Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2008, 21:22   #55
Greg
 
Greg's Avatar
 
Reputacja: 1 Greg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemu
[MEDIA]http://www.metacafe.com/fplayer/yt-O97ez_k_7Ac/patricia_kaas_kennedy_rose_live_1990.swf[/MEDIA]

Przez ulicę przeszło dwóch mężczyzn. Obydwoje wysocy, około 180 cm wzrostu. Co od razu rzucało się w oczy to, że jeden z nich był tylko wysoki, a drugi oprócz tego dobrze zbudowany. Poza tym jeden z nich miał długie jasne włosy, drugi obcięty na krótko, na wojskowego. Podobnie z resztą chód, zdradzał wojskową przeszłość osobnika przyzwyczajonego do długich marszów i pochodów.

- To tutaj? – spytał wojskowy, odruchowo omiatając wzrokiem otoczenie
- Tutaj. Tylko tym razem ja gadam. Nie chcesz chyba, żeby powtórzyło się to co ostatnio?
Charles zatrzymał wzrok na księdzu
- Chodzi o to że uciekł, gdy chciałem go przekonać do naszej sphrawy?
- Nie. Chodzi o to, że uciekł oknem, a było to na 6 piętrze. Mógłby się nam przydać jako eksponat jeśli zebralibyśmy go gąbeczką do słoika.
- Dobhra, dobhra zhrozumiałem. Poczekam tutaj. Ty idź, ja ubezpieczam tyły.

Ksiądz wszedł do budynku, Charles został przed, oparty o ścianę budynku. Wyjął z kieszeni kurtki Marlboro, zapalniczkę, zapalił i zaciągnął się z widoczną przyjemnością. Znudzony puszczał kółeczka z dymu. Chwilę później zza rogu wyjrzała głowa w okularach przeciwsłonecznych i czapce jakiej nie powstydziłby się czołgista podczas drugiej wojny światowej. Po chwili do głowy dołączyła reszta indywiduum ubrana w długi płaszcz. Jeśli celem ubioru miał być kamuflaż to osobnik ten wiedział tyle na ten temat co żaba o trampolinie. Omiótł wzrokiem front budynku, na chwilę zatrzymał spojrzenie na Charlesie, lecz nie poświęcił mu dłuższej uwagi. Włożona ręka do kieszeni i widoczne wybrzuszenie wskazywało, że nowoprzybyły był wyposażony w broń palną. Przeszedł on na drugą stronę ulicy, dokładnie naprzeciwko wejścia w którym zniknął ksiądz i zaczął się wgapiać w to wejście jak sroka w gnat. Po chwili podeszła do niego jeszcze dwójka identycznie ubranych postaci. Ci z kolei nie trzymali tak jak ich kolega rąk w kieszeniach, więc albo uzbrojeni nie byli albo mieli trochę więcej doświadczenia.

- Mon Dieu – pomyślał legionista – ten świat schodzi na psy. Nie dość, że taki pomiot się szwenda bezkarnie po ulicy, to jeszcze za grosz wyczucia czy doświadczenia. Ech… Trza by przynajmniej jednego złapać dla Oriosa, niechby wyciągnął od niego jakieś informacje o tym jebniętym Revenerze.

Z papierosem w zębach ruszył centralnie w kierunku łowców. Ci widocznie się spięli na jego widok. Zaciągnął się mocno i rzucił:
- Macie ognia?
- Co? Przecież palisz… - ten z pistoletem w kieszeni ewidentnie zbaraniał podobnie jak jego towarzysze.

Pięść wystrzeliła nie wiadomo kiedy i grzmotnęła zdziwionego prosto między oczy. Poleciał w tył, jednak ściana dała mu wyraźnie do zrozumienia, że na tym jego lot się zakończy. Zanim pozostała dwójka zorientowała się co się dzieje, eks – legionista chwycił jednego z nich „za fraki” i rzucił na jego kolegę. Gdy ci spróbowali się wyplątać z siebie nawzajem, Charles wyjął z kabury pod pachą berettę z zamontowanym tłumikiem i specjalnie nie celując władował każdemu po strzale centralnie w głowę.
Rozejrzał się naokoło. Cisza i spokój. Ten z pistoletem siedział grzecznie oparty o ścianę z rozkraczonymi nogami. Upadły podszedł do niego, profesjonalnie obszukał. Znalazł glocka, którego ogłuszony tak kurczowo ściskał i nóż ewidentnie rzeźnicki.

- Co za zero… - westchnął patrząc na nóż. Nóż i koledzy rozkraczonego wylądowali w kontenerze na śmieci. Samego zaś rozkraczonego Charles przerzucił sobie przez ramię, przeniósł z powrotem na swój posterunek gdzie początkowo stał i oparł o ścianę około metra od siebie. Jak coś, stwierdzi że pijak, co po wyglądzie nikogo nie zaskoczy. A jeśli jakimś cudem się obudzi dostanie replay.
Oparł się o ścianę, wyjął z ust papierosa, obejrzał. Z zadowoleniem zauważył że ten ani nie zgasł ani go przypadkiem nie zniszczył. Uśmiechnął się do siebie, ewidentnie zadowolony. Zaciągnął się Marlboro wypuszczając kolejny obłoczek dymu….
 

Ostatnio edytowane przez Greg : 06-11-2008 o 21:27. Powód: kosmetyka, makijaż i te sprawy ;)
Greg jest offline