Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2008, 13:38   #303
Kutak
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
- Przede wszystkim pragnę powitać naszych nowych, młodszych przyjaciół. - zaczął Robert, gdy słowa wszystkich zgromadzonych już ucichły. - Ciebie, Shizuko, piękna niczym twa matka. Ciebie, Alexandrze, który gorącem krwi zdaje się dorównywać Georgowi. I Ciebie, Arturze, którego zdolności, mimo tak młodego wieku, już zdołały nam pomóc. Niezmiermie miło mi ujrzeć w końcu wasze oblicza, wiele już o was słyszałem. - spokojny, życzliwy uśmiech nie schodził z jego twarzy - Ja jestem Robert Aligarii, książę z wyboru Camarilli. Me serce przepełnia nadzieja, iż nasza współpraca będzie naprawdę owocna i miła dla obu stron.

Uderzenie laską o ziemię zrównało się z zmianą wyrazu twarzy. Wszyscy zrozumieli, iż koniec uprzejmości, czas przejść do rzeczy. Chłodne spojrzenie Stańczyka przeszło po każdym z zebranych w sali.

- Nie jesteśmy ludźmi. Umierając wyzbyliśmy się wielu ich cech, także ich słabości. A jednak niektórzy z nas nie potrafią tego wykorzystać. Zachowują się nieodpowiedzialnie, ulegając emocjom czy słabostkom w chwili, która może decydować o naszej dalszej egzystencji w tym mieście. Takie zachowanie uważam za niedopuszczalne. - przerwał na chwilę.

- Monsieur Lassalle, po obradach Walter, mój kamerdyner, wręczy panu plan naszych działań, którego nie raczył pan odebrać. Niedogodność jaką będzie konieczność złożenia własnego podpisu na liście zaraz po otrzymaniu tego dokumentu, miejmy nadzieje, okaże się do zniesienia. Rzecz jasna, z powodu pańskiej absencji na wszelkiego rodzaju spotkaniach w przeciągu minionego tygodnia i, jak mniemam, tymczasowego odcięcia się od świata, pana rola jest już nieaktualna - poza dołączeniem do Grupy Uderzeniowej. W tym miejscu podziękowania należą się pannie Mercedes, bez której pomocy plan ataku z pewnością nie powiódłby się, oraz George'owi, który zgodził się na jej prośbę o zastępstwo za naszego Archonta

- Mademoiselle Ortega, mimo jej wiele dla nas znaczącej pomocy, również zasługuje na naganę. Na przyszłość proszę uprzejmie o przybywanie na nasze spotkania w lepszym stanie, gdyż ten, w jakim panna obecnie się znajduje, uniemożliwia uznanie pani słów za przemyślane i zmusza mnie do odebrania pannie głosu w dzisiejszych obradach. Rzecz jasna nikt przymusowo nie będzie zaklejał pani ust, lecz niezastosowanie się do mojej prośby poskutkuje nakazem opuszczenia przez panienkę rezydencji, zgodnie z wnioskiem pana Lipińskiego. Mówiąc krócej - każdy ma prawo przysłuchiwać się naszym obradom, lecz nikt nie może ich zakłócać.

- Kwestia pana Borowicza, zwanego także Brianem, wydaje się nie być sprawą najłatwiejszą. Serdecznie dziękuję ci, Shizuko, za informacje. Przekaż mu najserdeczniejsze życzenia powrotu do zdrowie i jeszcze jedną informację - z radością powitam go w naszych szeregach, lecz niemożliwa jest dla niego jakakolwiek znacząca rola. Jego siła może nam tylko pomóc w walce z kolejnymi ludźmi hrabiny.

- I to chyba wszystko, co miałem wam, drodzy przyjaciele, do powiedzenia. Alexandra proszę o, jeżeli to było wolą jego ojca, rozdzielenie broni między tych, którzy powinni ją otrzymać. Jeżeli ktoś zaś pragnie ze mną porozmawiać już w spokojniejszej atmosferze - za kwadrans będę czekał na państwa w moim gabinecie. A teraz dziękuję za przybycie i żegnam wszystkich. - zakończył spotkanie chłodno, bez cienia uśmiechu na swej twarzy.

Skinął delikatnie głową ku Finney, ta również wstała i poszła za nim. W drodze do wyjścia stanął nieopodal Nożownika i cichym głosem powiedział:

- Jeżeli to możliwe, prosiłbym pana o zaopiekowanie się panną Ortegą przed jutrzejszą nocą. Nie chodzi mi o kontrolowanie jej czynów - po prostu jutro będzie nam potrzebna, by nie rzec - niezbędna, w zdecydowanie lepszym stanie...

***

Siedział na starej fontannie, ostatnio dopiero odnowionej, lecz wciąż nieuruchomionej, umiejscowionej na brzegu parku rozciągającego się za dworem. Obok niego siedziała jego córka, zdająca sobie już sprawę z tego, o czym zaraz będą rozmawiać. Patrzyła się nieobecnym wzorkiem na dwór, a może na niebo rozciągające się nad nim...?

- Finney, najdroższa... Nie potrzeba słów, by zrozumieć, iż twe młode serce trapią jakieś problemy. Czas dla nas jest ciężki, chyba wszyscy to odczuwamy, lecz nie mogę znieść dalej twego nieszczęścia. Wiesz z pewnością, iż masz we mnie oddanego przyjaciela. Wyjaw mi więc, proszę, swe problemy, wyjaśnij mi, co cię tak boli... - Robert mówił cicho, spokojnie, jego głos był wręcz kojący.

Pytającym wzrokiem pełnym niepokoju patrzył się na młodą Ventrue...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline