. Huk eksplozji jeszcze długo rozchodził się w berlińskich ruinach jakby dmąc na potęgę nowinę o trwaniu Wcielonych i wygraniu wali o ten marny byt. Zażenowany tym przekazem świat, nie odpowiedział. Echo ustało.
Nie minęło wiele wód rzek czasu i nie chciało minąć, kiedy połączona już grupa Legionistów Dusz dotarła na obrzeża promieniowania. Radioaktywny wiatr przeplatał się między budynkami niczym nitka z igłą wiedziona ręka szalonego krawca. Nie mniejszy obłęd stanowiło wschodzące słońce, złoty zarys tarczy ponad czarnymi chmurami, tacza Heliosa nie mogąca przebić się płaszcze mroku. W takich oto okolicznościach oddział stał mając za sobą ruiny i alejki, a przed sobą zapadnięcie terenu i brak promieniowania. Czegoś czego bali się niegdyś ludzie, mocy atomu, Wcieleni przeklinali godzinę wyzwolenia atomowej iskry mimo to nazywając ja błogosławionym trwaniem.

-Pozamiatane chłopaki.

Wodna istota zwróciła się do milczących cyborgów swym melodyjnym głosem, trochę rozbawionym. Lecz śmiech nie był najlepszym rozwiązaniem. Dosłownie wymiecione, pustka jak po wybuchu w strefie zero, ani śladu danej placówki, ani śladu budynków czy Wcielonych, ani śladu duchowej aktywności, ani śladu radiacji. Pośród tej okrągłej pustki rozpierała się wieża niczym cedr zielony. Wąska od dołu, szeroka u góry, połyskująca złowieszczo swą gładką powierzchnią. Niczym tafla wody, odporna na każde zaburzenie, niczym lodowa baszta. Żołnierze komentowali między sobą.

-Kult Maszyny? Różane Ostrze... To bajka... Cóż to...

Grzegorz Kotecki:

Trzask, zamieszanie, gwar reorganizujących się Legionistów Dusz. Cała placówka była zwitkiem wielu budowli, lecz te najważniejsze sprawiały wrażenie nader potężnych. Tysiące pocisków z karabinów Zbierających powędrowały w stronę Grzegorza, trojka Poszukujących, dwie istoty ułożone z niezręcznie poskładanych gruzów oraz zwinna postura ziemnego golema. Wszyscy trzej zmierzali w Twoją stronę. Potężny cios jakiegoś z Legionistów wrzucił Koteckiego na sam środek placu musztry. W momencie uderzenia odzyskał stałą formę. Było to uczucie podobne do ogłuszenia, kiedy zwartość ciała pozostała zachowana tylko obcą siła uderzenia nie zaś wysiłkiem woli.
Reflektor Zbierających biegały po placu i pobliskich pokracznych konstrukcjach nie zważając na nikle wschodzące słońce. Na samym placu obroną dowodził nie kto inny, jak komendant placówki. Humanoid z płynnego metalu pokrytego pancerzem nieśmiertelników kazał podejść komuś do Grzegorza. Pył wzbił się w górę pod krokami maszyny. W całych zamieszaniu obrony zdawało się być cicho. Niepokojąco cicho.
Mrok dotarł i tu, teraz w słabym świetle natury i potężnym reflektorów było widać czarną sylwetkę. Wchłaniała w siebie światło, pożerała każdy promień. Nieskończenie i doskonale w swym mroku samym aktem złej woli odrzuciła Wcielonego mającego pozostać na placu. Z tańcujących po ścianach cieni wyłoniły się złowieszcze sylwetki, bezkształtne łapy i ptaki których nie miało prawa być przed zagładą. Lecz promieniowanie zmieniało reguły. Bezkształtna masa cienistego zwierzyńca oderwała się od ścian atakując pobliskich Legionistów. Na placu pozostał Grzegorz odzyskawszy pełną sprawność, dowódca placowki oraz mroczna istota.

Metal z mrokiem zaczął się siłować lecz był to bardziej pojedynek woli niż fizyczny, pojedynek woli i pamięci o dawnych ciałach. Gniecenie nieśmiertelników i szarzenie czerni, moc i moc, uderzenie i uderzenie. Ta walka mogła by trwać eony, do wypalenia się słońca czy ostatecznego spadku radiacji. Oczywiście później dołączyliby się Legioniści. Tymczasem teraz stal Grzegorz.
Pomoc mroku czy Legioniście Dusz, może uciec? Trzask i metalowe krople padające spod powłoki dowódcy świadczyły o jego podupadającym stanie. Tak samo jak prześwitując miejscami sylwetka cienistego Wcielonego.

Asus:
Dyszenie niczym oddech który Wcieleni utracili wraz ze swą śmiercią, poczucie cielesności. Zza szkła zdawało się coś patrzeć na niego, obserwować, wyczuwać i starać się zrozumieć. Nie wiadomo skąd, czy raczej szok upośledziła percepcję, stworzenie podało Asusowi małą skrzyneczkę na modłę dawnych dysków twardych.
Odeszło bez słowa i szmeru, tak szybko, że gonitwa stała się bezskutecznie. Radiacja wróciła do dawnego poziomu. Bóg Maszyna liczył na wykonanie zadania.
Przez chwile wydawało się Zbierającemu, że w jego martwym, metalowym ciele bije serce. Po chwili uświadomił sobie o fakcie terkotania śruby.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest teraz online