Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2008, 22:11   #51
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Timothy biegł ostatni za całą grupą. Jego ciężkie, sznurowane, wojskowe buty uderzały głucho o asfalt uliczki. Brudne błoto pod ciężkimi krokami rozchlapywało się na boki… ręce w nomexowych rękawicach bez palców, pociły się na gumowanych uchwytach karabinu, przerzucona przez plecy snajperka obijała się boleśnie. Co jakiś czas oglądał się za siebie… wyczekując widoku jakiejś piekielnej machiny.

Uciekający, obszarpani mężczyźni zatrzymali się przy stercie kartonów na końcu ślepej uliczki… byli w pułapce… Żołnierz zatrzymał się i odwrócił, wyczekując aż źródło piekielnego hałasu i paniki u uciekających wychyli się zza narożnika szarego, wysokiego budynku.

To co zobaczył sprawiło, że ugięły się pod nim kolana. Nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego, ogromna machina wyłoniła się zza załomu murów. Sięgała wysokością trzeciego piętra, ogromne pokrywające jej pancerz mięśnie drgały niespokojnie, a czujniki podczerwieni na czymś przypominającym głowę, omiatały wnętrze uliczki. To coś wyglądało jak zmora z najczarniejszych horrorów, hybryda maszyny z żywym organizmem… Tim przysiągłby, że słyszy niemalże świszczący i urywany oddech tego cyborga. Mimo swoich ogromnych gabarytów machina poruszała się z niebezpieczną i zabójczą gracją.

Rangers odwrócił się do reszty, widząc, że uciekinierzy i Acheont odkopują kartony, musiał podjąć decyzję. Wybiegł kilka kroków naprzód, wprowadzając granat „Hellfire” do komory podwieszanego granatnika. „Muszę dać im czas, może zdążą uciec”. Maszyna zbliżała się coraz szybciej…wydając z siebie coraz to przeraźliwsze warczenia i łoskoty… przełknął głośno ślinę… Uniósł broń do ramienia… celując w potężne kończyny dolne stwora, podejrzewał, że granatnik nie zrobi na nim wrażenia, ale może choć uda się go unieruchomić.

Eksplozja białego ognia zapłonęła u stóp nieustannie i nieubłaganie zbliżającej się, niemalże jak Apokalipsa, maszyny. Kiedy płomienie przygasły, „Puszka” nadal niewzruszenie zbliżała się do nich… Kolejny granat wprowadzony do komory i oddany strzał…z takim samym skutkiem… I kolejny… „Puszka” cały czas szła do przodu, niczym taran…

Tim przeładował raz jeszcze… ale usłyszał tylko szczęk zamka… nie miał więcej granatów…

- Mam! – usłyszał za swoimi plecami wrzask Acheonta – Tu jest właz!!!

Trójka uciekinierów szarpała się z wejściem…po chwili zaczęli znikać we wnętrzu podziemnego schronienia… potężny stwór uniósł w stronę Tima masywne ramię i wycelował. Żołnierz nie wiedział czego się spodziewać, ale w takich sytuacjach sprawdzała się bezbłędnie zasada, „że należy się spodziewać najgorszego”.

Odwrócił się w kierunku reszty, Dagata właśnie znikała we wnętrzu ziejącego czernią otworu. Została tylko Karolinka, celując swoją parasolką w zbliżającego się potwora. Ranger rzucił się ku niej, porywając ją ze sobą i rzucając się na oślep we wnętrze włazu.

Wokół wszystko rozbłysło… biały blask oślepił go na chwilę, potem poczuł potężne uderzenie pleców o twardą posadzkę, Karolinka cały czas była w jego ramionach…potem ogarnęła go Ciemność.

*****

Poczuł jak czyjeś ręce zdejmują z niego ciało nieprzytomnej dziewczynki. Chciał zareagować, obronić Małą, ale kiedy spróbował unieść ręce, cały świat zawirował mu w głowie a kończyny odmówiły posłuszeństwa. Kręcący się w ciemnościach ludzie, chyba nie zdawali sobie sprawy, że już odzyskał przytomność.


- Dziewczynka jest nieprzytomna. – powiedział tajemniczy głos. – Musimy ją stąd zabrać jak najszybciej. Pomóżcie pozostałym.

- A co mamy zrobić z tym świecącym czymś?
- Wymyślcie coś, nie każcie mi myśleć Rojek, że mam zastępcę debila. – zadrwił i dopiero teraz zauważył, że dziwni goście obudzili się.

- Dzień dobry ptaszynki. Nie wiem kim jesteście, co też później skrupulatnie ustalimy, ale wiem, że macie przejebane. Chcąc nie chcąc właśnie dołączyliście do rebelii. Witamy w oddziale.

Osobnik mówiący te słowa, wydawał się Timowi najbrudniejszym, najbardziej zarośniętym i ubranym w najgorsze łachmany ze wszystkich, jakich zdołał zauważyć. „Zapewne ich dowódca” – pomyślał… Ten ktoś trzymał nieruchome ciało dziewczynki na rękach.

Rangers podniósł się z brudnej posadzki, zarazem niezauważenie odpiął kaburę pistoletu, a nóż znajdował się w kaburze na udzie na wyciągnięcie ręki. Obliczyło odległość… „Jeśli spróbuje ją skrzywdzić… to nie zdąży” – zimne oczy komandosa lustrowały postać przywódcy „łachmaniarzy”.

- Nie wiem kim jesteście, nie wiem też o jakiej rebelii mówicie, przed chwilą uratowaliśmy dupę trzem twoim ludziom, przed tym okropnym czymś. Co to kurwa w ogóle jest? Oddaj mi Małą, ona jest pod Moją… Naszą opieką.

Podszedł do niego, wpatrując się twardo w herszta… wyciągnął ręce po dziewczynkę. Usłyszał szczęk przeładowywanych broni „łachmaniarzy”… ich przywódca uniósł dłoń do góry, a wszyscy opuścili broń. Tim wziął dziewczynkę w ramiona, wyczuwał słaby oddech i puls u Karolinki. Trzymając ją delikatnie w swoich szerokich ramionach, podszedł do Dagaty

- Nie wiem czy możesz jej pomóc… ale jeśli możesz… to zrób to. Zrób to a moje życie będzie należeć do Ciebie… uratuj ją… ona chciała nas ratować… - spojrzał błagalnie w brązowe i głęboki oczy kobiety.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline