Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2008, 18:50   #54
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Trudno powiedzieć co właściwie Johnny-boy zrobił źle. Plan wydawał się idealny. Zapięty na ostatni guzik. Może, w ostatecznym rozrachunku, zgubiło go nic innego jak pewność siebie, lub rutyna. Czy robił to już kiedyś? Czy ćwiczył recytację poszczególnych kroków i przedziałów czasowych przed lustrem? To wiedział jedynie on sam. Nikt więcej. I za chwilę miał zabrać tą tajemnicę do…gdziekolwiek właściwie udawały się demony po śmierci. Takie, które nie mogły natychmiast znaleźć ciała zastępczego, rzecz jasna. Coś opadło na niego z góry. Coś niezwykle…ciężkiego. Nastąpiło uderzenie w głowę, potem jeszcze kilka, mniej precyzyjnych, jakby ktoś nadrabiał brak celności siłą. Zamazana wizja, dzwonienie w uszach. Uczucie ciepłej, lepkiej krwi. Ciemność. Zapewne nie takiego końca spodziewał się dawny sługa Wszechmogącego.
[…]
Miejsce, które postanowili zwiedzić detektyw i jego dwie urocze asystentki, okazało się wyjątkowo zaniedbane i podniszczone jedynie z zewnątrz. Pręty i mocowania konstrukcji zostały niedawno wymienione, zaś ktoś wciąż przechowywał tu ładunki, których ostemplowanie wskazywało na przybycie niecały tydzień temu.
Całkiem ciekawa taktyka, jeśli ktoś nie zdecyduje się podejść zbyt blisko. Opuszczone zdecydowanie tez nie było, biorąc pod uwagę liczne, krzątające się nad załadunkiem sylwetki, odziane w przeróżnego rodzaju palta i mające uzbrojenie, które tylko w niektórych miejscach ustępowało temu posiadanemu przez przedstawicieli armii. Samochód, który wjechał z martwym/rannym (niepotrzebne skreślić) nosicielem anioła, znajdował się teraz po drugiej części hali, wraz z kilkoma innymi, strzeżony przez mężczyzn, którzy za młodu byli zagorzałymi fanami „Żelaznego” Mike’a, a pasja z dzieciństwa przetrwała w ich sylwetkach i nastawieniu do świata, oraz jego mieszkańców. Mimo, że w tym miejscu wręcz roiło się od potencjalnych przeciwników, patrole nie zdawały się być częste. Choć nie stanowiło to pocieszenia w obliczu pojedynczej nawet pomyłki. Zwłaszcza, że w przypadku wykrycia, nikt raczej nie będzie czekał aż anielica omami ich swoim pięknem, lub drugi z upadłych przedstawi im wady ich nielogicznego rozumowania, co czyniło małą, okultystyczną ninja, jedyną osobą, która naprawdę mogła coś tutaj zdziałać, jeśli sytuacja osiągnęłaby masę krytyczną. Głównego złego, którzy trząsł by całym przedsięwzięciem, również nie było widać…
[…]
„Anny” ogarnęła swoista iluzja triumfu, szybko jednak przyćmiło ją racjonalne rozumowanie. Jeśli Lucyfer żył, jeśli faktycznie wygrał, gdzie się znajdował? I co stało się ze wszystkimi boskimi żołnierzami, z lojalistami, których przecież, przed obaleniem Porannej Gwiazdy pozostało całkiem sporo? Te i inne pytania zaśmiecały nowy, materialny umysł istoty niebiańskiej, która pojawiła się w mieście. Aby było jeszcze ciekawiej, nowa figura na szachownicy nie wyczuwała obecności Boga. Zupełnie jakby starty pierdziel (według ludzkich standardów) spakował swoje walizki i wpadł na genialny pomysł wyprowadzenia się z tego zepsutego świata. Zaczęcia wszystkiego od nowa, gdzieś indziej, byle jak najdalej. Podobnie jak niedoszła samobójczyni, której egzystencja została właśnie zastąpiona przez uciekinierkę z Nicości. Być może ta nie zgadzała się z charakterem i postrzeganiem świata starej właścicielki, jednak nowe „lokum” w postaci reporterki, przypadło jej zdecydowanie do gustu. Kąpielowa Filozofia na temat przegranej wojny, oraz podziwianie ludzi, którzy mozolnie przemierzali ulice w dole, została gwałtownie przerwana. Dzwonek domofonu. Nie była jeszcze w pełni zapoznana z nowym ciałem. Nie była gotowa. Mimo to, jakiś impuls, być może ciekawość, być może chęć pokonywania wyzwań, kazał jej podnieść słuchawkę.
- Szczęść boże. Czy zaakceptowała pani już, istotę najwyższą, Boga w swoim życiu?
