Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2008, 12:36   #716
Markus
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany


Hyalieon
“Rozdroża”


- Należy zachować optymizm w sercu.- rzekł Gaalhil.- Na miejscu pewnie dowiemy się o zagrożeniach... Poza tym, dobrze jest zobaczyć istniejące, pełne życia, miasto... Ostatnio widziałem jedynie ruiny i obozy uchodźców i uciekinierów.

Wbrew słowom Gaalhila, Aeterveris spochmurniała nieco, a z jej głowy natychmiast uciekły wszystkie myśli o nowej pieśni, którą chciała stworzyć. Ona też ostatnio widywała „jedynie ruiny i obozy uchodźców” i z pewnością nie mogła tego nazwać przyjemnymi widokami. Z drugiej strony, udanie się do Graihlom wydawało się mieć same zalety. Możliwość zdobycia informacji, zapasów, no i odpoczynku w ciepłym łóżku. Czemu więc nie mogła oprzeć się wrażeniu, że powinna zmierzać wprost do Phalenpopsis? Przecież już dawno przyzwyczaiła się do miast, ich zgiełku i dusznej atmosfery.

Ostatecznie, dziewczyna westchnęła jedynie i spojrzała na stojącego kilka metrów dalej towarzysza. Przywołała na twarz wesoły, choć nieco wymuszony uśmiech i starając się nie zdradzić swoich rozterek, przytaknęła słowom Gaalhila.

Już po krótkiej chwili, podróżnicy znów znaleźli się na trakcie, lecz tym razem Aeterveris milczała, zajęta własnymi myślami. Miała tylko nadzieje, że do miasta dotrą szybko i bez przeszkód.

***

Podróż dłużyła się niemiłosiernie. Wędrowcy musieli zachować ostrożność, w końcu nie wiadomo, co mogło się czaić na drodze lub w otaczającym ją lesie. To natomiast odbijało się na szybkości i na humorze dziewczyny. Aeterveris była coraz bardziej zirytowana powolnym tempem wędrówki, jak i wieloma innymi sprawami. Pewnie, gdyby tylko mogła, całą odległość dzielącą wędrowców od miasta przebiegłaby najszybciej, jak tylko potrafiła.

Jednak pomimo narastającej irytacji, nimfa nie odezwała się ani słowem, nie żaliła się, nie protestowała, ani nie poganiała Gaalhila. Wiedziała, że wolne tępo ma swoje uzasadnienie i jest w pełni usprawiedliwione. Nie było warto narażać życia w głupich gonitwach, gdy nie wiedziało się, co czeka za następnym zakrętem.

Dopiero, gdy krajobraz kolejny raz zaczął się zmieniać, Aeterveris zyskała nową możliwość na, choćby chwilowe, odżegnanie nieprzyjemnych myśli. Drzewa, które teraz otaczały wędrowców, nareszcie zdawały się normalne. Nie były czarne i powyginane, jak nieliczne duże rośliny z bagna, ani tak obce, jak las, na który wędrowcy natknęli się niedawno. Były to normalne, żywe drzewa, choć nimfa wyczuwała ich ból i powolną śmierć, to widziała również szanse na odrodzenie tego lasu.

Cichy szum zrywanych i niesionych wiatrem liści, kojącą działał na nerwy dziewczyny, ale nawet on nie pozwolił Aeterveris przygotować się na następne wydarzenia. Coś zaszeleściło z prawej strony, wyraźnie rozległ się trzask łamiących się patyków, a zaraz po nim odgłos ciężkich kroków jakiejś istoty. Zanim bestia wyłoniła się z pomiędzy drzew,
nimfa zdążyła jedynie spojrzeć na Gaalhila, jakby chciała się upewnić, czy towarzysz słyszał to samo, albo czy nie ma zamiaru rzucić się do ucieczki.

Właśnie wtedy na drogę wyszło to „coś”, co Aeterveris kojarzyło się jedynie z przerośniętą, dwunożną jaszczurką. Pancerz, który stworzenie miało zarzucone na grzbiet, wyraźnie świadczył, że zwierzak służył komuś za wierzchowca i maszynę do zabijania w jednym. Spore pazury zwierzęcia wywarły wrażenie na dziewczynie, która całkowicie odruchowo cofnęła się, niemal wpadając na Gaalhila, i oparła dłoń o rękojeść miecza. Jednak jej ruch musiał przyciągnąć uwagę raptora, ponieważ zwierzę uniosło łeb i spojrzało na nimfę. Po chwili, całe cielsko potwora powoli odwróciło się w kierunku wędrowców i... przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Aeterveris z lękiem wpatrywała się w dziwaczną istotę, a ta odwzajemniała się niezrozumiałym dla nimfy spojrzeniem.