Głos dochodzący z dołu był spokojny, monotonny, recytujący już tą samą, tysięczną regułkę. Dziewczyna po prawdzie nie wiedziała, czy powinna parsknąć śmiechem, czy wyzywać tą ignorancką, mięsną lalkę na czym stał świat. Każda z tych opcji wydawała się nadzwyczaj kusząca. Słysząc milczenie, postać z parteru dopowiedziała:
- A może jesteś…zainteresowana drugą stroną medalu, siostro? Heheheh…
O, ten głos zmienił się diametralnie i zdecydowanie nie był monotonny. Zawierał w sobie swoistą przewrotność, rozbawienie i czarny humor. Zdecydowanie nie pasował do świadka Jehowy, ani do wędrownego księdza z innej instytucji kościelnej. Intrygował i hipnotyzował, wwiercając się w umysł jak para wierteł udarowych. Sugerował też znacznie więcej niż tylko przyjazną pogawędkę na temat wiary, przy ciasteczkach i herbatce. Pozostawało tylko pytanie, czy powinna go wpuścić, kimkolwiek by nie był.
[…]
Lucyferianie w Los Angeles posiadali organizację, z którą czym prędzej trzeba było coś zrobić. Nowoprzybyłe na padół anioły nie posiadały należytej opieki i ukierunkowania, przez co większość z nich darła ze sobą koty, ginęła w tajemniczych okolicznościach, albo stawała się dumna niczym pawie i nie chciała nawet słyszeć o przystąpieniu do wspólnoty. Co prawda, niedawno w stronnictwie nastąpiła zmiana osoby pełniącej władzę, jednak, mimo szczerych chęci, Orios, który był typowym biurokratą jeszcze za czasów wojny, nie działał jak należy. Podejmował rozsądne decyzje, jednak brak mu było tej…specyficznej determinacji. Przynajmniej z punktu widzenia zatwardziałego wojskowego, który…stał się siedliskiem dla nieco innego wojownika. Z drugiej strony, przywódca lojalnych Lucyferowi aniołów, nie miał za bardzo z czym pracować. Posiadał jedynie pięciu podkomendnych w całej aglomeracji, z czego jednym był właśnie Charles. Drugim natomiast, Xerieh, który opętał księdza wraz ze swym przybyciem.
Nie trzeba chyba mówić, że duet, który składał się z gwardzisty, oraz klechy mógł budzić…niezwykłe pokłady rozbawienia. Ten właśnie duet został wysłany przez Oriosa w celu zwerbowania kolejnej, anielskiej istoty, która pojawiła się w mieście niedawno temu. Podczas gdy „boski wysłannik” nawijał makaron na uszy przed pordzewiałym domofonem, żelazny, francuski człeczyna stał na straży, wypatrując wszelkich oznak kłopotów, jakie mogły się pojawić. Wspólnik w końcu zniknął w mroku budynku, jednak zanosiło się na to, że jeden z władców ziemi, także nie będzie musiał narzekać na nudę. Oto bowiem, Charles zauważył dość podejrzanego człowieka w płaszczu, okularach i…nietypowym nakryciu głowy, który wychylił swój łeb z ukrycia, konkretniej zza winkla, przyglądając się wojskowemu. Ten natomiast wiedział z kim ma do czynienia. Wiele osób postrzegało tych czubków jako łowców, jednak prawda była taka, że daleko było im do organizacji religijnej. Ostatnimi czasy, Orios odkrył, że pieczę nad nimi sprawował jakiś oszalały Revener, który kazał łapać dla siebie Upadłych, aby następnie móc pożreć zarówno ich egzystencję, jak i posiadaną moc. Akt ten był co najmniej bestialski i ukazywał jakim chorym sukinsynem był przywódca wrogiej grupy. Jednak, aby było śmieszniej…te cwaniaczki najwyraźniej nie zdawały sobie sprawy ze…specyficznej natury gwardzisty. Nie wiedzieli, że był upadłym i całkowicie go zignorowali, obserwując budynek, a konkretniej skrzydło do którego wyruszył klecha na odbycie rozmowy z nowoprzybyłą. Może należało posprzątać śmieci?
Było ich równo trzech. A takie szanse były nieco…nierówne wobec persony pokroju strażnika. Może powinien dobrodusznie pozwolić im zadzwonić po posiłki?
[…]
-Sydielu, wybacz, ale musze cię spytać jeszcze o kilka rzeczy...Ja rozumiem w jak niezręcznej sytuacji cię stawiam, ale jesteś moim jedynym źródłem wiarygodnych informacji...
Viv nie chciała naciskać, mogła wręcz wyczuć, jak Halaku stara się znaleźć wiarygodny unik, jak powiedzieć jej delikatnie by zniknęła z okolicy, ale jeszcze nie teraz.... Anioł skrzywił się, zdając sobie sprawę, że jego subtelna gra aktorska nie jest już tak dobra jak kiedyś. Po prawdzie nigdy nie była dobra, bo zawsze pałał się rzemiosłem wojennym, a nie interakcjami socjalnymi. Westchnął donośnie, wznosząc mściwe spojrzenie ku niebu, podniósł łopatę z ziemi i zaczął sprzątać bałagan, który wytworzył się podczas zadymy…erm…konfliktu, między nim a wysłannikiem zdecydowanie mroczniejszej siły. W końcu, w przerwie między przerzucaniem piachu, zwrócił się do swojej rozmówczyni.
- Dobrze. Co więc jeszcze chcesz wiedzieć?
-Ja...zdam się na ciebie, co innego mi zostało. Czy coś jeszcze powinnam wiedzieć? Ja...ja wiem, że dziwnie zadaje pytania, ale...

Viv chciała rzucić to już dawno, Suria wyczuła jednak pewne przystosowanie ciała do swoistych zachowań rytualnych , jakie prowadza do auto sugestywnego uspokojenia.
Wyciągnęła z odmętów torby nieco pomiętą paczkę papierosów, zapaliła jednego, i zaciągnęła się głęboko.
- Nie wiem z czym mogę mieć do czynienia w tym mieście. Wołałabym wiedzie jak najwięcej o ew. trudnościach z jakimi mogę się zetknąć. Chyba znasz powiedzenie, ze najlepsza taktyką jest maksymalne poznanie wroga, i że lepiej go przecenić niż niedocenić, prawda?
Zastanowił się przez krótką chwilę.
- Nie mam tak…wielkiego rozeznania w mieście jak Ci się wydaje. Mogę zapisać ci adresy dwóch stronnictw, które sprawują władzę w tym mieście. Obecnie utrzymują ze sobą względny pokój, nic dziwnego, bowiem oba tytułują się Lucyferianami. Jednym z tych stronnictw jest wyjątkowo potężna Spętana, która…w odróżnieniu od innych nie jest aż tak wielkim potworem. Drugą grupą jest ta należąca do Oriosa, Diabła, który był jednym z zastępców Lucyfera podczas buntu. Radzę, żebyś od wszystkich innych…trzymała się z dala.
-Na pewno się będę od nich trzymać z daleka. Nigdy nie przepadłam za fanatycznymi osobami, a stronnictwo Lucyferian zdaje się mieć monopol na takie typy...
Zapalenia papierosa zdecydowanie sprawiło, że ciało jak i zarówno cześć odpowiadająca za odczucia i emocje Viv zaczęły się uspokaja.
- Nie ma więc innych grup, które mogłyby zaoferować Ci bezpieczeństwo moja droga. Lucyferianie są jedynym ugrupowaniem, które posiada zorganizowaną strukturę w mieście. Mimo, że sam nie darzę ich zbyt wielką sympatią, dostrzegam potencjał jaki posiadają. Jeśli nie liczyć synów Kaina, oraz innych, o których nawet mnie nic nie wiadomo…chyba, że podobnie jak jeden z naszych oszalałych braci, zagustujesz w duszach pobratymców.
Przygryzł w wargę w wyraźnym zniesmacznieniu.
-Nie, zdecydowanie ten rodzaj postępowania mierzi mnie okrutnie. Jest to pełne wykrzywienie tego czym mieliśmy...ale to nie jest aż tak istotne.
Doskonale wiedziała jak niechętnie traktowane są wśród jej współbraci takie nastawiania do istnienia jak jej. Więc wołała się nimi nie dzielić. W nieznanym terenie lepiej jest by czasem aż nazbyt ostrożnym...
- Doprawdy nie wiem, jak mógłbym Ci jeszcze pomóc. Jeśli masz więcej pytań, wyjaw je, a ja postaram się rozwiać niedopowiedzenia.
- Wiesz co jest najgorsze? Że ja nie wiem o co pytać. Pewnie istnieją setki pytań jakie powinnam zada, a ja nawet nie zdaje sobie z tego sprawy...
Roześmiała się mocno gorzkim śmiechem. Panowie świata...I co jeszcze.
- Wybacz, jeśli zabrzmi to szorstko, jednak…nie mam czasu. Kiedy pytania na powrót uformują się w Twojej głowie, możesz ponownie mnie odwiedzić, a ja postaram się odpowiedzieć najlepiej jak potrafię. W międzyczasie zachęciłbym Cię jednak abyś…spróbowała swoich sił z innymi aniołami w mieście. Lucyferianie mogą nie być tak wielkim złem na jakie wyglądają…
Jeśli chciała zapytać o coś jeszcze, straciła swoją okazję, bo oto odpowiedzialny za pochówek zmarłych mężczyzna rozwiał się, jakby nigdy go nie było. Być może nie chcąc jej dać szansy na kolejne pytanie. Trudno się mu było dziwić. Zapewnie nieco rozzłoszczony bitwą w tym miejscu, broniąc niewiasty, która bądź co bądź przywlekła mu na głowę sługę Spętanego. I tak zniósł to całkiem nieźle.Siedziała jeszcze chwilę na nagrobku, dopalając papierosa. No cóż, i tak lepsze to niż nic. Powoli zaczynała odczuwać zmęczenia ciała. Ono musi odpocząć...
 

Ostatnio edytowane przez Highlander : 13-12-2017 o 13:40.
Highlander jest offline