- Wiesz, co to jest? – dziewczyna szeptem spytała Gaalhila.
- Raptor bitewny. Zwierzak wytresowany na potrzeby kawalerii. – spokojnie odparł mężczyzna, a widząc zdenerwowanie nimfy, dodał uspokajającym tonem – Przecież nie jest agresywny, więc nie ma czego się bać. Musiał stracić właściciela i teraz szwenda się sam po lesie.
- Jeżeli masz rację, to musi być nie tylko samotny, ale też całkiem głodny.
- Gdyby chciał coś zjeść, to nie stałby tak i nie obserwował, tylko rzucił na nas z kłami i pazurami.
- zauważył Gaalhil.

Nieco uspokojona nimfa, ściągnęła powolnym ruchem plecak i przez chwilę gmerała w nim, pod czujnym spojrzeniem raptora. Gdy w końcu dziewczyna wyciągnęła ręce z plecaka, trzymała w nich kilka kawałków mięsa będących częścią zapasów. Następnie Aeterveris podeszła kilka kroków, położyła jedzenie na ziemi i cofnęła z powrotem do Gaalhila.

Nie trzeba było długo czekać na reakcje raptora. Zwierze szybko znalazło się przy leżącym na ziemi mięsie, wpierw obwąchało je dokładnie, a chwilę później, po pożywieniu nie było już żadnego śladu. Raptor, przeżuwając ostatnie kęsy pokarmu, ruszył w kierunku dwójki podróżników, jednak jego powolny, ociężały krok nie świadczył raczej o złych zamiarach. Gdy zwierzak znalazł się już przy wędrowcach, wpierw obwąchał dłonie Aeterveris, a później zaczął pyskiem trącać trzymany przez nią plecak.

- Pięknie, chyba znaleźliśmy kolejnego towarzysza podróży. Tylko gdzieś tam, wciąż może być jego właściciel. – powiedziała dziewczyna, wyciągając z plecaka kolejny kawałek mięsa i karmiąc zwierzaka, tym razem już z ręki- Chyba powinniśmy choć spróbować go odnaleźć, prawda?

Aeterveris przygryzła dolną wargę i zmrużyła oczy, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Jej wzrok skierowany był w głąb lasu, z którego przyszedł raptor. Trudno powiedzieć, jak długo zwierzak był sam, ale wyraźnie widać było, że jest zmęczony. A więc ile? Dwa, trzy dni? A może jednak dłużej? No i co z jego wcześniejszym właścicielem?

W końcu nimfa przeniosła spojrzenie na Gaalhila, przy okazji zauważając, że raptor zaczął lizać ją po pachnących mięsem dłoniach, i przedstawiła mu swój pogląd na sytuacje, w której się znaleźli.

- Chyba musimy się dowiedzieć, co stało się z byłym właścicielem tego raptora. Być może jest już gdzieś daleko, cały i zdrowy, ale z drugiej strony, może już być martwy, albo właśnie umierać. Wydaje mi się, że nie możemy tak tego zostawić. Mogłabym spróbować użyć mojej magii i porozmawiać ze zwierzakiem, ale obawiam się, że w dzisiejszych czasach używanie czarów mogłoby nam przynieść więcej szkody niż pożytku.

- Mogę też pójść jego tropem w głąb lasu, ale nie wiem, jak długo ślad będzie wyraźny. Deszcze mogły już zamazać trop... o ile ostatnio coś padało. Tak, czy inaczej, chyba najlepiej byłoby gdybyś ty i nasz nowy przyjaciel, ruszyli dalej w drogę.- Aeterveris uśmiechnęła się, widząc jak mężczyzna już otwiera usta, by coś powiedzieć, pewnie zaprotestować, ale nie dała mu na to okazji.- Jestem nimfą, Gaalhilu. Od urodzenia wychowywałam się pośród dzikiej przyrody i wiem, jak o siebie zadbać. Nie musisz się martwić, że coś mi się stanie. A później... z pewnością zdołam was dogonić, jak nie na trakcie, to w Graihlom.
 

Ostatnio edytowane przez Markus : 21-12-2008 o 11:14.
Markus jest offline